piątek, 31 maja 2013

26. Odwołany ślub

Liliana
Siedziałam sobie w salonie i pisałam. Harry i dziewczynki pojechali na basen. Upiłam łyk herbaty i z powrotem zatraciłam się w swoim zajęciu. Do domu ktoś wszedł. Podniosłam oczy znad swojego zeszytu na Louisa. Chłopak ostatnio był jakiś nieswój. Jak dla mnie on nie był zadowolony z tego szybkiego ślubu. 
- Nie ma Harry'ego- powiedziałam.
- To dobrze- stwierdził Louis siadając na kanapie.- Mam problem.
- Widać.- Zamknęłam zeszyt i odłożyłam go na stolik.-  Co jest? Bierzesz ślub, a nie skaczesz z radości.
- Bo nie jestem szczęśliwy. Oświadczyłem się bo myślałem, że to nas uratuje, ale popełniłem błąd.
- Co? Dlaczego?
- Lili ja jej już nie kocham. Teraz znowu wyjechała i wcale mi to nie przeszkadza. Cały ten ślub teraz jest na mojej głowie. Do tego zakochałem się. 
- Dobra, a w kim?
- W dziewczynie, która pomaga mi przy ślubie.
- Louis to szaleństwo. Może to zwykłe zauroczenie.
- Wiem, że to szaleństwo, ale nie umiem przestać o niej myśleć. Szukam pretekstu, żeby spędzać z nią czas.
- Ślub jest na całe życie i jeżeli nie kochasz Eleanor to zatrzymaj tę machinę. Jeżeli się zakochałeś, no cóż na to ja nic nie poradzę. 
Objęłam go ramieniem, w tym samym momencie do pokoju weszła Eleanor. Była zła i chyba słyszała naszą rozmowę.
- Nie wierzę, że to mówisz, przecież jesteś moją przyjaciółką. 
- On ma wątpliwości, a ślub powinno brać się z miłości.- zaczęłam go bronić.
- Odezwała się. Ty wzięłaś ślub dla kasy.- zabolały mnie jej słowa. Louis podniósł się z kanapy. Wyglądał na wściekłego.
- El nie wciągaj jej w to- powiedział w marę spokojnie.
- Nie wciągaj. Sama się w to wciągnęła. Ona wzięła ślub dla pieniędzy Harry'ego, a teraz udziela rad. 
- Eleanor licz się ze słowami.- Jeszcze Harry'ego brakowało do kompletu.- Nadal jest to moja żona.
- Żona, która zdradza cię z najlepszym przyjacielem. Harry jesteś pewien, że to twoje bliźniaki?
- Tak, jestem pewien.
- Ja na twoim miejscu bym nie była taka pewna, to przecież zwykła dziwka.
- Louis stary wiem, że to twoja narzeczona, ale nie pozwolę obrażać mojej żony.
- Nie krępuj się.- powiedział Louis.
- Ty jesteś dziwką, chodzi ci o kasę. Zdradzasz go na prawo i lewo. Tolerowałem cię w moim domu tylko ze względu na Louisa, ale miarka się przelała. Wiesz gdzie są drzwi, czy mam ci pokazać?
- Wiem-odpowiedziała.- Mnie się od tak nie zostawia.- Powiedziała do Louisa i wyszła.
Wypuszczając głośno powietrze oparłam się o kanapę. Tego się po niej nie spodziewałam.
- Harry ja się nie zakochałem w Lili- powiedział Louis.
- Wiem. Lili kochanie strasznie blada jesteś- stwierdził.-
- Po prostu się zdenerwowałam. Pójdę się położyć.
Wstałam z kanapy i skierowała się w stronę schodów. Harry zatrzymał mnie i pocałował. Uśmiechnęłam się delikatnie i poszłam na górę.
Harry
Louis stał na środku pokoju z rękoma w kieszeniach. Byłem oszołomiony sytuacją jaka miała miejsce przed chwilą. 
- Piwo? Ja się muszę napić.
Poszedłem do kuchni i z lodówki wyjąłem dwie butelki. Jedną podałem Louisowi, który poszedł za mną.
- Zdradzała mnie?
- Kilka razy widziałem ją z innym.
- A ja czułem się winny.
- Dobra, kim jest ta dziewczyna?- zapytałem.
- Bonnie Brown, pomagała mi przy ślubie- odpowiedział.
- Nieźle pomagała ci przy tym ślubie- zaśmiałem się.
- Mogę zostać u was, u mnie jest Eleanor.
- Jasne nie ma sprawy. Idę do Lili.
- Przeproś ją ode mnie.- powiedział.
- Stary nie masz za co przepraszać. To Eleanor powinna przepraszać.
Skierowałem się na górę. Moje kochanie leżało na łóżku przykryta kocem. Obszedłem łóżko i usiadłem na skraju. Płakała. Pochyliłem się i otarłem jej łzy.
- Kochanie nie płacz.
- Żądzą mną hormony, ciągle płaczę.
- Dobrze.
Położyłem się obok niej i objąłem ją w tali. Rękę płożyłem na jej brzuchu.
- Harry gdzie są dziewczynki?- zapytała.
- Liam i Danielle bawią się w rodziców.- odpowiedziałem.
- Jak Louis?
- Zostaje u nas. Kochanie nie przejmuj się już. Kopią jak szalone.- zaśmiałem się czując ich kopnięcia.
- Tak. Hazza głodna jestem.
- Zamówię pizzę.


Jakiś mi nie wyszedł. Mile widziane komentarze i do następnego.

czwartek, 23 maja 2013

25. Rodzinne święta

Liliana 
- Bierzemy ślub- powiedziała Eleanor.
- To wspaniale.
- W sylwestra- dodał zadowolony Louis.
- Skąd ten pośpiech?- zapytał Harry.
- Tak jakoś. 
- Gratulacje- oboje zaczęliśmy ich przytulać.
- Chcemy też, żebyście byli świadkami.
Spojrzałam zaszokowana na parę. Louis wcale nie wyglądał jakby żartował. Pierwszy ockną się Harry.
- Bardzo nam miło- stwierdził i przytulił przyjaciela. Poszłam w jego ślady.
Na zewnątrz czekała na nas limuzyna. Pojechaliśmy nią pod salę. Harry pomógł mi zdjąć płaszcz i zniknęliśmy w tłumie gości. Każdy mi gratulował, a Hazza nie odstępował mnie na krok. Usiedliśmy do stołu aby coś zjeść.
- No i widzisz fajnie jest, a ty nie chciałaś iść.
- Bolą mnie już plecy. Z chęcią bym już wróciła do domu.
- Dla mojej księżniczki wszystko.
Harry złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę wyjścia.
Wigilia
Na święta przyjeżdżają do nas rodzicie Harry'ego. W legginsach i koszulce Harry'ego piekłam ostatnie ciasto. Chłopak i dziewczynki mieli za zadanie ubrać choinkę. Ciasto było upieczone, a ja poszłam na górę się przyszykować. Wzięłam prysznic i ubrałam się w czarną sukienkę, na nogi założyłam czerwone szpilki. Gotowa wyszłam z łazienki. W sypialni siedział Harry ubrany już w garnitur.
- Pięknie wyglądasz.- Stwierdził.- Mam coś dla ciebie.
- Harry nie trzeba.
- Kochanie nie marudź, są święta i chcę ci dać prezent.
Na szyji zapiął mi piękny naszyjnik z serduszkiem. Odwróciłam się do niego przodem i delikatnie pocałowałam.
- Ja też mam coś dla ciebie.
- Jesteś wystarczającym prezentem.
- Ale i tak mam dla ciebie prezent. 
Podałam mu jeden z moich notesów. Spojrzał na mnie zaszokowany.
- Napisałam coś nowego i specjalnie dla ciebie przetłumaczyłam na angielski. 
- Naprawdę, myślałem że nie lubisz jak czytam twoje książki.
- Chciałam zrobić wyjątek.
Pocałowałam go w usta i wyszłam z pokoju zostawiając go samego. Na dole w salonie bawiły się wyszykowane dziewczynki. Zaczęłam rozkładać naczynia na stole. Zostało tylko czekać na rodziców Harry'ego. Usiadłam na kanapie kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Babcia.
 Z podłogi zerwała się Darcy i zaczęła biec w stronę drzwi. Ze śmiechem poszłam za nią otworzyć drzwi.  Przywitałam się z Ann i Robinem. 
- Ja pójdę po Harry'ego.
- No właśnie gdzie on zniknął?
- Czyta.- odpowiedziałam.
Na twarzach rodziców Harry'ego malował się szok. Uśmiechając się pod nosem poszłam na górę. Miło spędziliśmy wspólną Wigilię. Dziewczynki były zadowolone z masy prezentów. Rodzice także. 
- Możecie przenocować u nas.- powiedziałam.
- Nie będziemy siedzieć wam na głowie.
- Z wami, jak wam przetłumaczyć, że nie będziecie przeszkadzać.
- Wrócimy do domu. Trzymajcie się.
Razem z Harry'm zaczęliśmy sprzątać, dziewczynki dawno już spały. Kiedy naczynia były w zmywarce my także poszliśmy spać. W nocy obudził mnie jakiś hałas.
- Harry ktoś jest na dole.- powiedziałam budząc męża,
- Co? Już sprawdzam.
Harry wstał z łózka i zaspany zszedł na dół. Poszłam za nim. Po cichu schodziliśmy na dół. Chłopak podszedł do postaci stojącej w salonie i oboje zaczęli się szarpać. Ja byłam mądrzejsza i zapaliłam światło. Harry zdziwiony spojrzał na naszego włamywacza.
- Louis czy ciebie do reszty pogięło?- zapytał.
Włamywaczem był nasz przyjaciel przebrany za Świętego Mikołaja. Zaczęłam się śmiać. 
- Chciałem wam tylko prezenty przynieść. Dostałem we własne urodziny.
- Nikt nie kazał ci się skradać.- zauważył Harry.
- Lili może chociaż ty docenisz moje poświęcenie.
- Docenię Mikołaju.
Podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. Miał nawet brodę.
- Wiesz co ale ta twoja biała broda mnie kuje.
- Sorki.
Teraz broda na gumce znajdowała się z drugiej strony jego głowy. Oboje z Harry'm zaczęliśmy się śmiać.



W końcu udało mi się przepisać. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

piątek, 17 maja 2013

24. Mistrz naleśników

Liliana
Patrzyłam się na jezioro, później na Harry'ego. Ten szeroki uśmiech i roziskrzone zielone oczy. Położyłam dłonie na jego ramiona i patrząc w jego zielone oczy delikatnie musnęłam jego wargi.
- Za rok będzie stał tu nasz dom.- powiedział obejmując.- Przyjedziemy na wakacje z Darcy, Asią i naszym synkiem.
- Pamiętaj, że to może być dziewczynka.
- Albo jedno i drugie.- stwierdził.
- Nie bądź zachłanny.
- Nie jestem, tylko wymieniam taką ewentualność- powiedział i musnął moje usta.
Trzy miesiące później
Razem z Harry'm będziemy mieli wspaniały prezent dla przyszłych dziadków. Po pierwsze, w końcu powiemy im, że to będą bliźniaki, do tego chłopiec i dziewczynka. Jak się dowiedzieliśmy to myślałam, że ze śmiechu padnę. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Spojrzałam na swój duży brzuszek. Jak na czwarty miesiąc był całkiem pokaźny, a wszystko to sprawka bliźniaków. Byłam zła na cały świat, ale mój humor zmieniał się co chwilę. Zastanawiałam się jak Harry ze mną wytrzymywał. Wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół. Asia i Darcy dyskutowały o czymś z Harry'm, a raczej próbowały przekonać go do swoich racji.
- Harry no proszę my też chcemy iść.
- Jesteście za małe, zostaniecie z Louisem i Eleanor.
- Tatusiu.- dołączyła się trzylatka.
- Nie.
No tak dziewczynki chciały pójść z nami na głupi bankiet. Chcą wyreżyserować film na podstawie mojej książki. Nie za bardzo miałam ochotę iść na tą głupią imprezę. Wszystkie te aktoreczki z idealną figurą i ja. Przecież wiedziałam, że Harry kłamie z mówieniem, że wyglądam pięknie. Przypominam wielką szafę, zastanawiam się co będzie za miesiąc czy dwa. Odsunęłam od siebie męczące kwestie i spojrzałam na mojego męża. 
- O kochanie już wstałaś- zauważył wstając z kanapy.- Śniadanko dla moich skarbów?
- Tak. Wiesz zadajesz głupie pytania.
- Cicho nie marudź.- Dostałam buziaka i poszliśmy do kuchni.- El i Lou wezmą dziewczynki do siebie.
- Wiesz ja nie jestem przekonana co do tego bankietu. Harry ja jestem w ciąży.
- Sama mi wypominasz, że to nie choroba. To twoje przyjęcie musisz się na nim pokazać.
- Dobra, ale tylko na trochę- stwierdziłam niezadowolona.
- No i widzisz, ale mogłabyś się uśmiechnąć. Kocham twój uśmiech. No chyba go dzisiaj nie wyproszę.  Dzisiaj gotuje mistrz naleśników. 
- Mistrz naleśników? Z chęcią bym go poznała.
- Przecież go znasz i to bardzo dobrze.- oburzył się Harry i zabrał się do smażenia tych pyszności. 
Po kilku chwilach postawił mi pod nosem talerz naleśników. Delikatnie się uśmiechnęłam, niech ma co ja będę mu bronić. Zabrałam się za jedzenie mojego śniadania, a później poszłam się szykować na ten durny bankiet. Jakoś wyglądać muszę. Najpierw wzięłam długą kąpiel, później przebrałam się w czystą bieliznę. Założyłam na siebie szlafrok. Wysuszyłam włosy i lekko je podkręciłam. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Pomaszerowałam do garderoby po sukienkę. Wisiałam tam już od paru dni. Dług, granatowa na jedno ramię <klik>. Do tego zwykłe czarne szpilki <klik>. Spojrzałam na zegarek. Do bankietu zostały jeszcze dwie godziny. No to się pospieszyłam.  Ze szkatułki na biżuterię wyjęłam bransoletkę. Z przedmiotem w ręce zeszłam na dół, akurat do domu weszli Louis z Eleanor. 
- Cześć piękna- powiedział standardowo.
- Hej Louis.
- Gdzie Harry, zanim weźmiemy mamy wam coś do oznajmienia.


To tyle, mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

poniedziałek, 13 maja 2013

23. Trochę przeszłości

Liliana
Wyplątałam się z ramion Harry'ego i nie budząc go poszłam do łazienki. Znowu zrobiło mi się nie dobrze, ale to standardowo. Z walizki wyjęłam sobie ciuchy i poszłam pod prysznic. Ubrana, wyszłam z pomieszczenia. Chciałam nie budząc Harry'ego wyjść z pokoju, ale mi się nie udało.
- Lili gdzie idziesz?- zapytał zaspany chłopak.
- Chcę z domu wziąć parę rzeczy. Niedługo wrócę.
- Poczekaj pojadę z tobą- stwierdził.
- Nie trzeba- powiedziałam i wyszłam.
Na korytarzu spotkałam Louisa, z który już umówiłam się wcześniej. Chłopak zawiózł mnie do mojego starego domu. Nie chciał zostać w samochodzie.
- Lou no proszę cię, to za nic nie przypomina miejsca, w którym wy mieszkacie- stwierdziłam pokazując na stary budynek.
- Nie każdy musi mieszkać tam gdzie my. Lili nie przesadzaj.
- Dobra wchodź, żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Ze smętną miną poszłam na górę. Nie miałam ochoty wracać do tego miejsca, ale chciałam zabrać jakieś pamiątki po mamie. Louis przyglądał się mi jak krążyłam bo brudnym mieszkaniu. Zabrałam albumy. 
- Daj to.- powiedział.
- To wcale nie jest ciężkie. Louis błagam nie zachowuj się jak Harry.
- Jesteś w ciąży powinnaś się oszczędzać. Chodź bo jeszcze mnie posądzi o romans z tobą.- zaśmiał się brunet.
- Nie posądzi. Właściwie kiedy wracamy do Londynu?
- Za kilka dni Harry, coś chce jeszcze załatwić z do...
- Z czym Louis?
- Ja ci nic nie mówiłem, ale Harry kupił działkę pod Malinówką, jakoś tak i zamierza zbudować dom.
- Dom? On chyba zwariował.
Nic więcej nie powiedzieliśmy. Lou zaparkował pod hotelem i tym razem ja wzięłam albumu. Chłopak spojrzał na mnie i pokręcił głową. Poszłam na górę do pokoju, który dzieliłam z moim mężem. Harry siedział na łóżku.
- Lili, a ty czemu dźwigasz.
- To nie jest ciężkie. To tylko kilka albumów i zeszytów.- wyjaśniłam kładąc je na komodzie.
- Byłaś w domu?
- No chciałam zabrać pamiątki z domu. Harry nie gniewaj się.
- Pokażesz zdjęcia?- zapytał uśmiechając się.
- No jasne, że tak.
Położyliśmy się na wielkim łóżku i zaczęliśmy przeglądać moje zdjęcia. Harry twierdził, że wyglądam uroczo, a ja że strasznie. Nie miałam zębów i te krótkie loczki. Nawet nie wiem, kiedy wtulona w mojego Harry'ego zasnęłam. Obudziły mnie delikatne pocałunki po szyji i łaskotanie po nosie.
- Harry.- westchnęłam otwierając oczy i odchylając głowę do tyłu.
- Dzień dobry kochanie, wiesz, że przespałaś pół dnia i całą noc.
- Jejku, aż tak długo. To ja się nie dziwię, że jestem aż tak głodna.
- Śniadanko też mam.
- Wspaniały jesteś.
Najpierw zjadłam śniadanie, a później poszłam się przebrać. Nadal się dziwiłam jak mogłam przespać aż tyle. Dzisiaj dla odmiany założyłam spódnicę w kwiatki, czarną bokserkę i jeansową kurtkę <klik>. Przeczesałam jeszcze włosy i wyszłam z łazienki. 
- Muszę ci coś pokazać.



Dzisiaj to tyle. Wyszedł mi jakiś krótki i beznadziejny. Mile widziane komentarze i do następnego.

środa, 8 maja 2013

22. Nowiny

Harry
Siedzieliśmy na podłodze w łazience, Louis sobie poszedł. Lili jeszcze nic mi nie powiedziała. Straszenie się martwiłem, była blada i smutna. Przeczuwałem najgorsze.
- Lili mi możesz powiedzieć wszystko.
- Wiem Harry, ale ja się boję. Nie wiem jak ty zareagujesz.
- Na co kochanie?
- Będziemy mieli dzidziusia.- powiedziała po cichu.
Zaszokowany patrzyłem na swoją ukochaną. Dziecko. Będe tatą, znowu. Chciałem zacząc skakać z radości. Pocałować ją, zatopić się w jej ślicznych oczach, ale na powierzchnie w mojej głowie wyszło jedno z najgorszych moich wspomnień. Przecież i Lili może umrzeć tak jak Julie. 
- Musimy iśc do lekarza.- powiedziałem.
- Słucham, Harry jestem umówiona w Londynie za tydzień.
- Nie musimy iśc teraz. Proszę cię Lili zrób to dla mnie.
Siedzieliśmy w samochodzi i jechaliśmy do jakiegoś lekarza. Lili była jakaś nieobecna.
- Jesteś zły prawda?- zapytała.
- Czemu miałbym być zły? Lili ja się cieszę.
- Jakoś tego nie widać. Po prostu mi powiedz, że nie chcesz tego dziecka.- jak ona może tak myśleć.
- Liliano, kocham ciebie i nasze dziecko, po prostu chcę, żeby zbadał cię lekarz. Martwię się.
- Czemu nie mogłam pójść do lekarza w Londynie?- zapytała.
- Bo Julie umarła przy porodzie, ciąża była dla niej zagrożeniem, nie chcę cię stracić, tylko tyle. 
- Boże Harry. Mogłęś mi od razu powiedzieć. 
- Ja nie wiem jak mogłaś pomyśleć, że się nie cieszę.- obużyłem się.- Nadal mi nie wierzysz w to jak bardzo cię kocham.
- Bo nie wiem dla czego mnie kochasz. Harry jestem zwykła dziewczyną z niewiadomo jakiej rodziny. A ty, sławny, przystojny. Jak dla mnie nie ma to najmniejszego sensu.
- A dle mnie ma sens. Lili nieznając mnie powiedziałaś, że mi pomożesz. Każdego dnia patrzyłem na ciebie, taką piękną uśmiechniętą. Nie ma powodu dla którego cię kocham, bo kocham cię za wszystko. Przywróciłaś w moim życu radość i szczęście.  Jedno czego jestem pewien, to to, zę chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. Proszę cię nie gadaj więcej takich głupot.
- Dobże Harry.
Zaparkowałem pod  gabinetem. Razem weszliśmy do środka. Lili rozmawiała recepcjonistką, a ja nie rozumiałem ani słowa. Jak nic muszę się nauczyć tego polskiego.
- Harry, lekarz już jest.
- To dobrze, ale ja i tak nic nie zrozumiem.- jęknąłem.
- Nie martw się mówi po angielsku.
Weszliśmy do gabinetu. Za biurkiem siedział młody facet w fartuchu.  Wolałbym, żeby to była kobieta. No nic, usiedliśmy na krzesłach. Lili coś powiedziała po polsku.
- No dobrze, to zaparaszam panią na kozetkę i zobaczymy.- powiedział.
- Dobrze.
Lili się położyła i podwinęła bluzkę. Lekarz zbadał ją urządzeniem. Na ekranie pojawił się jakiś obraz.
- To jest państwa dziecko.- pokazal.- Czwart tydzień, nie widzę żadnego zagrożenia. Nie ma co się martwić. Prosze się zgłosić do lekarza w Londynie.
- Naprawdę wszystko jest dobrze.
- Tak. Naprawdę wszystko jest w pożądku. Żona musi więcej odpoczywać niż zwykle, mało się denerwować. Proszę się uśmiechnąć, będzie pan ojcem.
- Tak.
Wyszliśmy na zewnątrz, dalej byłem zaszokowany. Złapałem Lili w tali i przyciągnałęm do siebie. Delikatnie wpiłem się w jej usta. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić.
- Będę ojcem.- zacząłem się drzeć.
- Harry wariacie. 
- Będziemy mieli dziecko, rozumiesz. Boże jak ja cholernie się cieszę. Mówiłem ci, że cię kocham. 
Znowu ją pocałowałem. Bardzo, bardzo ją kochałem. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariata. Co mi tam ojcem będę. Niosąc moją ukochaną szedłem do samochodu. Wróciliśmy do hotelu.
- A gdzie was wywiało?- zapytał Lou na wstępie.
- Musieliśmy pojechać do learza. Harry się uparł.
- Lou ojcem będę.- oznajmiłem.
- Wiem, widziałem jak Lili wymiotuje. To o to chodził z tym nie mów Harry'emu.
- No tak. Będę ojcem.- znowu zaczęło mi odbijać.
- Nie on zonwy zaczyna. Louis znajdz mu jakieś zajęcie.
- No właśnie dzwonili ze szpitala, znaleźli kogoś to mówi po angielsku. Jest problem z ubespieczeniem twojego ojca. Prosili, żebyś przyjechała.
Moje słoneczko, aż pobladł. Bałem się, że mi zaraz zemdleje. 
- To pojadę.- powiedziała po cichu.
- Jadę z tobą.
W szpitalu okazało się, że facet nie ma wcale ubezpieczenia i trzeb zapłacić za cały pobyt. Oczyiwście, że zapłaciłem chociaż Lili protestowała. Sam nie wierzę, że ratuję tyłek temu skurwielowi. Mieliśmy już wcyhodzić kiedy on się obudził. Mówili coś po polsku. Dziewczyna zaczęła płakać.
- Harry chodźmy już proszę.
- Jasne skarbie.


No i jest następny. Mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego. Ps. chcę was zaprosic na moje nowe opowiadanie Nieskończona historia

niedziela, 5 maja 2013

21. Dom

Liliana
Ubierałam się kiedy do łazienki wpadła Darcy i Asia,a za nimi Harry. Widziałam jak te znajome iskierki pojawiają się w jego zielonych oczach. Cóż stałam tam tylko w bieliźnie, jeszcze nie zdążyłam się ubrać. 
- My poczekamy na zewnątrz.- stwierdził i łapiąc obie za ręce wyszedł z łazienki.
Śmiejąc się skończyłam się ubierać. Założyłam biała sukienkę. Dzisiaj pierwszy września i Asia zaczyna szkołę. Uczesałam włosy, lekko się pomalowałam. Gotowa wyszłam z łazienki. Cała trójka siedziała na łóżku.
- Dobra co się stało.
- Mamo ja tez ce do szkoły.- jęknęła Darcy.
- Kochanie jesteś jeszcze za malutka.- wzięłam dziewczynkę wystrojoną w różową sukienkę.
- Ale ja ce z Asią do skoły.
- Ale jak pójdziesz do szkoły to mi samej będzie smutno.
- To ja zostanę z mamusią.- oznajmiła i mnie pocałowała.
Pojechaliśmy wszyscy razem na ten początek roku. Asia była zadowolona ze szkoły. Zjedliśmy obiad na mieście. Harry ciągle rozmawiał przez telefon. Po całym dniu zabawy wróciliśmy do domu.
- Kochanie tylko na mnie nie krzycz.- powiedział od razu Harry.
- Harry coś ty znowu wymyślił.
- Nie ja to Louis.
- Dobra w razie co będę krzyczeć na Louisa. O co chodzi?
- Proszę to dla ciebie. - podał mi do ręki kluczyki.
- Dobra po cholerę mi klucze?- zapytałam.
- Po pierwsze nie mów brzydko bo Darcy wszystko powtarza. Kupiliśmy dla ciebie auto. Wiem, że masz prawko więc auto też ci się przyda. Jest w garażu ty sobie zobaczysz, a ja położę dziewczynki.
Darcy spała w foteliku,a Asia siedziała ledwo przytomna.Harry wziął na ręce swoją córkę, Asia poszła za nimi do domu. Weszłam do garażu gdzie stał jeszcze jeden samochód, a mianowicie niebieski volvo. Otworzyłam go kluczem od Harry'ego i usiadłam na miejscu kierowcy. Z tyłu były dwa foteliki.  
- I jak się podoba?- zapytał Harry otwierając drzwi od pasażera.
- Jest piękny.- powiedziałam.
- Może przejażdżka próbna?
- A dziewczynki?
- Louisa jest u nas, zostanie z nimi.
- To gdzie jedziemy?
- Znam takie miejsce wręcz idealne na piknik.- odpowiedział i pokazał mi koszyk najprawdopodobniej z jedzeniem. - Skusisz się kochanie?
- Skuszę się.
Leżeliśmy na kocu i patrzyliśmy na gwiazdy. Czułam się jak w bajce, mojej własnej bajce.
- Muszę wyjechać na parę dni.- oznajmił mi Harry.
- Czemu?
- Jak wrócę to ci powiem, nie jesteś zła?
- Nie Harry.
Harry
Patrzyłem na jezioro, trawa i drzewa. 
- Chcę to kupić.- powiedziałem do Louisa.
- Chcesz kupić działkę na jakimś odludziu?
- Tak. Patrz jak tu pięknie. Miejsce wręcz wymarzone na wakacje. Zbuduję dom.
- Jesteś walnięty, przecież nie znasz języka. 
- Lili zna język, muszę znaleźć tylko kogoś kto zbuduje mi dom i zimą się nim zajmie. Będzie super.
- Zachowujesz się jak małe dziecko co ta dziewczyna z tobą zrobiła?- zaśmiał się mój przyjaciel.
- Rozkochała w sobie. Chodź, za godzinę mam być u notariusz, później architekta.
Jadąc z powrotem zauważyliśmy pobitego faceta. Louis od razu zatrzymał się. Zawieźliśmy go do szpitala. Jak na tak małą miejscowość dużo ludzi umie mówić tu po angielsku.
- Proszę panią co z nim?- zapytałem pielęgniarki.
- Ma wstrząs mózgu, to panowie go znaleźli?- pokiwałem twierdząco głową.- Zawiadomiliśmy już jego córkę, przyleci z Londynu.
- Londynu? 
- Tak jego córka mieszka w Londynie, trzy miesiące temu zmarła jej matka. Biedna dziewczyna. Ponoć wyszła tam za mąż.
Spojrzałem na Louisa, ten na mnie. To nie mógł być zwykły przypadek. 
- Nie wierzę, że pomogliśmy temu bydlakowi.
- Lili się wścieknie jak nas tutaj zobaczy. Pewnie teraz ląduje w Warszawie.- zauważył Louis
- Pewnie tak. Mamy przerąbane.
Złożyliśmy wyjaśnienia na policji, załatwiliśmy notariusza i wróciliśmy do szpitala. Na korytarzu pojawiła się moja żona.
- Powiedzcie mi, że to nie wy.
- Nie my.- powiedzieliśmy zgodnie.- My go tylko znaleźliśmy pobitego. Kochanie, przecież ci obiecałem, że go oszczędzę.
- To dobrze, że nie wy. Co do jasnej cholery wy tutaj robicie?
- Podziwiamy krajobrazy.- odpowiedziałem i ją przytuliłem.- Nie widziałem cię trzy dni i nawet nie dostałe buziaka.
- Dostaniesz.- dostałem tego mojego buziaka i pojechaliśmy do hotelu.
Liliana
Jak się obudziłam Harry'ego nie było i dobrze chociaż nie widział mojej litanii do kibelka. To był mój zwyczaj od jakiś trzech dni. '
- Lili jesteś?- usłyszałam głos Louisa.
- W łazience.- odpowiedziałam nadal pochylając się nad toaletą. Nie wiedziałam, że on tam wejdzie.
- Co ci jest?- zapytał otwierając drzwi.- Ale fajnie będzie dzidziuś.
- Co? Lou błagam nie mów nic jeszcze Harry'emu.
- Czego ma mi nie mówić.- w drzwiach pojawił się Harry.



No i napisałam dla was kolejny mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego. Ps. Założyłam nowy blog zapraszam : Każdy ma swój cień

środa, 1 maja 2013

20. Długo i szczęśliwie

muzyka
Liliana
Patrzyłam w zielone oczy Harry'ego. Za chwilę mieliśmy wygłosić słowa przysięgi. Harry jak zwykle coś wymyślił. 
- Czy ja mógłbym powiedzieć samemu?- zapytał
- Tak oczywiście.- zgodził się ksiądz.
- Ślubuję Ci zastąpić twojego anioła stróża, gdy ten będzie chciał wziąć urlop, kiedy będzie złamywał nad Tobą ręce i skrzydła, ja wtedy będę. Mi nigdy nie zabraknie sił. Podam Ci rękę gdy będziesz tonęła, stanę twarzą w twarz, oko w oko z Twoim wrogiem, nigdy nie będę się bać. Gdy wieczorem po ciężkim dniu zechcesz spać, ja wtedy będę odstraszać złe sny i szeptać Ci czule do ucha: nie bój się śpij spokojnie, ja tu jestem, ochronię Cię od wszelkiego zła. Ślubuję Ci prawdę, tak piękną i tak zwyczajną. Tą w słońcu czy deszczu. Prawda jest mocą, najważniejszą potęga, niech prawdą będzie wypełnione nasz życie. Ślubuję ci także miłość do końca mojego życia i każdy mój oddech będzie dla ciebie.
Łzy zebrały mi się w oczach. O Boże powiedzcie mi jako go nie kochać. Zebrałam jakoś swoje myśli w całość i też zaczęłam mówić.
-Ślubuje zostać przy Tobie nawet gdy nie będę miała sił wypowiedzieć Twojego imienia, kiedy będzie zabierać Cię choroba i gdy będziesz całkiem zdrowy. Kiedy będzie potrzeba oddać swoje życie za Ciebie, odebrać każde cierpienie, wysuszyć i schować każą łzę, która nie będzie łzą szczęścia-zrobię to bez wahania. Ślubuje, że nie będę dla Ciebie tylko żoną, ale także przyjaciółką u której zawsze znajdziesz zrozumienie, która będzie patrzeć na świat z dystansem i tą która podzieli z Tobą Twoje pasje. Ofiarowuję Ci całe swoje serce i głowę pełna myśli o Tobie oraz całą siebie ze swoimi wadami i zaletami, po prostu całą swoją bezwarunkową miłość.
- Teraz wymięcie się obrączkami.
- Liliano przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ducha Świętego Amen.
- Harry przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ducha Świętego Amen.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Harry delikatnie złapał moją twarz w dłonie i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Jak tylko wyszliśmy na zewnątrz Harry wziął mnie na ręce i zaczął kręcić. Lou wykupił chyba cały zapas ryżu. Nie przejmowałam się tym, ani ludźmi ciekawie nam się przyglądającym. Objęłam mocniej za szyję Harry'ego i tym razem ja wpiłam się w jego usta.
- Kocham cię.- powiedzieliśmy jednocześnie.
Najpierw pojechaliśmy z Harry'm na przejażdżkę dorożką. Wenecja o tej porze wyglądała jeszcze piękniej. Harry objął mnie ramieniem.
- Masz jakieś jeszcze marzenia? Żebym mógł spełnić następne.
- Jedno, ale ono może poczekać.- odpowiedziałam.
- Powiedz, zawsze można marzyć o czymś innym.
- Harry nie w tej chwili.
Poczułam jego wargi na mojej skroni. Przejażdżka była długa, ale dla mnie i tak za krótka. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie, z Harry'm długo nie siedzieliśmy z naszymi nielicznymi gośćmi. Harry przeniósł mnie przez próg sypialni, ale nie tej co wcześniej. Ta była inna, pełna tulipanów i palących się świec. 
- Matko ile tulipanów.- powiedziałam.
- Dużo.- stwierdził Harry i zaczął mnie całować.
Najpierw w usta, później po szyji. Stałam do niego tyłem, a on męczył się z guziczkami mojej sukni. Dosyć dużo ich tam było. Zaczęłam się śmiać jak masa białej koronki układała się wokół moich kostek, a Harry westchną w ulgą. Teraz ja zabrałam się za rozbieranie mojego męża. Najpierw czarna marynarka, później krawat i biała koszula.  Tutaj guziczków było mniej. Harry wziął mnie na ręce i skierował się w stronę wielkiego łóżka.
- Ładna ta koronka.- powiedział i zdjął mój stanik.- Ale będzie mi przeszkadzać.
Jego usta zaczęły powolną wędrówkę od moich ust, przez piersi do koronki białych majtek. To była tortura, przyjemna tortura. Czarne spodnie Harry'ego dołączyły do ciuchów na ziemi, zaraz później resztka naszej bielizny. Poczułam jak we mnie wchodzi.Patrzył mi głęboko w oczy, każdy jego ruch był tak delikatny i subtelny.  Pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, a ruchy szybsze. Oboje unosiliśmy się na sam szczyt by za chwilę razem spaść. Właśnie spędziłam najwspanialsze kilka godzin w moim życiu. Nawet nie wiem ile spałam, ale słońce wkradające się do sypialni mnie obudziło. Leżałam wtulona w mojego Harry'ego, przykryta tylko białym prześcieradłem. Przymknęłam z powrotem oczy i zasnęłam. Obudziło mnie łaskotanie po plecach. 
- Lili kochanie.- wymruczał mi do ucha.
- Daj spać.- powiedziałam.
- Ale ja się stęskniłem za twoimi zielonymi oczami.
- Jesteś straszny.- stwierdziłam i otworzyła oczy?- Zadowolony.
- Nawet bardzo.- zmoknął mnie w usta.
- To ja idę dalej spać.- zamknęłam oczy.
Harry nie odpuszczał i zaczął mnie całować po szyji i ramieniu. Nic nie dało odganianie go. Znowu otworzyłam oczy i zgromiłam go wzrokiem.
- Jestem głodna.- stwierdziłam.
- To idziemy na śniadanie, czy mam zamówić?
- Możemy iść. Pójdę pod prysznic.
Owinęłam się prześcieradłem i poszłam do łazienki zanim Harry zdążył coś powiedzieć zniknęłam za drzwiami. Trochę się jeszcze wstydziłam swoich blizn przed Harrym. Na plecach miałam ich całkiem sporo. Wzięłam szybki prysznic i ubrała  się w sukienkę, na nogi założyłam buty na koturnie. Włosy zebrałam w kok i wyszłam z łazienki. Harry w samych bokserkach leżał na łóżku.
- Ale mam piękną żonę.- powiedział wstając.
Objął mnie od tyłu. Jego usta jeździły po mojej szyji i ramionach.  Odpiął zamek mojej sukienki.
- Harry nie.- powiedziałam odsuwając się od niego.
- Skarbie co się dzieje?
- Nic. Chodź pójdziemy na to śniadanie. 
Obrócił mnie w swoich ramionach. Podniósł moją głowę do góry, tak że teraz patrzyłam w jego zielone oczy.
- Proszę powiedz mi co się dzieje.
- Nic się nie dzieje.
- Lili nie ładnie tak kłamać. Mi możesz powiedzieć wszystko. O co chodzi?
- O blizny.- powiedziałam cicho.
- Blizny? Lili ich prawi nie widać, ja ich nie widzę. Chodź pokażę ci.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę łazienki. Mało sobie nie połamałam nóg, tak szybko mnie prowadził. Ustaliśmy na przeciwko lustra. Zsuną sukienkę z moich ramion. 
- Spójrz tutaj nic nie ma. Nic, zupełnie nic. 
- Nic.- powtórzyłam.
- No widzisz.- pocałował mnie w usta.- Mam najpiękniejszą żonę na świecie.

Tak jak obiecałam, jest środa i dodaję wam nowy rozdział wprost z samochodu. Kocham mobilny internet. Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.