Harry
Każdy w życiu ma jakieś marzenie, jakiś cel do którego dąży. Ja najpierw chciałem śpiewać, dopiąłem swego. Później spotkałem dziewczynę w której bez pamięci się zakochałem, a teraz ja mam córkę ale jej już nie ma. Wszystko się posypało, teraz chodzę po sadach i kuratorach.
- Dziecko powinno wychowywać się w pełnej rodzinie.- powiedziała kobieta siedząca za biurkiem.
- Czy pani coś sugeruje?
- Mówię, że Darcy może mieć lepsze warunki do życia.
- Pani chyba sobie ze mnie żartuje. Daję jej wszystko co możliwe, a pani mi mówi, że może mieć lepsze warunki do życia.
- Zajmują się nią ciągle opiekunki, pana często nie ma w Londynie. Darcy powinna zamieszkać z dziadkami.
No tak rodzice Julie mogłem się tego spodziewać. Będą mi uprzykrzać życie do śmierci.
- To jest moje dziecko, nie ich i ja będę wychowywać. Z nikim jej nie będzie lepiej.- warknąłem.
- Sąd będzie kierował się dobrem dziecka. Gdyby miał pan, narzeczoną a przynajmniej dziewczynę, to już było by inaczej.
- Mam narzeczoną, planujemy się pobrać.- wypaliłem.
- A to zmienia postać rzeczy, kiedy pańska narzeczona będzie mogła przyjść z nami porozmawiać?
- Niedługo.- odpowiedziałem.
Liliana
Harry, bo tak nazywał się zielonooki zaczął opowiadać o swojej dwuletniej córeczce Darcy, o swojej narzeczonej która zmarła przy porodzie dziewczynki i o kuratorze który chciał mu odebrać dziecko. Bardzo szkoda mi go było.
- Nakłamałem, że mam narzeczoną, i że niedługo bierzemy ślub.
- Jesteś gotowy dla córki spędzić dwa lata życia z zupełnie obcą dziewczyną tylko po to aby nie stracić dziecka?- zapytałam, dla mnie jego poświęcenie było wręcz niezrozumiałe dla mnie.
- Tak, nie chcę stracić Darcy jest dla mnie najważniejsza.- odpowiedział.- A twoja historia jaka jest?
- Też nie jest wesoła.
- Liliano ja ci opowiedziałem, teraz ty odwdzięcz się tym samym.
Takim sposobem opowiedziałam mu o ojcu alkoholiku, matce i młodszej siostrze. O pracy w kawiarni. Siedzieliśmy na tej ławce, dopóki słońca nie przysłoniły ciemne chmury. Wstałam z ławki razem z Harry'm. Patrzyłam jak z opuszczoną głową idzie w przeciwnym kierunku.
- Harry.- zawołałam za nim, chłopak się odwrócił i w tej samej chwili runą deszcz.
- Jeżeli chcesz to ci pomogę.- powiedziałam.
- Proszę powtórz.
- Mogę ci pomóc, chyba jestem miła i lubię dzieci. Nie znamy się, ale na prawdę mogę ci pomóc.
Chłopak w trzech krokach pokonał dzielącą nas odległość, w zielonych oczach malowała się nadzieja.
- Przecież mnie nie znasz.
- Ale mogę ci pomóc.
Każdy w życiu ma jakieś marzenie, jakiś cel do którego dąży. Ja najpierw chciałem śpiewać, dopiąłem swego. Później spotkałem dziewczynę w której bez pamięci się zakochałem, a teraz ja mam córkę ale jej już nie ma. Wszystko się posypało, teraz chodzę po sadach i kuratorach.
- Dziecko powinno wychowywać się w pełnej rodzinie.- powiedziała kobieta siedząca za biurkiem.
- Czy pani coś sugeruje?
- Mówię, że Darcy może mieć lepsze warunki do życia.
- Pani chyba sobie ze mnie żartuje. Daję jej wszystko co możliwe, a pani mi mówi, że może mieć lepsze warunki do życia.
- Zajmują się nią ciągle opiekunki, pana często nie ma w Londynie. Darcy powinna zamieszkać z dziadkami.
No tak rodzice Julie mogłem się tego spodziewać. Będą mi uprzykrzać życie do śmierci.
- To jest moje dziecko, nie ich i ja będę wychowywać. Z nikim jej nie będzie lepiej.- warknąłem.
- Sąd będzie kierował się dobrem dziecka. Gdyby miał pan, narzeczoną a przynajmniej dziewczynę, to już było by inaczej.
- Mam narzeczoną, planujemy się pobrać.- wypaliłem.
- A to zmienia postać rzeczy, kiedy pańska narzeczona będzie mogła przyjść z nami porozmawiać?
- Niedługo.- odpowiedziałem.
Liliana
Harry, bo tak nazywał się zielonooki zaczął opowiadać o swojej dwuletniej córeczce Darcy, o swojej narzeczonej która zmarła przy porodzie dziewczynki i o kuratorze który chciał mu odebrać dziecko. Bardzo szkoda mi go było.
- Nakłamałem, że mam narzeczoną, i że niedługo bierzemy ślub.
- Jesteś gotowy dla córki spędzić dwa lata życia z zupełnie obcą dziewczyną tylko po to aby nie stracić dziecka?- zapytałam, dla mnie jego poświęcenie było wręcz niezrozumiałe dla mnie.
- Tak, nie chcę stracić Darcy jest dla mnie najważniejsza.- odpowiedział.- A twoja historia jaka jest?
- Też nie jest wesoła.
- Liliano ja ci opowiedziałem, teraz ty odwdzięcz się tym samym.
Takim sposobem opowiedziałam mu o ojcu alkoholiku, matce i młodszej siostrze. O pracy w kawiarni. Siedzieliśmy na tej ławce, dopóki słońca nie przysłoniły ciemne chmury. Wstałam z ławki razem z Harry'm. Patrzyłam jak z opuszczoną głową idzie w przeciwnym kierunku.
- Harry.- zawołałam za nim, chłopak się odwrócił i w tej samej chwili runą deszcz.
- Jeżeli chcesz to ci pomogę.- powiedziałam.
- Proszę powtórz.
- Mogę ci pomóc, chyba jestem miła i lubię dzieci. Nie znamy się, ale na prawdę mogę ci pomóc.
Chłopak w trzech krokach pokonał dzielącą nas odległość, w zielonych oczach malowała się nadzieja.
- Przecież mnie nie znasz.
- Ale mogę ci pomóc.
Dzisiaj taki krótki, ale mam nadzieję że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.
booski :D ja juz chce nastepny :D -patrysia
OdpowiedzUsuńWow,świetny!
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć że wyszedł Ci genialny rozdział. Zresztą zawsze Ci takie wychodzą :) Fajnie że mu pomoże. Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńjak zawsze genialny ale za krótki jak dla mnie rozdział ponieważ chce wiedziec co jest dalej !! nie mogę się doczekac następnego !!!!!!!chce już nowy rozdział zaciekawiłaś mnie bardzo tą historią jest świetna !!!:*
OdpowiedzUsuńno tak tak Lily dobroduszna. Hehe super
OdpowiedzUsuńboska, ale chce już nową i dłuższą ! <3<3
OdpowiedzUsuń