poniedziałek, 29 kwietnia 2013

19.Niespodzianka


Liliana
Cały tydzień zwiedzaliśmy najróżniejsze miejsca. Jak co wieczór zmęczona wróciłam z Harry'm do hotelu. Zjedliśmy kolacje w hotelowej restauracji i poszliśmy na górę do pokoju. Harry zatrzymał mnie przed samymi drzwiami.
- Kochanie ostatnio mówiłaś, że chciałabyś wziąć ślub nocą.- powiedział Harry.- Musisz się tylko przebrać.
- Co? Harry coś ty znowu wymyślił. Przecież twoja mama chciała być na ślubie.
- O nic się nie martw.- pocałował mnie i wprowadził do pokoju.- To ja was zostawiam.
Zostałam z Danielle i Eleanor wyszykowane w sukienki. Z łazienki wyszła Gemma, też wystrojona. Nie pasowałam do nich w moich trampkach i szortach.
- Idź pod prysznic.- rozkazała mi Dani.
Posłusznie wykonałam polecenie, bo miałam na to ochotę od dobrej godziny. Po krótkim prysznicu bo tylko na to mi pozwolono. Tylko w satynowym szlafroku i koronkowej bieliźnie wróciłam do sypialni.
- Powie mi któraś o co chodziło Harry'emu.
One nic mi nie powiedziały tylko pokazały mi suknie ślubną. Muszę stwierdzić, że była ona piękna. Harry zwariował, spełniać każde moje marzenie. Przy pomocy dziewczyn ubrałam to cudo. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, z fryzurą zrobioną przez fryzjerkę i makijaż wyglądałam jak księżniczka wyjęta wprost z baśni. Założyłam jeszcze sandałki na obcasie.
Harry
Ubrałem się w garnitur, z łazienki wyszedł Louis też już ubrany. Teraz to na prawdę miałem tremę.  Ślub, tym razem prawdziwy z kobietą mojego życia. Jak zwykle miałem, źle zawiązany krawat. Lou śmiejąc się ze mnie poprawił mi go.
- Masz obrączki?- zapytałem.
- Mam, nie denerwuj się, raz już przecież powiedziała tak.
- Wtedy to co innego. Chodź zobaczymy jak tam Darcy i Asia.
- No właśnie, tak będzie dobrze. Zajmiesz się czymś.
Moje dwie księżniczki były już ubrane i siedziały z moją mamą. Obie ubrane w piękne sukieneczki.  Asia w białą, a Darcy w kremową 
- Tatusiu, a dzie mama?- zapytała Darcy jak wziąłem ją na ręce.
- Też się musi ubrać. Gotowe moje piękne?- zapytałem.
- Tak.- odpowiedziała mi Asia.
My pojechaliśmy wcześniej do kościoła. Sam plac o tej porze wyglądał prześlicznie. Lili ma całkiem fajne marzenia. Jeszcze liczni turyści patrzyli na mnie dziwnie, ale nie co dzień człowiek się żeni.
Liliana
Nie byłam pewna, nagle ogarnęły mnie wątpliwości, ale patrząc na Harry'ego stojącego po drugiej stronie moje obawy uciekły w niepamięć.  Szłam prowadzona przez Louisa. Asia i Darcy rzucały kwiatki. Lou chyba na poważnie wziął rolę ojca i powiedział do Harry'ego.
- Tylko ją skrzywdzisz a pożałujesz.
O mało co nie zaczęłam się śmiać na jego słowa. Trzymając Harry'ego za rękę podeszliśmy do księdza. 


Dzisiaj taki rozdział, nowy dodam w środę. Mam nadzieję, że się podobał mile widziane komentarze i do następnego.

piątek, 26 kwietnia 2013

18. Wakacje w Wenecji

Liliana
Leżałam z okularami na nosie i zażywałam kąpieli słonecznych. Harry, Darcy i Asia bawili się w basenie. Widziałam ich uśmiechy na twarzy. Wstałam z leżaka i poszłam szykować obiad. Pilnowałam mięsa  na patelni kiedy poczułam jak Harry mnie przytula, był cały mokry.
- Wiesz kochanie za parę dni Darcy jedzie do dziadków, Asia jedzie na ten obóz może i my byśmy gdzieś pojechali. Patrz za miesiąc kończą się wakacje, a my nigdzie nie wyjechaliśmy.
- Jak chcesz skarbie.- powiedziałam, nie odrywając.
- Lili, chcę wiedzieć czy masz ochotę na małe wakacje we dwoje.- zaczął całować mnie po szyji.
- No dobra mam ochotę.- odpowiedziałam.- Harry bo się spali.
- To zamówimy pizze.
- Harry przestań.- poprosiłam. Chłopak po chwili odsunął się ode mnie.- Zobaczysz co robią dziewczynki?
- Już idę.- pocałował mnie w policzek i poszedł.
Skończyłam robić obiad i poszłam zawołać resztę. Harry właśnie udawał samolot z Asią na rękach. Moja siostra śmiała się głośno.
- Obiad gotowy.- powiedziałam.
Tym razem Harry na ręce wziął Darcy. Posadził dziewczynkę przy stole i zaczął ją karmić. Mała odmawiała jedzenie.
- Ja ce, żeby mama mnie nakarmiła.- oznajmiła poważnie.
Zamieniłam się z loczkiem na miejsca i zaczęłam ją karmić. Ode mnie zjadła praktycznie wszystko. Po obiedzie pojechaliśmy do kina na bajkę.  Dołączył się do nas Liam i to dobrowolnie. Ten to lubi bajki. Dziewczynki zostawiliśmy pod opieką chłopaka a sami poszliśmy na spacer. Harry objął mnie ramieniem i tak spacerowaliśmy między drzewami.
- To mój ulubiony park.- stwierdził Harry.
- Czemu?
- Bo tutaj spotkałem ciebie.- chłopak musnął moje usta.
Usiedliśmy na jednej z ławek i zastanawialiśmy się gdzie pojedziemy na te wakacje. Padło na Wenecję.
Wczoraj zawieźliśmy Darcy do dziadków, już dzisiaj Asia jedzie na kolonie. Mam obiekcje przed wysłaniem jej samej na całe dwa tygodnie. Przecież to siedmioletnia dziewczynka, ale Harry kazał mi przestać być nadopiekuńczą. 
- Na pewno masz wszystko?- zapytał Harry jak byliśmy już na dworcu i kto tu jest nadopiekuńczy.
- Tak, mam wszystko tato.- powiedziała Asia, a mnie i Harry'ego zamurowało.- Przepraszam.
- Nie przepraszaj słoneczko.- stwierdził Harry i ją przytulił.- No to masz być grzeczna i dobrze się bawić. Uważaj na siebie.
Pocałował ją w czoło i zaprowadził do autokaru. Wrócił do mnie. Machaliśmy Asi na pożegnanie. 
- To teraz my wybieramy się na wakacje.- ten wariat wziął mnie na ręce i niósł do samochodu.
Pakowałam do walizki szorty, letnie sukienki i takie tam. Harry ciągle mi przeszkadzał. Zwariować z nim idzie, a w nocy mamy samolot. W końcu udało mi się jakoś spakować. Poszłam wziąć szybki prysznic. Przebrałam się jeansowe szorty i koszulkę w paski <klik>. Wyszłam z sypialni ciągnąc za sobą swój bagaż.
- Daj ja to z niosę.
- Przecież to wcale nie jest takie ciężki.- jęknęłam, nie lubię jak ktoś wyręcza mnie w rzeczach które mogę sama zrobić.
- Nie marudź.- cmoknął mnie w policzek i zniósł walizkę na dół.
W salonie czekał na nas Louis, który miał nas zawieźć na lotnisko. Plus lecenia nocnym samolotem jest taki, że przynajmniej nie spotkamy fanek chłopaków.
- Tylko nie zróbcie małych Hazziątek.- pouczył nas Louis na pożegnanie.- Bawcie się dobrze.
W końcu byliśmy w samolocie. Lot nie był długi bo trwał tylko cztery godziny. Trzy przespałam na ramieniu Harry'ego. Zawieźliśmy nasze bagaże do hotelu i poszliśmy na spacer. Słońce tylko ce wzeszło, na ulicach nie było dużo turystów. Otwierały się pierwsze restauracje. Zaszliśmy do jednej na śniadanie. Omlet z serem pyszności. 


No i mamy kolejny, mam nadzieję że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

17. Dziadkowie

Liliana
Stałam w drzwiach nowego pokoju Asi i z szerokim uśmiechem patrzyłam jak Harry rozstawia różowe ramki. Odwrócił się do mnie przodem. Zielone oczy miał roziskrzone. 
- Spodoba się jej?- zapytał
- Tak.- odpowiedziałam.
- To dobrze. Mam też formularze do szkoły. Trzeba ją zapisać.
- Tak, ale nie do prywatnej.
- Lili nie sprzeczaj się ze mną. Przecież to zdolna dziewczynka, w prywatnej szkole będzie mogła się rozwijać. - spojrzał na mnie maślanymi oczami a ja jak zwykle uległam.
- Jesteś nie możliwy.- stwierdziłam i wyszłam.
Doszłam do salonu kiedy Harry złapał mnie w tali i zaczął kręcić. Zaczęłam głośno się śmiać. 
- Kocham cię wariacie.- stwierdziłam jak w końcu moje nogi dotknęły ziemi.- Musimy jechać po dziewczynki.
- Już, to idź się ubieraj.
Cmoknęłam go jeszcze w usta i poszłam na górę. Z wieszaka zdjęłam sukienkę w paski.<klik> Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i włosy zebrałam w warkocz. Zeszłam na dół.
- Harry kochanie jestem gotowa.- powiedziałam wchodząc do salonu. 
Na kanapie siedziała jakaś para. Trochę mnie to zaszokowało bo Harry nie za bardzo był zadowolony.
- Lili słonko to są rodzice Julie.
- Dzień dobry państwu.
- Dzień dobry. Dziecko mogłabyś zostawić nas samych.
- Tak.-odpowiedziałam zaszokowana.
- Nie Lili zostań. Mówcie przy niej, nie mam przed nią żadnych tajemnic.
- Uważamy, że ona jest nieodpowiednią osobą do wychowywania Darcy.
- Słucham?- było mi przykro.
- Nieodpowiednią? Ja uważam inaczej. Kocha Darcy jak własną córkę, nie ma bardziej odpowiedniej osoby. 
- Jesteś zaślepiony. 
- Nawet jeśli nie pozwolę wam zabrać mi dziecka. Nie macie podstaw. Darcy jest moją córką, a to że jesteście jej dziadkami nie daje wam prawa nad decydowaniem kto ją będzie ze mną wychowywał. Julie nie ma, umarła teraz ja i Lili jesteśmy rodzicami dla Darcy. 
- Ale Harry.
- Co ja? Przepraszam nie mamy dużo czasu, muszę odebrać dziewczynki od mojej mamy. 
Zaszokowani wstali z kanapy i wyszli z domu. Spojrzałam na swojego męża.
- Harry to są jej dziadkowie.
- Wiem ja im nie bronie kontaktów tylko niech nie układają mi życia. Nie pozwolę cię obrażać. Chodź jedziemy.
Harry złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Jechaliśmy jakiś czas w milczeniu.
- Lili słoneczko a co myślisz nad ślubem kościelnym??
Spojrzałam na niego zaszokowana. Podniosłam do góry rękę i przeniosłam na złotą obrączkę na moim palcu. Przypomniała mi się jak Ann była zawiedziona, że tylko cywilny bierzemy. 
- Wiesz ja jestem już twoją żoną.- zauważyłam.
- Wiem kochanie, ale ja bym chciał jeszcze tak przed Bogiem przysiąc ci miłość do końca życia.
Wzruszyły mnie te jego słowa. Jako dziecko zawsze marzyłam o białej sukni i księciu z bajki. Jedno z marzeń się spełniło, czemu drugie miało by nie.
- Już raz powiedziałam tak, drugi raz też mogę to zrobić.
Harry na chwilę spuścił wzrok z drogi i spojrzał na mnie. Chciał mnie pocałować.
- Ale do tego musimy żyć. Patrz na drogę.
Chłopak posłusznie odwrócił wzrok. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam. 
- Słoneczko jesteśmy na miejscu.- obudził mnie Harry.
- Znowu zasnęłam. Jejku.
Wysiadłam z samochodu i trzymając Harry'ego za rękę poszliśmy do drzwi. Jak tylko je otworzył było można usłyszeć dziecięce śmiechy.
- Babciu mogę soku?- zapytała moja siostra.
- Już słoneczko.
Ann podniosła się z kanapy, poczochrała ją po blond czuprynce. Spojrzała na nas.
- O już jesteście.
- Tak.- powiedział Harry.
- Mama.- krzyknęła Darcy.
Wzięłam ją na rączki. Te jej roześmianie czekoladowe oczka były wszystkim czego potrzebowałam.
- Hej kruszynko.- pocałowałam ją w czółko.- Ale się za tobą stęskniłam.
Asia tuliła się do Harry'ego. 
Postanowiliśmy zostać na noc. Dziewczynki już dawno spały. Siedzieliśmy na kanapie w salonie. Ann przyniosła nam po lampce wina.
- Myślicie o następnym dziecku?- zapytała Ann, a ja o mało co nie zakrztusiłam się winem.
- Mamo.
- No co, Darcy mówiła, że chce mieć braciszka. Fajnie by było mieć wnuka. Bo dwie wnuczki mam.
- Co? A Asia, no tak. Mamo jeszcze nie rozmawialiśmy o dzieciach.
- To pomyślcie.



Krótki, bo na szybko pisany, ale mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego. PS. Gimnazjaliści powodzenia na egzaminach.

niedziela, 21 kwietnia 2013

16. Prawda

Liliana
- Masz być grzeczna i słuchać się Ann.-  pouczyłam Asię.
- Dobrze Lili.
- Opiekuj się Darcy i na prawdę bądź grzeczna.
- Lili będę grzeczna. Obiecuję.
- To widzimy się za tydzień.
Jeszcze raz ją uściskałam. Blondyneczka z zadowoleniem usiadła na siedzeniu samochodu. Louis pozwolił jej siedzieć z przodu. Podbiegła do mnie Darcy.
- Mamusiu ale nigdzie nie pojedziesz?
- Nie szkrabie. Jak wrócisz to ja nadal tam będę. 
- To dobrze.
Zapięłam ją w foteliku i poczochrałam po kręconych włoskach. Pocałowałam ją w czółko i zatrzasnęłam drzwi. 
- Lili mnie też przytulisz?- zapytał Louis 
- No chodź do mnie.
On jak przytula człowieka to mało nie udusi człowieka. Bolały aż mnie żebra.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Jak ciebie nie było to Harry był nieznośny.
- A to Harry. Dostanie się mu, żeby być nieznośnym kto to widział.
- Louis mógłbyś przestać obściskiwać z moją żoną?- zapytał Harry.
- O nie bądź samolub i podziel się nią trochę.
- Masz Eleanor.
- Później cię poprzytulam jak tego samoluba nie będzie. 
- Dobra Louis.- najśmieszniejsze było to, że Louis udawał, że mówi szeptem.
Patrzyłam jak odjeżdżają, Harry mnie przytulił.
- To co jedziemy na zakupy?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do jego auta. Przez trzy godziny wypieraliśmy meble. Harry był taki kochany. Kto by się w nim nie zakochał. Byłam tak zmęczona po tych zakupach, że przysnęłam w samochodzie. Obudziłam się jak niósł mnie do pokoju.
- Zasnęłam?- zapytałam mocniej łapiąc się jego szyji.
- Tak. Nie chciałem ci budzić.- odpowiedział.
- Możesz mnie już postawić.
- Ale ty jesteś strasznie lekka. Trzeb cię podtuczyć.
- Będę gruba i nie będziesz mnie już kochał.- stwierdziłam.
- Będę ci kochał zawsze i wszędzie.- odpowiedział. 
Postawił mnie dopiero u siebie w sypialni. Poczułam jego delikatne usta na swoich. To było przyjemne uczucie. Jak znikał świat wokół mnie. Wplotłam palce w jego loczki i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Jego ręce powędrowały pod moją bokserkę, a mnie natychmiastowo sparaliżowało. Nie odsunęłam się od niego, ale Harry wyczuł moje wahanie. Kilka łez spadło z moich oczu.
- Kochanie co jest?- zapytał.
- Nie nic.
- Na pewno ja cię nie chcę do niczego zmuszać.
- Harry nie zmuszasz.
Tym razem to ja zaczęłam go całować.Przez głowę zdjął mi bluzkę i rzucił ją w nieokreślonym kierunku. Całował mnie po całej twarzy, zjechał pocałunkami na moją szyję przez dekolt do linii jeansów.
- Mogę?- zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową. Odpiął guzik moich spodni i zsuną je do samych kostek. Stałam przed nim tylko w czarnej bieliźnie. Podniósł mnie i położył na łóżku.On też rozebrał się z ciuchów. Całował każdy centymetr mojego ciała. Wiłam się pod jego dotykiem. Najpierw zdjął ze mnie stanik. Dłońmi pieścił moje piersi. Ciche jęki wydobywały się z moich ust. Dolna partia naszej bielizny dołączyła do reszty naszych ciuchów walających się po całej sypialni.
- Będę delikatny.
Podświadomie czekałam na ból, ale się go nie doczekałam. Była tylko sama rozkosz. Czułam każde dotknięcie, każdy ruch, każdą delikatną pieszczotę, ale ani odrobiny bólu. Leżałam na brzuchu zmęczona. Uśmiech nie schodził mi z ust. Harry wodził palcem po moich plecach. Obrysowywał palcem bliznę na moich plecach.
- Kto ci to zrobił?- zapytał.
Przekręciłam głowę na drugą stronę tak że mogłam patrzeć w jego zielone oczy.
- Kiedy miałam 15 lat...- zaczęłam.
- Powiedz mi, że to nie to o czym myślę.- przerwał.- Proszę powiedz, że to nie twój ojciec i że cię do niczego nie zmuszał.
- Nie mogę Harry.
- Wtedy w dniu ślubu ty się przestraszyłaś. Lili czemu nic mnie nie powiedziałaś.
- Bałam się, że zaczniesz mną gardzić.
- Co? Lili ty tego nie chciałaś. 
Harry zerwał się z łóżka i zaczął się ubierać. Poszłam w jego ślady. Miałam na sobie tylko jeansy i stanik kiedy chłopak wziął kluczyki od auta.
- Harry co ty zamierzasz zrobić?- zapytałam.
- Zabiję skurwiela. Za to, że kiedykolwiek śmiał cię skrzywdzić.- odpowiedział i wyszedł.
Nie przejmowałam się tym, że jestem praktycznie nie ubrana. Szłam za nim. Nie chciał się zatrzymać.
- Harry to nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma. Nie wyobrażam sobie, że ktoś chodzi po ziemi, że ktoś mógł tak wykorzystać swoje dziecko. Dzisiaj też się bałaś?- pokiwałam twierdząco głową.- Boże Lili ja przepraszam.
- Nie masz za co. Harry proszę uspokój się, nigdzie nie jedź.
Chłopak mnie nie słuchał. W drzwiach minął Louisa. Tak Lou to moja ostatnia deska ratunku.
- Lou błagam zrób coś.- poprosiłam pasiastego.
- Sex się nie udał?
- Nawet tak nie żartuj.- powiedział Harry. 
- Lou on chce lecieć do polski.
- Po cholerę.
- Zabić skurwiela, który wykorzystał własną córkę.- odpowiedział mu Harry.
- Co? Twój tata zrobił coś takiego? Nie mam zamiaru go zatrzymywać, tylko mu pomogę.
Patrzyłam spanikowana na chłopaków. Łzy zebrały się w moich oczach. Zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.
Harry
Cała wściekłość ustąpiła jak patrzyłam na jej łzy. Już miałem powiedzieć, że zabiję go przy innej okazji kiedy ona zemdlała. Lou w ostatniej chwili zdążył ją złapać. Położył ją na kanapie.
- Lili kochanie otwórz oczy.- poprosiłem.- Lili nigdzie nie jadę, tylko proszę otwórz oczy.
W końcu je otworzyła. Odetchnąłem z ulgą. 
- Ale mnie przestraszyłaś.- powiedziałem.
- To wy zamierzaliście popełnić morderstwo. Harry to już niczego nie zmieni. On już nie może skrzywdzić mnie, ani Asi.
- Już was nie skrzywdzi obiecuję.
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.

No i jest kolejny, ale mnie dawno nie było. Trochę dużo mam na głowie. Mam nadzieję, ze się podobał Mile widziane komentarze i do nastepnego.

wtorek, 16 kwietnia 2013

15. Uśmiech

Liliana
Zajechaliśmy pod dom. Asia i Darcy bawiły się z Louisem. W domu był straszny bałagan. Standardowo. Gdy tylko mnie zobaczył od razu zerwał się by mnie przytulić. 
- No Harry, nie wiedziałem, że z ciebie taki damski bokser. - powiedział Lou, a ja już nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać.- Lili ty się musisz przeprowadzić do nas. 
- Oczywiście Louis.- stwierdziłam.
- Kochanie chcesz mnie opuścić?- zapytał Harry obejmując mnie w tali. Pasiasty zrobił wielkie oczy, a  po chwili szeroko się uśmiechał.
- No chyba muszę wam pogratulować.
- Czego?- zapytałam.
- No przecież jesteście razem.
- Louis o ile wiem ślub wzięliśmy z dwa miesiące temu.- powiedział Harry.- Nie sprawiły si kłopotu.
- Nie Darcy i Asia to grzeczne dziewczynki. 
Spojrzałam na obie jak grzecznie się bawiły. Kto by pomyślał, że to wszystko tak się skończy.  
- Harry możemy pogadać?- zapytał Louis.
- Jasne stary.
Harry
Poszedłem za Louisem do kuchni. Zastanawiało mnie o czym chciał rozmawiać.
- Jesteście razem?
- Tak Lou jesteśmy razem.
- Ale mi chodzi czy tak na prawdę.
- Wiem o co ci chodzi.
- Dobra, a czemu one obie są całe w siniakach. To nie ty?- zapytał jak najbardziej poważnie.
- No chyba cię pojebało. Ja miałbym im zrobić krzywdę. Znasz mnie przecież.
- Znam, ale się upewniam. To kto?
- Ich ojciec.
- A to skurwiel. Dobra, jutro nadal mam wieźć Darcy do Holmes Chapel?
- Zapytam Asię czy też nie chce pojechać do mojej mamy. Wiesz to by było nawet dobre, przygotowało by się dla niej pokój. Nie może spać w tym gościnnym jest taki smutny.
- Zapytaj, ja nadal mogę je zawieźć.
Louis pojechał do siebie, a ja zabrałem się za robienie obiadu. Do kuchni weszła Lili. Lubiłem jak się uśmiechała.
- Wiesz bo Darcy ma jutro jechać na parę dni do mojej mamy, może i Asia by chciała. My byśmy urządzili dla niej pokój. Co ty na to?
- Trzeba się jej zapytać o zdanie. Harry twoja mama nie będzie miała nic przeciwko?
- Moja mama kocha dzieci. Teraz Asia też będzie częścią naszej rodziny tak jak ty.
Podszedłem do niej i delikatnie pocałowałem. To było nieziemskie uczucie. Odsunęliśmy się od siebie jak zabrakło nam oddechu. 
- Kocham cię.- powiedziałem i jeszcze raz tym razem tylko przelotnie musnąłem jej usta.
- Ja ciebie też kocham.
Spojrzałem na nią zaszokowany. Pierwszy raz to powiedziała. Stała opierając się o blat kuchenny i szeroko się uśmiechała.
- Zobaczę co robią.- stwierdziła i wyszła.
Nucąc pod nosem zabrałem się za robienie jedzenia. Usłyszałem czyjeś śmiechy.
- Darcy chce pić.- powiedziała niepewnie Asia.
- Już daję, a ty coś chcesz?
- Nie.
Do kubeczka nalałem soku dla mojej córki. Ukucnąłem na przeciwko nich i podałem go w małe rączki Darcy. 
- Asiu ty się mnie boisz?- zapytałem. Lekko skinęła głową na tak.- Nie musisz się mnie bać. Kocham twoją siostrę...
- A mnie?- zapytała przerywając.
- Taż. Lili zawsze dużo o tobie opowiadała i bardzo się cieszę, że mogę cię poznać. Teraz będziemy rodzinę. 
- Mogę cię przytulić?- zapytała.
- Jasne że tak.
Blondynka objęła mnie rączkami za szyję. Podniosłem się z klęczek trzymając ją na rękach.
- Jesteś strasznie lekka. Trzeba cię będzie utuczyć.- zaśmiałem się.- Masz ochotę mi pomóc?
- Mogę.
- No jasne, że tak. Jak mi pomożesz to będzie jeszcze smaczniejsze.



Miał być jutro, a jest dzisiaj. Wyrobiłam się wcześniej. Zadowoleni? Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

niedziela, 14 kwietnia 2013

14 Szpital

Harry
Wstałem wcześniej i postanowiłem przyszykować śniadanie.Zanim wyszedłem do sklepu zaszedłem do Darcy. Moja córeczka spała przytulona do misia. Później odwiedziłem pokój w którym spała siostra Lili. Dziewczynka akurat się obudziła. Przestraszonym wzrokiem błądziła po pokoju. Jej spojrzenie padło na mnie.
- Jestem Harry.- powiedziałem.
- Gdzie Lili?- zapytała. Całkiem nieźle mówi po angielsku,
- Śpi. Wiesz idę do sklepu i może masz ochotę pójść ze mną?
- Mogę?
- Tak. Ubierz się, a ja poczekam za drzwiami.
Dziewczynka po kilku minutach wyszła z pokoju. Złapałem ją za rękę, żeby mi się nie zgubiła i razem pojechaliśmy do sklepu. Była bardzo rezolutną dziewczynką. 
- Lubisz czekoladę?- zapytałem biorąc do ręki Nutelle 
- Tak.
Kiedy wózek był pełny pojechaliśmy do kasy zapłacić za wszystko. Z pomocą Asi zrobiłem śniadanie. Układałem wszystko na tacy kiedy dobiegł mnie krzyk Darcy.
- Tatusiu.
Poszedłem na górę, moja mała córeczka siedziała u mnie w pokoju, tuliła się do Lili.
- Mama.- powiedziała ciesząc się.
Uśmiechałem się szeroko widząc tę scenę. Lili spojrzała na mnie i też się uśmiechnęła. Do pokoju wpadał Asia.
- Cześć Lili.- powiedziała przytulając się do dziewczyny z drugiej strony. Lili syknęła.
- Co jest?- zapytałem podchodząc do niej.
- Nic to tylko ręka.
- Pokaż.
Prawa ręka Lili była sina i spuchnięta. 
- To powinien zobaczyć lekarz. Zadzwonię po Lou zajmie się dziewczynkami, a my pojedziemy do szpitala.
- Harry to nic poważnego.
- Lili, nawet nie dyskutuj. Idź ubieraj się.
Liliana
Siedzieliśmy w szpitalu i czekaliśmy na naszą kolej. Uważałam, że Harry przesadza. W końcu zbadał mnie lekarz. Wysłał mnie na prześwietlenie. Ze zdjęciem wróciłam do gabinetu, teraz oprócz ortopedy była jeszcze jakaś kobieta.
- Wie pani, że nie musi się na to godzić?- zapytała, a ja szczerze nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale na co?
- Proszę, przecież to widać, że on panią bije.
- Przepraszam kto?
- No pani mąż.- odpowiedziała, a ja się zaśmiałam.
- Harry? On by mnie nie skrzywdził.  On by muchy nie skrzywdził. 
- Nie musi pani go bronić. 
- Ale ja mówię prawdę. To nie on. Naprawdę to nie Harry.
- Jest pani pewna, że to nie on.
- Tak jestem pewna. On nie zrobi mi krzywdy.- stwierdziłam.
Założyli mi szynę, na rękę i mogłam już wyjść. Harry objął mnie w tali i skierowaliśmy się do auta.


Dobra dzisiaj krótki. Mam nadzieję, że się podobał. Miele widziane komentarze i do następnego.

sobota, 13 kwietnia 2013

13.Polska

Alyssa Reid- Alone Again 
Liliana
Asia już ubrana w sukienkę w kratkę ciągle mnie poganiała. Dobra całą noc czytałam swoją książkę i zaspałam. Ubrałam się w białą sukienkę z czarnym paskiem na nogi założyłam jedne ze szpilek, które kupił mi Harry. Spojrzałam w lustro, myślałam że od sztucznego uśmiechu zaraz pęknie mi twarz. Podkładem zakryłam cienie pod oczami, długie blond włosy spięłam w niedbałego koka i gotowa wyszłam z małej łazienki. Asia siedziała na krześle, szeroko uśmiechnięta. Dzisiaj muszę jej wszystko powiedzieć. Tak wszystko jej powiem. 

Z dumą patrzyłam jak wychodzi odbierać liczne nagrody. Miałam bardzo zdolną młodszą siostrę. Nie mogłam zburzyć jej tego szczęścia. Zostawiłam ją u jednej z koleżanek i sama poszłam załatwiać wszystkie sprawy związane z pogrzebem. Zauważyłam, że jakoś magiczne rozmnożyły mi się pieniądze. Poszłam do banku to wyjaśnić.
- Tak wczoraj dostała pani przelew na 100 000 funtów.
- Przepraszam, ale skąd?
- Już sprawdzam.- oznajmiła i zaczęła stukać w klawiaturę.- Z wydawnictwa, tytułem zaliczki za książkę. Tak jest napisane.
- Dziękuję.
Stałam na przeciwko witryny w księgarni i wpatrywałam się w swoją własną książkę. Szok malował się na mojej twarzy jak ludzie wychodzili trzymając ją w ręku. Wszystko to dzięki Harry'emu.
Siedziałam na jednej z ławek w parku, co ja się przyczepiłam tych ławek. Parę miesięcy temu miałam mniejsze zmartwienia, teraz zastanawiałam się jak powiedzieć siedmiolatce, że nigdy nie zobaczy swojej mamy. Sama nie mogłam tego zaakceptować, a co mówiąc Asia. Przez ostatnie dni połykałam łzy, teraz dałam im spokojnie płynąc. Załatwiłam wszystko, pogrzeb jutro. Wstałam z ławki i poszłam w kierunku domu. 
Zapinałam guziki czarnej koszuli. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, czerwone oczy od płaczu i przy czarnych ciuchach byłam jeszcze bardziej blada. Do pokoju weszła Asia, na sobie miała czarna sukienkę i czarny sweterek.
- Lili ja nie chcę tam iść.- stwierdziła.
- Mama by tego chciała.
- Ale ja nie chcę Lili proszę.- w jej brązowych oczach znowu zebrały się łzy.
- Dobrze, to zostaniesz w domu, a ja pójdę.
- Dobrze.
Stałam nad grobem, wszyscy już poszli. Przykucnęłam i na ogromną ilość wieńców położyłam jedną czerwoną róże.
- Nie pozwolę jej na takie życie, zabiorę ją stąd, daleko od niego. Obiecuję.
Wstałam i wróciłam do domu. Wchodząc usłyszałam płacz Asi. Wściekła weszłam do środka.
- Zostaw ją.- powiedziała stając między ojcem a córką.
- Bo co mi zrobisz gówniaro.
- Asia idź się pakuj.
- Nie tym razem nie wyjedziesz, nie pozwolę ci na to.- powiedział i mocno złapał mnie za nadgarstek wykrzywiając mi przy tym rękę.
- Bo co nie będziesz miał worka treningowego. Nie wystarczy. Aśka zrób to co powiedziałam.
- Zamknij się.- poczułam jego dłoń na mojej twarzy.
Harry
Trzymałem Darcy na kolanach, praktycznie już spała. Podniosła na mnie swoje czekoladowe oczka i zapytała.
- Tato, a kiedy wlóci mama? Mogę jej już tak nie nazywać tylko niech wlóci. 
- Nie wiem kochanie. - sam tęskniłem za Lili. Louis miał racje, zakochałem się w niej.- Córuś może pójdziesz już spać, późno już.
- Dobla tata, a poczytasz mi.
- No jasne, że tak.- wziąłem moją kruszynkę na ręce i poszliśmy na górę.
Po dwóch przeczytanych bajkach Darcy w końcu zasnęła. Zszedłem na dół i zacząłem zbierać zabawki porozrzucane po całym salonie kiedy zadzwonił dzwonek. Z miśkiem w ręku poszedłem otworzyć. W drzwiach stała Lili, miała rozmazany makijaż, a na rękach trzymałam jakąś dziewczynkę.
- Nie miałam dokąd pójść.- powiedziała.
Niewiele myśląc wziąłem od niej dziewczynkę. Teraz mnie obejmowała za szyję smacznie śpiąc, Lili przekroczyła próg domu.
- Nie powinnam nawet przychodzić, ale na prawdę...
- Cicho bądź.- rozkazałem.- Zaraz wrócę.
Zaniosłem śpiącą dziewczynkę do jednego z pokoi. Przykryłem kołdrą na jej twarzy było kilka siniaków. Zszedłem na dół, Lili stała w tym samym miejscu.
- Chodź.- powiedziałem łapiąc ja za dłoń i prowadząc do salonu
Teraz w lepszym świetle mogłem się jej przyjrzeć ona też miała na twarzy sine ślady. Aż się we mnie zagotowało. Poprowadziłem ją do kanapy. Usiadła na niej i zaczęła płakać, przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
- Co się stało?
- Mama nie żyje.- wydukała.- Wróciłam z pogrzebu, Asia nie chciała iść on ją uderzył. Harry ja nie mogłam, żeby i ona tak żyła. Nie wiedziałam gdzie ją zabrać. Nie powinnam.
- Powinnaś, Lili w świetle prawa jesteśmy małżeństwem.
- Harry ja nie mogę dalej udawać, wiem jak się umawialiśmy. Darcy traktuje mnie jak mamę powinnam zniknąć z waszego życia. Później będzie mi jeszcze trudniej.
- Czemu chcesz odchodzić?- zapytałem.
- Bo ja chyba coś do ciebie czuję.
- To tym bardziej nie odchodź.- stwierdziłem.
- Harry to nie ma sensu. 
- Jak dla mnie ma bo ja się zakochałem.
- Właśnie o tym mówię. Po co ja tutaj?
- W tobie się zakochałem.- powiedziałem a ona patrzyła na mnie zaszokowana.
- W mnie, czemu?
- Bo jesteś piękna, bo walczysz o swoje, bo kochasz moje dziecko. Jesteś idealna. Mogę tak wymieniać bez końca, bo tak na prawdę nie powodu za który cię kocham. 
- Harry ja nie mogę myśleć o sobie, jestem odpowiedzialna za Asię.
- Zacznij w końcu myśleć o sobie. Co Asia ma do tego. Będziesz ty, ja, Darcy i Asia. Daj temu szansę. Lili kocham cię i jeżeli ty czujesz cokolwiek do mnie to dajmy temu szansę. Przecież jakoś dawaliśmy radę.
- Ale udawaliśmy Harry.
- Nie, przynajmniej nie ja.
- Harry jestem pokręcona.
- I za to cię kocham.- za nim zdążyła znaleźć kolejny powód aby nie spróbować zamknąłem jej usta pocałunkiem.- Nawet nie zdajesz sobie jak bardzo.
- Harry ja się boję.
- Nie masz czego, jestem przy tobie i już nikomu nie pozwolę cie skrzywdzić, a ten co zrobił ci to.- dotknąłem jaj sinego policzka.- Pożałuję.
- Nie trzeba.
- Trzeba. A teraz trzeba odpocząć.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Konkretniej do swojej sypialni.

No i jest kolejny, też jakiś taki dłuższy. No mam nadzieję że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

piątek, 12 kwietnia 2013

12. Wyjazd



Kolejny raz słyszę strzał w mojej głowie
Jak długo ciągnąć to mam, życie na lini ognia
Liliana
Samolot wylądował w Warszawie. Autobusem pojechałam do Ełku. Stałam przed starym budynkiem, nic to nie przypominało domu, w który mieszkał Harry. Mocnej ścisnęłam plastikową rączkę mojej walizki i weszłam do środka. Nic się nie zmieniło, ze ścian odpadała zielona farba, drewniane schody nadal skrzypiały. Weszłam na pierwsze piętro i stanęłam przed białymi drzwiami. Widziałam jak drży moja ręka kiedy sięgałam do klamki. Nacisnęłam ją i otworzyłam drzwi. Przywitał mnie zapach alkoholu. Niechętnie przekroczyłam próg mieszkania.  Walizkę zostawiłam w przedpokoju i weszłam dalej. W moim starym pokoju siedziała Asia. Podniosła do góry swoją głowę i od razu zerwała się z mojego łóżka.
- Lili- krzyknęła przytulając się do mnie.
- No cześć siostrzyczko.- powiedziałam przytulając ją mocno.- Stęskniłam się za tobą.
- Lili mama jest w szpitalu.- powiedziała siedmiolatka.
- Wiem. Ależ ty lekka.- powiedziałam podnosząc ją.
Przeraziło mnie to, że była taka chuda.- Co powiesz, żebyśmy poszły na pizze.
Oczka zalśniły się jej radośnie. Teraz wyglądała jak dziecko. Ubrała się w kurtkę. Zjadłyśmy pizzę, kupiłam też jej parę rzeczy. Trochę źle się czułam korzystając z pieniędzy Harry'ego, ale to była wyższa konieczność. Niechętnie wróciłyśmy do domu.


Szłam chodnikiem ze słuchawkami na uszach. Wracałam od mamy. Po drodze zrobiłam zakupy. Odebrałam Asię ze szkoły i razem wracałyśmy do domu.
- Lili ale już nas nie zostawisz?- zapytała.
- Nie zostawię was, ale wezmę was ze sobą.
- Tatę też?
- Nie taty nie wezmę, on nie zasłużył.
- Ale ja zasłużyłam prawda. Ciągle uczę się angielskiego. Pani mówi, że umiem go bardzo dobrze.
- Tak ty zasłużyłaś.

Przykryłam Asię kołdrą i przysiadłam na łóżku. 
- Opowiedz mi bajkę proszę.
- Dobrze.- zgodziłam się.- Dawno temu była sobie zwykła dziewczyna, mieszkała ona daleko od swojej rodziny. Spotkała księcia, który potrzebował jej pomocy.... Dziewczyna wyjechała do swojego domu. Koniec.
- Nie tak powinna się skończyć ta bajka.
- A jak mądralo?- zapytałam.
- Ona powinna wrócić do księcia, przecież on ją kochał.
- Tak ale ona była zwykłą dziewczyną, a on księciem.
- No i co Lili to nie ma znaczenia. Dobranoc.
- Dobranoc.
Z walizki wyjęłam telefon i pierwszy raz od dwóch tygodni włączyłam go. Dostała kilkadziesiąt powiadomień o niedobranych połączeniach od Harry'ego i reszty zespołu. Łzy same zaczęły mi płynąc.  Rano wstałam z czerwonymi oczami. Ojciec jak zwykle leżał zalany w swoim pokoju. Robiłam akurat sobie kawę kiedy rozległ się dzwonek. Za drzwiami stał listonosz.
- Liliana Wawrzyńska?- zapytał.
- Tak.
- Paczka do pani.- powiedział i podał mi całkiem sporą paczkę zawiniętą w brązowy papier.
- Ale ja nic nie zamawiałam.
- Ale to do pani. Proszę pokwitować.
Starannie złożyłam podpis na pokwitowaniu. Z paczką wróciłam do kuchni wcześniej żegnając się z listonoszem. Rozerwałam brązowy papier w środku znajdowało się kilka książek i list. Nie miałam ja go przeczytać bo z jednego z pokoi wyszedł mój ojciec.
- Liliano skocz do sklepu.- rozkazał.
- Nie.- odpowiedziałam i wzięłam paczkę.
Skierowałam się do swojego pokoju wcześniej budząc Asię do szkoły. Całą paczkę wrzuciłam do swojej torby i poszłam się ubrać. Zaprowadziłam Lili do szkoły a sama skierowałam się do miasta. Moim celem była promenada. Usiadłam na murku przy jeziorze, spuściłam nogi i z torebki wyjęłam białą kopertę. Otworzyłam i o mało co nie upuściłam kartki papieru ze zdziwienia. 
Lili
Po pierwsze bardzo za tobą tęsknimy i martwimy się o Ciebie. Tak martwimy się o Ciebie bo jesteś naszą przyjaciółką. 
Po drugie znalazłem twój zeszyt. Namęczyłem się z tłumaczeniem i uważam, że jesteś wspaniałą pisarką. Tam w środku jest dla ciebie niespodzianka. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz, że zadecydowałem za Ciebie. To będzie taki prezent na pożegnanie jakbyś już do nas nie wróciła. Tytuł i dedykacje sam wymyśliłem. 
Lili proszę wróć, już nie chodzi o ten głupi układ po prostu zależy mi na Tobie. Mogę zrobić dla Ciebie wszystko bo jesteś dla mnie bardzo ważna. 
Tęsknię
Czekam 
Harry
Łzy zebrały mi się w oczach, jeszcze raz przeczytałam list, a później z torebki wyjęłam trzy książki. Każda miała identyczną okładkę. Najdziwniejsze dla mnie było nazwisko na okładce. Otworzyłam na stronie, na której była dedykacja:
Dla tych, którzy odeszli
Dla tych, którzy jeszcze będą
A najbardziej dla tych, którzy jeszcze są
Wstałam i poszłam do szpitala, gdzie leżała mama. Jak wrócę to tylko zadzwonię do Harry'ego. Weszłam na salę, wszystko było tak jak zawsze. Mama leżała podłączona do masy urządzeń, usiadłam na drewnianym krześle. Zaczęłam opowiadać jej o tym wszystkim i o mojej książce kiedy nagle wszystko zaczęło piszczeć. Zdenerwowana siedziałam na szpitalnej podłodze. Z sali wyszedł lekarz, wstałam jak do mnie podszedł.
- Pani Liliano jej stan był za poważny. Bardzo nam przykro.
Nie wiem jak wróciłam do domu, po prostu usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Już nie miałam łez, które mogłabym wylać. Po prostu leżałam na łóżku. Do pokoju wpadła Asia.
- Wiesz jak fajnie, że już jutro koniec roku. - cieszyła się dziewczynka.
- I w końcu będę mogła zobaczyć twoje świadectwo.
Nie mogłam zburzyć jej szczęścia. Wieczorem, kiedy Asia już spała, ciuchy na jutro były przyszykowane z torby wyjęłam książkę i zaczęłam czytać słowa, które niedawno napisałam.
Jestem jak dziecko, które nadal wierzy, że najdzie swojego księcia z bajki. Moja historia nie ma prawa skończyć się dobrze, bo nie jestem księżniczką. On mnie nie pokocha, on odejdzie tak jak wszyscy inni.
 Przerzuciłam kilka kolejnych stron i znowu zatopiłam się w tekście.
Na wargach nadal czuła dalej jego pocałunek, dotyk dłoni na swojej skórze. Był czuły, sprawiał, że jej serce biło szybciej, ale jednak uciekła. Nie zaufała mu po prostu odeszła zostawiając swoje szczęście.

Dzisiaj chciałam napisać wam trochę dłuższy, mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

czwartek, 11 kwietnia 2013

11. Mamusia

Liliana
Teraz byłam bardziej zadowolona z tego, że chłopaki pojechali w trasę. Po tamtej chwili w dniu naszego ślubu kiepsko się dogadywaliśmy. Lepiej było nawzajem schodzić sobie z drogi.
- Cociu pódziemy na pacer?- zapytała Darcy.
- Jasne skarbie. 
Ubrałam jej butki i wsadziłam do spacerówki i poszłyśmy na spacer do parku. Słońce mocno grzało, Darcy karmiła gołębie zwane Kevinami. Paparazzi zrobili nam kilka zdjęć, ale jakoś dawali nam spokój. Po dosyć długim spacerze poszłyśmy zrobić zakupy na obiad.
- To co dzisiaj jemy?- zapytałam dziewczynki.
- Parówki i mchewki.- odpowiedziała a ja zaczęłam się śmiać.
- To parówki i marchewki wujek Louis byłby dumny.
- Tak mamo.- chyba się przesłyszałam. 
Jakoś nie zwróciłam uwagi na to jedno słowo. Zrobiłyśmy zakupy i wróciłyśmy do domu. Darcy bawiła się w salonie a ja szykowałam parówki i marchewki. Poszłam po Darcy, posadziłam ją na krześle przy stole.
- Mamo nakarmisz.- ze zdziwienia mało co nie upuściłam trzymanego w ręku talerza.
- Darcy, kochanie, ale ja nie jestem twoją mamą.- powiedziałam.
Dziewczynka wygięła usta w podkówkę. Łzy zaszkliły się w jej brązowych oczkach.
-Ja ce, żebyś była mama.- zaczęła szlochać.
- Darcy ja jestem twoją ciocią.
- Nie mama. Ja ce mamę.
Wzięłam ją na ręce i próbowałam uspokoić, ale nic nie działało.
- Tak ja mama.- w końcu powiedziała, a dwulatka momentalnie przestała płakać.
Nakarmiłam dziewczynkę i później położyłam spać. To nic, że pewnie w nocy nie będzie już chciała. Poszłam do łazienki i do wanny nalałam gorącej wody. Potrzebowałam kilku chwil dla siebie. Jak woda zrobiła się zimna to w końcu postanowiłam wyjść. Ubrana w jedną z koszulek Harry'ego poszłam na dół znaleźć sobie zajęcie. Posprzątałam każdy kąt, upiekłam ciasto. Leżałam na kanapie i oglądałam telewizję kiedy zadzwonił mój telefon. Byłam pewna, że to Harry. Jak bardzo się myliłam.
- Panna Wawrzyńska.- powiedział kobiecy głos i to po polsku.
- Tak. Czy coś się stało?
- Dzwonię ze szpitala w Ełku. Chciałam poinformować, że pani Edyta trafiła do nas do szpitala w wyniku ciężkiego pobicia.
- Co z moją mamą?
- Jest w bardzo kiepskim stanie.
- Dziękuję.
Następnego ranka spakowałam swoją walizkę i Darcy. Dziewczynkę zawiozłam do Ann.
- Ja się nią z chęcią zaopiekuję, ale czemu musisz wyjechać.
- Moja mama trafiła do szpitala. Dzięki Ann. Harry wróci w następnym tygodniu.
- Nie wrócisz do tego czasu?
- Nie wiem.- odpowiedziałam.- Proszę kluczyki do auta, ja pojadę taksówką na lotnisko.
- Lili na pewno wszystko w porządku.
- Tak Ann, po prostu muszę pojechać na trochę do polski.
Nie byłam dokładnie pewna kiedy i czy wrócę z powrotem do Anglii. Wszystko zaczęło pomału mnie przerastać, a Darcy za bardzo się do mnie przywiązała.
Harry
Wpadłem po uszy i już w stu procentach byłem pewnie, że zakochałem się w Lili. Najgorsze było to, że ona chyba nic do mnie nie czuła. Nasze rozmowy były coraz rzadsze. Chciałem zrobić im niespodziankę i wróciłem parę dni wcześniej. W domu było ciemno i panowała grobowa cisza. Zapaliłem światło w salonie. Na szklanym stoliku leżała kartka papieru. Sięgnąłem po nią i zacząłem czytać.
Harry
Darcy jest u twojej mamy, ja musiałam wyjechać do Polski. Na prawdę nie wiem kiedy wrócę. Bardzo Cię przepraszam.
Lili

Samochodu nie było. Zadzwoniłem do Lou i razem pojechaliśmy do Holmes Chapel. 


Krótki, ale jest. Na mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

środa, 10 kwietnia 2013

10. Ślub na niby

Harry
Niby to nie miał być nasz prawdziwy ślub, ale i tak się denerwowałem. Do pokoju wszedł Louis też wystrojony już w garnitur. 
- Tremę masz?- bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwałem twierdząco głową.- Nie martw się nie ucieknie ci. Pilnuje jej twoja siostra, Daniell i Els.
- Nie o to chodzi. Dotarło do mnie, że przywiążę  ją do siebie na dwa lata. Lou a co jeśli ona się w kimś zakocha.
- A co jeśli ty się w niej zakochasz? Harry masz pełne prawo do bycia szczęśliwym. Chodź nie wypada się spóźnić na własny ślub.
Liliana
Stałam już ubrana w prostą, białą sukienkę do połowy uda <klik>. Nie byłem pewna czy dobrze robię. Chciałam pomóc Harry'emu, ale co jeśli dojdą do tego jakieś uczucia. Już mi zależało na Darcy. Bezradnie usiadłam na łóżku i zaczęłam się bawić bransoletką na moim ręku. Na moje kolana wgramoliła się Darcy.
- Ciociu zlobisz mi wakoczyki?- zapytała.
- Oczywiście skarbie.
Dwulatka siedziała na moich kolanach, a ja plotłam warkoczyki z jej brązowych loczków kiedy do pokoju weszła Gemma.
- Tu jesteś. Wszędzie cię szukałam.- powiedziała do dziewczynki.
- Ja ciałam tylko wwkoczyki jak księżniczka.

Staliśmy na przeciwko siebie w USC, całe moje zdenerwowanie przeszło jak patrzyłam na Harry'ego i Darcy. 
- Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Lilianą i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasz małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
- Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Harry'm i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
- Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że Związek Małżeński Pani Liliany i Pana Harry'ego został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.
Harry na mój palec założył zwykłą prostą obrączkę. Zrobiłam tak samo. Później oboje podpisaliśmy się na akcie. Urzędnik wyszedł, a my zostaliśmy z gośćmi. Louis otworzył szampana i rozdał każdemu po kieliszku.
- Gorzko. Gorzko.- zaczął, a reszta się do niego dołączyła.
Niepewnie zbliżyłam się do Harry'ego, najpierw spojrzałam w jego zielone oczy, a po chwili czułam jego wargi na moich. Pocałunek był krótki, ale robił wrażenie.W rodzinnym gronie zjedliśmy mały obiad. Mama Harry'ego zabrała Darcy bo ponoć powinniśmy mieć noc poślubną. Z wielką ulgą pozbyłam się butów. Mocowałam się z zamkiem w sukience, ale on był przeciwko mnie. Wyszłam ze swojej łazienki i poszłam do sypialni Harry'ego.
- Pomógł byś mi?- zapytałam.
- Oczywiście.
Najpierw poczułam jego zimne dłonie na swoim karku, po chwili chłód poczułam też na plecach. 
- Gotowe.- powiedział
Wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się jedną z koszulek Harry'ego które mi oddał. Siedziałam na łóżku i zawzięcie pisałam, kiedy przyszedł Harry.
- Masz, może ochotę na wino?
- A jakie?
- Mam czerwone i białe, które wolisz?- zapytał pokazując dwie butelki.
- Wolę białe.
Harry usiadł obok mnie i nalał nam po lampce wina. Upiłam łyk zimnego trunku i aż jęknęłam takie było smaczne.
- Przeczytasz mi chodź kawałek?
- Nie.
- No proszę. 
- Nie Harry.
Loczek odstawił kieliszek na ziemię i zaczął mnie gilgotać. Śmiałam się głośno. Spojrzałam w jego zielone oczy. Patrzył na mnie tak jakoś inaczej. Przestał mnie gilgotać, ale po chwili poczułam jego usta na swoich. Sama się sobie dziwiąc oddawałam pocałunek. Wplotłam palce w jego ciemne loki i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Nie interesowało mnie nic, dopóki nie poczułam jego dłoni pod moją koszulką. Oderwałam się od niego.
- Harry nie możemy.- powiedziałam próbując powstrzymać łzy.
- Czemu dobrze jest.- stwierdził i chciał mnie znowu pocałować.
- Harry proszę.- chłopak położył się obok.
Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w środku i zaczęłam płakać. 
- Lili ja przepraszam. Nie chciałem cię zmuszać do niczego. Przepraszam.
- Nie masz za co. Ty nie masz za co. Harry zostańmy przy tym co było. Ja ci tylko pomagam.
- Jeżeli tego chcesz, to oczywiście.
Usłyszałam zamykane drzwi i jeszcze głośniej zaczęłam płakać. On nie wiedział o mnie wszystkiego, a jakby się dowiedział to by mi kazał się wynosić.


Jakoś udało mi się coś napisać. Zadowoleni? No ja mam nadzieję. Mile widziane komentarze i do następnego.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

9. Pierwsza trasa chłopaków

Liliana
Dzisiaj chłopacy jadą w trasę. Trochę się bałam bo przez trzy tygodnie będę sama z Darcy. Dziewczynka popłakała się jak Harry odjeżdżał. Siedziała na moich kolanach, a ja czytałam jej bajeczkę. Zasnęła wtulona we mnie. Zaniosłam ją na górę do łóżeczka. Jak wróciłam zadzwonił mój telefon.
- Tak Harry.
- Nie obudziłem cię?- zapytał
- Nie. Coś się stało?
- Nie chciałem tylko porozmawiać.
Cieszyłam się, że zniknęły drogie prezenty. Zaprzyjaźniliśmy się z Harry'm. Usiadłam wygodniej i zaczęliśmy rozmawiać o niczym. 
- Harry ja się położę, zmęczona jestem.
- Jasne dobranoc. Ucałuj ode mnie Darcy.
- Oczywiście. Dobranoc.
Poszłam na górę i od razu położyłam się do swojego łóżka. Minął jeden tydzień bez zbędnych niespodzianek. Jak co wieczór poszłam spać późno. Gdzieś koło trzeciej przyszła do mnie Darcy.
- Ciociu, źle się czuję.
Jak na zawołanie oprzytomniałam. Wygrzebałam się z pościeli i podeszłam do dziewczynki. Dotknęłam jej czółka, na moje oko na pewno miała gorączkę. Cały dzień była markotna, ale myślałam, że to z tęsknoty za Harry'm. Ubrałam ją i siebie i pojechałyśmy do przychodni. Chodziłam po korytarzu w tę i z powrotem. Małą wzięli na badania.
Harry
Po koncercie jak zwykle porozmawiałem z Lili. Siedziałem w swoim pokoju kiedy przyszedł Louis. Usiadł obok mnie na łóżku.
- Ona ci się podoba?- zapytał.
- Lili?- on pokiwał twierdząco głową.- Tak nawet bardzo.
- Tylko musisz się zastanowić czy to miłość czy tylko wdzięczność. Ona jest dobra, nie skrzywdź jej.
- Wiem Louis, ja to doskonale wiem.
Przyjaciel wyszedł z mojego pokoju, a ja poszedłem pod prysznic a później do łóżka. Obudził mnie mój własny telefon.
- Tak słucham- powiedziałem zaspany.
- Harry Darcy jest chora.- usłyszałem spanikowany głos Lili.
- Pojechałaś z nią do lekarza?
- Tak, ma zapalnie płuc. Położyli ją na oddział.- głos jej drżał.
- Spokojnie, wsiadam w najbliższy samolot.
- To dobrze.
Zacząłem się ubierać i jednocześnie dzwoniłem do Paula. Obudziłem go.
- Harry co jest?
- Darcy jest w szpitalu, muszę jechać do Londynu.- powiedziałem.
- Dobra.- zgodził się od razu.
Zamówiłem sobie jeszcze taksówkę i pojechałem na lotnisko. Najbliższy samolot do Londynu będzie za 15 minut ja to mam szczęście. Pięć godzin później taksówka przywiozła mnie pod szpital. Od razu poszedłem na oddział dziecięcy. Pielęgniarka wskazała mi salę, w której leżała moja córeczka. Moja kruszynka smacznie spała, a obok na fotelu spała Lili. Poszedłem szukać lekarza.
- Dzień dobry jestem Harry Styles, chciałem się dowiedzieć co z moją córką?
- Darcy ma wirusowe zapalenie płuc. Choroba ma łagodny przebieg i za parę dni wypuścimy ją ze szpitala. 
- Dziękuję.- chciałem już odchodzić.
- Panie Styles, pańska narzeczona też jest podziębiona proszę się nią zając.
- Oczywiście.
Wróciłem do sali. Podszedłem do Lili i zacząłem ją szturchać, żeby się obudziła. Spojrzała na mnie dużymi zielonymi oczami. Poczułem jak mnie przytula.
- Harry, jak dobrze, że jesteś.- powiedziała zachrypniętym głosem.
- No przecież ktoś się wami musi zając.
- Mną nie trzeba się zajmować.- stwierdziła a ja dotknąłem jaj czoła.
- Tak, ale gorączkę to ty masz. Ciebie też powinien zbadać lekarz.
- Nic mi nie jest.
- Liliano nawet nie waż się ściemniać. Chodź Darcy śpi, a ty się zbadasz.
Zaciągnąłem ją do lekarz, który stwierdził anginę. Wypisał antybiotyki i zalecił leżenie. Darcy na trochę zostawiłem pod opieką miłych pielęgniarek, a sam zawiozłem dziewczynę do domu.
- Tylko ty mi spróbuj wyjść z łóżka.- powiedziałem patrząc na nią groźnie.
- Wiesz, że ja nie jestem Darcy i na mnie nie działa twoje straszne spojrzenie.- stwierdziła ze śmiechem.
- Do łóżka bo zadzwonię po moją mamę.
Blondynka poszła do łóżka ze spuszczoną głową. Zrobiłem jej herbatę, zadzwoniłem do chłopaków i pojechałem do Darcy. Moja mała córeczka bawiła się z jakimiś dwiema dziewczynkami. Nigdy bym nie powiedział, że jest chora.
- Tato a dzie ciocia?- zapytała jak tylko wszedłem.
- Też jest chora i leży w łóżeczku.- odpowiedziałem i usiadłem na fotelu.


Dobry ze mnie człowiek i napisałam dla was rozdział chociaż padam na nos. Za wszelkie niedociągnięcia przepraszam. Mile widziane komentarze i do następnego.

niedziela, 7 kwietnia 2013

8. Bal

Liliana
Stałam ubrana w srebrną suknię, włosy miałam spięte w kok. Nie poznawałam sama siebie. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Do pokoju wszedł Harry.
- Mam coś dla ciebie.- powiedział i zbliżył się do mnie.
Po chwili na mojej szyji wisiał pięknu wisiorek z niebieskim oczkiem. Drugie pudełeczko wręczył mi do ręki.
- Kolczyki musisz sama założyć.
Otworzyłam pudełko w środku były idealnie pasujące kolczyki. Spojrzałam na Harry'ego
- Harry ja nie mogę tego przyjąć.- powiedziałam.
- Możesz.- stwierdził
- Nie mogę Harry wydałeś na to masę kasy.- podałam mu najpierw pudełeczko z kolczykami, a później wisiorek który odpięłam z szyji.
- Lili no weź przecież kupiłem to dla ciebie.
- Przestań mi wszystko kupować. Dużo dla mnie robisz, a te wszystkie rzeczy... Harry ja nie mogę po prostu tego przyjąć.
Wyminęłam go i usiadłam na łóżku. Harry stał w tym samym miejscu.
- To ty dla mnie dużo robisz. Dzięki tobie nie stracę córki. Chociaż tak ci się odpłacę.
- Tak wczoraj wysłałeś przelew dla mojej mamy a dzisiaj dajesz mi biżuterię warta niewiadomo ile. 
- Więcej nie będę, ale proszę przyjmij to. - spojrzał na mnie robiąc maślane oczy.
- To zapnij.- poddałam się.
Kto lubi bale, są nudne i sztywne. Tak uważałam do tej pory. Z chłopakami nie dało się nudzić. Piłam szampana kiedy podszedł do mnie Louis.
- Zatańczysz?- zapytał.
- Z chęcią.
Louis był całkiem niezłym tancerzem. Okręcił mnie i teraz tańczyłam z Harry'm. Muzyka przestała grać, a Harry z kimś zawzięcie rozmawiał. Wyszłam na taras, przyczepił się do mnie jakiś dziennikarz. 
- Przepraszam mogę zadać parę pytań?
- Nie, nie za bardzo.- odpowiedziałam i wycofałam się z tarasu.
Facet nie dawał za wygraną i łaził za mną przeszło dziesięć minut. W końcu natknęłam się na Louisa.
- Lou ten dziennikarz nie daje mi spokoju.- powiedziałam do przyjaciela i wskazała na reportera.
- Nie przejmuj się oni tacy są.- pocieszył mnie.- Harry cię szuka.
Przy takiej ilości gości łatwo było się zgubić. Ta durna sukienka i buty na obcasie utrudniały chodzenie. W końcu trafiłam na Loczka.
- Kochanie masz ochotę wrócić do domu?
- Tak.- odpowiedziałam
Zasypiałam na siedzeniu w samochodzie. Oparłam się o ramię Harry'ego. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam.
Harry
Liliana zasnęła w samochodzie. Wniosłem ją do domu i położyłem na łóżku. Wyglądała tak spokojnie i tak pięknie. Poszedłem do swojego pokoju i przebrałem się w piżamę. Położyłem się od razu bo jutro z rana muszę pojechać po Darcy do mamy. Obudził mnie telefon.
- Tak słucham.
- Harry jak będzie jechał po Darcy to weź ze sobą Lili.
- Zapytam czy będzie chciała, ale jeszcze śpi.
- To jak się obudzi.


Dzisiaj taki krótki. Mam nadzieję, że się wam podobał Mile widziane komentarze i do następnego.

sobota, 6 kwietnia 2013

7. Córeczka z tatusiem

Liliana
Siedziałam na kanapie i pisałam w swoim zeszycie. Z łazienki na górze dobiegały mnie wesołe śmiechy. Harry kąpał Darcy. Już się przekonałam jaka to fajna zabawa. Po schodkach weszłam na górę i zobaczyłam co robią. Harry spłukiwał pianę z głowy dziewczynki, a ona myła jego twarz. Cała łazienka była zalana, ale nikt tym się nie przejmował. Uśmiechnęłam się i po cichu wyszłam z łazienki. Wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Jakaś muzyka leciała z radia a ja zapisywałam kolejne strony w zeszycie. Z góry zszedł chłopak, był tylko w samych krótkich spodenkach. 
- Darcy śpi.- powiedział siadając obok mnie.- Dasz przeczytać?
- Nie.- odpowiedziałam nawet nie odrywając wzroku od kartki. 
- No nie bądź taka.- powiedział zabierając mi zeszyt. Zmarszczył nos niezadowolony.- To nie po angielsku.
- No piszę po polsku.- oznajmiłam i odebrałam swoją własność.
- Jutro jest wywiad.- powiedział po chwili ciszy.
- Wiem. Nie mów, że się denerwujesz Harry.
- Troszeczkę. A ty?
- No może trochę.

Siedziałam z Darcy, Eleanor i Daniell na kanapie przed telewizorem. Zaraz miał się zacząć wywiad. Nie powiem, że się nie denerwowałam. Na wizję weszli chłopacy zaczęli śpiewać całkiem niezłą piosenkę.
Harry
Strasznie się denerwowałem, o mało co nie pomyliłem tekstu, ale jakoś przebrnąłem przez piosenkę. Teraz tylko wywiad, nie mogę niczego pomylić.
- Dobra pytanie do Harry'ego. Kim jest ta dziewczyna?- na ekranie pojawiło się zdjęcie moje i z Lili.
- To Lili moja narzeczona.- odpowiedziałem.
- Wow. Nieźle się ukrywaliście. Żadnych zdjęć ni nic.
- Liliana nie chciała szumu wokół niej i dla bezpieczeństwa Darcy.- odpowiedziałem po chwili namysłu.
- Ładna z was para. Szczęścia życzę.
Jak tylko wszedłem do domu od razu podbiegła do mnie Darcy. Wszędzie pachniało jakimś ciastem. Z córeczką na rękach poszedłem do kuchni. Był tam spory bałagan.
- Cześć co robisz?- zapytałem uważnie się jej przyglądając.
Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem z luźnego koka wysunęło się jaj kilka blond pasem, a zielone oczy lśniły radośnie, na usta wpłynął cudowny uśmiech. Właśnie wtedy pierwszy raz pomyślałem, że jest piękna.
- Obiad z deserem. Chłopaków nie ma?
- Nie pojechali do siebie. Co to za ciasto?
- Mam dwa cista, jedno to tarta marchewkowa dla Louisa i drugie to tort czekoladowy. Byłyśmy z Darcy na zakupach.
- Louis by się ucieszył. Zrobimy tak, zjemy obiad i z ciastem pojedziemy do chłopaków. Co ty na to?
- Świetny pomysł.- zgodziła się.- Harry popilnujesz a ja pójdę się nieco przebrać.
Na sobie miała jeansowe szorty i za dużą koszulkę. Jak dla mnie wyglądała super, ale się zgodziłem.
Liliana
Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w brązowe spodnie i jasną bluzkę <klik>. Wysuszone włosy z powrotem zebrałam w luźny kok. Jak zeszłam na dół to Harry nakładał na talerze obiad. Dosyć dziwnie na niego patrzył.
- Co to jest?
- Pierogi.- odpowiedziałam.- Nie mów, że nigdy nie jadłeś pierogów.
Chłopak pokręcił przecząco głową, a ja zaczęłam się śmiać. Usiedliśmy do stołu, zjadł chyba z cztery talerze pierogów. Resztę zapakowałam, żeby zawieźć dla Nialla. Siedzieliśmy już w samochodzie.
- Wszyscy zapięci?- zapytał Harry.
- Tak.- odpowiedziałyśmy z Darcy śmiejąc się głośno.
Niall był tak zadowolony z pierogów, że zamówił następne. Siedziałam na kanapie i rozmawiałam z dziewczynami. Bardzo je polubiłam.
- Lili musisz iść z nami na zakupy.- powiedziała El.
- Właśnie pewnie nie masz w czym iść na bal.- zawtórowała jej Daniell.
- Znowu noszenie sukienek.- jęknęłam.
- To my jutro po ciebie wpadniemy i idziemy na podbój sklepu.- stwierdziła Eleanor.



Krótki ale jest. Mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

czwartek, 4 kwietnia 2013

6. Niechciany pierścionek

Liliana
Spałam sobie w najlepsze, te nowe łóżko było bardzo wygodne. Darcy jak co rano siedziała na moim łóżku i czekała aż się obudzę. Harry bał się, że to mi przeszkadza. Dziewczynka po prostu siedziała i się bawiła. Już się do tego przyzwyczaiłam i jak jednego ranka jej nie było to się po prostu przestraszyłam.
- Co tam mała?- zapytałam siadając.
- Jakaś pani przyszła. Tatuś z nią rozmawia.- odpowiedziała
- Zobaczymy o  czym?- zapytałam a dziewczynka twierdząco pokiwała główką.
Wzięłam ją na ręce i udając samolot zeszłyśmy na dół. Po dwóch tygodniach mieszkania już się nie gubiłam. Harry podniósł się z kanapy jak tylko nasz zobaczył. Podszedł i pocałował mnie w policzek.
- Dzień dobry kochanie.- powiedział.- To jest pani kurator.
- Dzień dobry, Weronika Kent.- odezwała się kobieta w szarej garsonce okropność.
- Liliana Wawrzyńska.- powiedziałam ujmując jej dłoń.- A to Darcy.
- Jest pani narzeczoną pana Stylesa?
- Tak jestem jego narzeczoną.- odpowiedziałam.
- Od kiedy się znacie?
Czułam się jak na jakimś przesłuchaniu, Harry siedział obok i dodawał mi otuchy. Kiedy w końcu wyszła odetchnęłam z ulgą. Harry zrobił nam śniadanie i później gdzieś zniknął. Bawiłam się w salonie z dziewczynką kiedy do domu ktoś wszedł. W pokoju pojawiły się dwie brunetki oraz Louis i Liam.
- Cześć ślicznotki.- powiedział chłopak biorąc na ręce Darcy.- Lili poznaj Eleanor i Daniell.
- Cześć jestem Daniell.- odezwała się ta z burzą loków na głowie.
- Eleanor.
- Lili.- powiedziała lekko się uśmiechając.- Harry'ego nie ma.
-Wiemy. My z misją. - odezwał się Liam.- Hazza nas przysłał. Ja i Lou mamy zająć się Darcy, a dziewczyny zajmą się tobą.
- Jestem duża i umiem się sobą zając.- stwierdziłam.
- Mamy ci pomóc się wyszykować.- uściśliła Daniell
- Po co?
- Niespodzianka.- odpowiedzieli mi jednocześnie.
Poszłam z dziewczynami na górę. Przeglądały moja szafę w poszukiwaniu jakiejkolwiek sukienki. W końcu się poddały. Eleanor wyszła z mojego pokoju, a ja zostałam sama z Daniell.
- To co robisz dla Harry'ego to bardzo miłe.- powiedziała siadając obok mnie na łóżku.
Harry
Boże jak ja dawno nie byłem u jubilera. Razem z Louisem szukałem pierścionka dla Lili. Ma być moją narzeczoną, to powinna mieć też pierścionek. W końcu znalazłem bardzo ładny. Lou i Liam pojechali do mnie a ja szykowałem resztę niespodzianki. Zarezerwowałem stolik w małej restauracji, bo nie lubi takich dużych. Pojechałem do chłopaków się przebrać. Ubrany w jeansy i ciemną koszulę wróciłem do restauracji. Zostało mi czekać na Lilianę. Czekałem tylko 10 minut bo zaraz weszła do restauracji w pięknej niebieskiej sukience <klik>. Wyglądała ślicznie.
- Powiesz mi co to za niespodzianka?- zapytała podchodząc do stolika.
- Niedługo się dowiesz.- oznajmiłem.
Odsunąłem jej krzesło i czekaliśmy tylko na kelnera. Kolacja minęła nam w dobrym klimacie. Z kieszeni wyjąłem małe czerwone pudełeczko i podałem je dziewczynie.
- Co to jest?- zapytała.
- Otworzysz to się przekonasz.- powiedziałem.
Blondynka niepewnie otworzyła czerwone pudełeczko i zaraz je zamknęła. Odłożyła je na stół jakby ją parzyło.
- Nie mogę tego przyjąć.- powiedziała.
- Liliano możesz to przyjąć. Jesteś moją narzeczoną i powinnaś mieć pierścionek.
Spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem i z powrotem wzięła pierścionek. Niepewnie założyła go na palec.
- Ale po tym cyrku oddam ci go.- stwierdziła.
- Zrobisz jak zechcesz.
Po deserze wyszliśmy na mały spacer. Chodziliśmy po parku, na ramiona Lili założyłem swoją marynarkę.
- Za parę dni mamy wywiad. Jest już kilka naszych zdjęć muszę to powiedzieć. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, zgodziłam się na to Harry.- odpowiedziała.
- Za dwa tygodnie będzie bal, na który muszę pójść. Pójdziesz ze mą?
- Wiesz dziwne by było jakbym nie poszła.
- Dziękuję.
- Nie możesz mi ciągle dziękować Harry.- powiedziała.
- Ale ja jestem ci tak cholernie wdzięczny.- stwierdziłem przytulając ją.

No i jest kolejny. Za dobrze macie tak dzień w dzień kto to widział. Mam nadzieję, że się podobał. Następny dopiero w weekend bo się przeprowadzam i mam mało czasu. Do następnego i mile widziane komentarze.

środa, 3 kwietnia 2013

5. Moja praca

Liliana
Ten wredny budzik ciągle dzwonił i nie dawał mi spać. Wściekła pomaszerowałam do łazienki wcześniej mszcząc się na wrednym urządzeniu. Szybki prysznic, potem w jeszcze szybszym tempie się ubrałam w rurki, i szarą bluzę <klik>. Na głowę naciągnęłam szarą czapkę. Wypiłam tylko kawę i już musiałam wychodzić do pracy. Chodziłam od stolika do stolika po czterech godzinach byłam kompletnie wymęczona, a jeszcze cztery. Miałam chwile dla siebie kiedy drzwi kawiarni się otworzyły wypełniając je dziecięcą radością.
- Ciocia.- odwróciłam się i zobaczyłam Darcy i Harry'ego, mała chciała wyrwać swoją małą rączkę z ręki Harry'ego.
- Marudziła mi pół dnia, że chce do ciebie, a ja nie umiem jej odmawiać.
- Ale ja jestem w pracy.- zauważyłam targając ręką po włosach dziewczynki.
- No właśnie, twoja praca. Lili powinnaś odejść.
- Harry.- jęknęłam.
- No co, jesteś moją dziewczyną i widzę, że strasznie męczy cię praca.
- Na prawdę Harry to nie jest na to pora. 
- O której kończysz?- zapytał.
- O szesnastej.- odpowiedziałam.
- Wpadniemy po ciebie z Darcy i pójdziemy na obiad co ty na to?
- Okej.- zgodziłam się.
Chłopak wyszedł, a ja wróciłam do pracy. Ten czas zaczął płynąc jakoś szybciej, bo nim się obejrzałam do kawiarni znowu wszedł Harry z Darcy. Poszłam po swoje rzeczy i poszliśmy do pobliskiej restauracji.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytałam.
- Powinnaś się do mnie przeprowadzić.- odpowiedział karmiąc Darcy, mała odmawiała jedzenia.- Po wujku Niallu to ty na pewno nie masz apetytu.
Śmiać mi się chciało jak patrzyłam na nich. Harry bezradnie położył ręce na stole. Sama zaczęłam ją karmić.
- To co Darcy zjemy za tatusia?- dziewczynka chętnie zjadła kawałek ziemniaka.
- Jesteś cudotwórczynią- stwierdził radośnie Harry.
- Lubię dzieci. Od ciebie będę miała strasznie daleko do pracy.
- No właśnie twoja praca. Niedługo będziesz moją narzeczoną i nie możesz pracować w kawiarni. Przecież lubisz pisać. Mogłabyś zając się tym.
- Słuchałeś mojej paplaniny o tym co lubię?
- Tak.- odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony.- Za parę dni będzie gotowy pokój dla ciebie.
- Nie mam nic do gadania?
- Masz, ale kurator będzie mnie kontrolował a Darcy nie może zostawać z opiekunkami.
Jestem stracona. Swoimi oczami wymusza wszystko na człowieku. Następnego dnia poszłam zrezygnować z pracy. Pomału zaczęłam też pakować swoje rzeczy, bo w weekend chłopaki mieli je przewieźć do Harry'ego.
W sobotę rano wstałam z łóżko i od razu poszłam się ubrać. W kartonach piętrzyły się moje rzeczy, nieźle ich uzbierałam. Piłam kawę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.  Odstawiłam kubek z kotkiem na kuchenny blat i poszłam otworzyć drzwi. 
- Ekipa przeprowadzkowa się kłania.- odezwał się Louis, a ja zaczęłam się śmiać.
- Wchodźcie.
Zaczęliśmy znosić moje rzeczy do samochodu. Trochę nam to zajęło, ale w końcu wszystkie moje rzeczy były zapakowane. Pojechaliśmy do domu Harry'ego.
- Na prawdę powinniśmy wziąć ekipę.- powiedział Harry widząc zapakowane samochody chłopaków.
- Nie wiedziałam, że aż tak dużo mam rzeczy.- stwierdziłam patrząc na to samo co zielonooki.- Czym prędzej zaczniemy tym prędzej skończymy.
Chciałam wziąć jedne z kartonów, ale Harry mnie powstrzymał. Ja bawiłam się z Darcy a oni wnosili kartony. 
- Pomożesz mi zrobić obiad?- zapytałam dziewczynki.
- Tak.- ucieszyła się.
Przy pomocy Darcy, która polegała na pokazywaniu gdzie co leży zrobiłam mnóstwo spaghetti. Do kuchni pierwszy wpadł Niall.
- Co tak ładnie pachnie?
- Obiad.- odpowiedziałam.- Zawołaj resztę.
Siedzieliśmy przy stole, chłopcy zachwycali się nad moim obiadem. Oni legli na kanapie, a ja poszłam rozpakowywać swoje rzeczy. Przed wejściem do pokoju piętrzyły się kartony.  
- Zapraszam panią.- powiedział Harry.- Mówiłaś, że lubisz zielony. Podoba ci się?
Stałam z otwartą buzią i wpatrywałam się w mój nowy pokój z otwartą buzią, ciemnozielone ściany idealnie komponowały się z białymi meblami.
- Masz też własną łazienkę.
Otworzył białe drzwi znajdujące się w pokoju. Poprowadził mnie do środka, bo dalej stałabym jak słup soli. Łazienka była wyłożona szarymi kafelkami. Przy oknie była biała wanna.
- Jak się podoba?
- Jest ślicznie. Dziękuję Harry.
- Mam coś dla ciebie.- podszedł do jednej z półek wyjął z niej jakiś czarny przedmiot, podał go mi.
- Harry, nie mogę tego przyjąć.- powiedziałam oglądając skórzany notes.
- Trzeba, kupiłem ich kilka, żebyś miała w czym pisać. Zostawię cię samą.
- Dziękuję.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Rozpakowałam wszystko, leżałam padnięta na łóżku, kiedy do pokoju weszła Darcy. 
- Ciociu poczytasz mi?- zapytała.
- Jasne kochanie.- podniosłam się z łóżka i poszłam z dziewczynką.




Napisałam kolejny, mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

4. Reszta One Direction

Liliana
Rozmawialiśmy bardzo długo, aż w końcu wybiła północ. Przysypiałam na kanapie, a Harry nadal paplał.  Nagle wstał z kanapy i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do jakiejś sypialni. Ostatnie co zarejestrowałam to, to że okrywa mnie kołdrą.
Obudziłam się w jakimś nieznanym pokoju, w mojej głowie pojawiły się wspomnienia z wczorajszego wieczora. Wygrzebałam się z pościeli i założyłam klapki stojące obok łóżka. Przez kilka minut błądziłam po korytarzach tego pałacu. Co ja tutaj robiłam. W końcu trafiłam do schodów, a później do kuchni. Obserwowałam jak Harry szykował śniadanie nucąc pod nosem. Zaczęłam się śmiać.
- Niektórym się podoba jak śpiewam.- zauważył.
- Mnie też się podoba. Zasnęłam wczoraj.
- Zanudziłem cię.
- Nie to był dzień pełen wrażeń. Nie codziennie poznaje się, przyszłego męża jego mamę i córkę i to jednego dnia.
- Okej nadal chcesz w to wejść?
- Nie poddaję się tak łatwo. Chcę ci pomóc.
- Jesteś wspaniała.- powiedział przytulając mnie.- Umówiłem się na popołudnie z chłopakami, oni będą znać prawdę, ale tylko oni.
- Dobrze, nie chcę wszystkich okłamywać.
Naszą pogawędkę przerwała Darcy, która weszła do kuchni. Harry od razu wziął ją na ręce. 
- Co życzy sobie moja księżniczka na śniadanie?- zapytał.
- Malchewkę.- odpowiedziała.
- Za dużo czasu spędzasz z wujkiem Louisem.- stwierdził Harry.- Zrobię ci kanapeczkę z dżemem.
- Dobla tata, a cioci też zlobisz?
- Tak. Ciociu może być kanapeczka z dżemem?
- Oczywiście.- zgodziłam się i usiadłam obok dziewczynki. 
Po śniadaniu razem z Darcy rysowałyśmy a Harry zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon, nie interesowałam się tym, przecież praktycznie go nie znam.
- Ciociu pojedziesz z nami do wujków?- zapytała siadając na moich kolanach i patrząc na mnie piwnymi oczkami.
- Oczywiście, że Lili pójdzie z nami.- do pokoju wszedł Harry.- Dam dla ciebie coś do ubrania i jedziemy.
- Okej.
- Darcy pobaw się chwilkę sama.
- Dobla tata.
Poszłam za Harrym na górę, z wielkiej szafy wyjął mi czarne materiałowe spodnie i białą koszulę. Do tego sandały na obcasie.
- Czy ja wyglądam na kogoś kto nosi takie ciuchy?
- Nie mam nic innego.
- A masz może czarną bokserkę?- zapytałam.
- Znajdę coś takiego.
Z ciuchami poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w ciuchy od Harry'ego <klik>. Włosy zebrałam w wysokiego kucyka i do tego zebrałam grzywkę. Wsówki i gumki do włosów posiadał. Założyłam te głupie buty i wyszłam z łazienki.
- Mogę się tak pokazać jako dziewczyna Harry'ego Stylesa?- zapytałam chłopaka, który chyba plótł warkoczyki z loków Darcy, słabo mu to szło. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami i się uśmiechną.
- Super, a tak marudziłaś.- stwierdził.- Darcy to na prawdę muszą być warkoczyki.
- Tak ce walkoczyki jak księżniczka.- powiedziała radośnie machając nóżkami na krześle.
- Ale ja nie potrafię.- jęknął Harry.
- Może ja pomogę.- zamieniłam się z Harry'm miejscami i zaplotłam z brązowych loczków dwa krótkie warkoczyki.- Widzisz i gotowe.
Z Harry'm i Darcy pojechaliśmy do jego przyjaciół. Dobra denerwowałam się niby to tylko udawanie, ale nie chciałam, żeby ktoś patrzył na mnie wilkiem przez najbliższy czas. Harry zaparkował przed domem podobnym do jego. Weszliśmy do środka. Darcy wpadła do środka jak burza. Ta dziewczynka to żywe srebro wszędzie jej pełno. 
- Wujek mam nową ciocię.- powiedziała jak jedne z czwórki chłopaków wziął ją na ręce. 
- Tak? Ale super, przedstawisz mi ją?
- Tak przyjechała, jest z tatusiem.
- Chłopaki to jest Lili, mówiłem wam o niej.
- Cześć jestem Louis.- podszedł do mnie chłopak, który trzymał Darcy.
- Lili.- powiedziałam uśmiechając się.
Siedziałam na kanapie u chłopaków na moich kolanach spała Darcy. Polubili mnie i ja ich też.
- Harry odwiózłbyś mnie do domu?
- Ja to zrobię.- powiedział Louis.
- Dzięki.
Znowu siedziałam w drogim aucie, obok mnie siedział Louis. 
- Na prawdę nie wiesz jak dużo dla nas robisz. Harry by się załamał jakby stracił Darcy.
- Cieszę się, że mogę pomóc.- powiedziałam.
- Lili jeżeli będziesz czegoś potrzebować zawsze możesz zwrócić się do któregoś nas. Zawsze ci pomożemy.
- To bardzo miłe. Dziękuję Louis.
- Nie ma za co.
Wysiadłam z samochodu i poszłam do swojego mieszkania. Rzuciłam się na niewygodną kanapę, leżałam tak kilka chwil kiedy zadzwonił mój telefon.
- Harry?- zdziwiłam się.
- Darcy chce się pożegnać.- wyjaśnił i po chwili usłyszałam głosik dziewczynki.
- Ciociu?
- Tak.
- Przyjdziesz jeszcze do nas?
- Oczywiście maleńka. Dobranoc skarbie.
- Doblanoc, ale na pewno przyjdziesz?
- Tak na pewno.- zapewniłam dziewczynkę.


No i jest kolejny, mam nadzieję, że się wam podobał.  Napisałam i jestem z siebie dumna, a teraz idę spać bo jutro, raczej dzisiaj czeka mnie pracowity dzień. Mile widziane komentarze i do następnego. A i mokrego Dyngusa.