Liliana
- Masz być grzeczna i słuchać się Ann.- pouczyłam Asię.
- Dobrze Lili.
- Opiekuj się Darcy i na prawdę bądź grzeczna.
- Lili będę grzeczna. Obiecuję.
- To widzimy się za tydzień.
Jeszcze raz ją uściskałam. Blondyneczka z zadowoleniem usiadła na siedzeniu samochodu. Louis pozwolił jej siedzieć z przodu. Podbiegła do mnie Darcy.
- Mamusiu ale nigdzie nie pojedziesz?
- Nie szkrabie. Jak wrócisz to ja nadal tam będę.
- To dobrze.
Zapięłam ją w foteliku i poczochrałam po kręconych włoskach. Pocałowałam ją w czółko i zatrzasnęłam drzwi.
- Lili mnie też przytulisz?- zapytał Louis
- No chodź do mnie.
On jak przytula człowieka to mało nie udusi człowieka. Bolały aż mnie żebra.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Jak ciebie nie było to Harry był nieznośny.
- A to Harry. Dostanie się mu, żeby być nieznośnym kto to widział.
- Louis mógłbyś przestać obściskiwać z moją żoną?- zapytał Harry.
- O nie bądź samolub i podziel się nią trochę.
- Masz Eleanor.
- Później cię poprzytulam jak tego samoluba nie będzie.
- Dobra Louis.- najśmieszniejsze było to, że Louis udawał, że mówi szeptem.
Patrzyłam jak odjeżdżają, Harry mnie przytulił.
- To co jedziemy na zakupy?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do jego auta. Przez trzy godziny wypieraliśmy meble. Harry był taki kochany. Kto by się w nim nie zakochał. Byłam tak zmęczona po tych zakupach, że przysnęłam w samochodzie. Obudziłam się jak niósł mnie do pokoju.
- Zasnęłam?- zapytałam mocniej łapiąc się jego szyji.
- Tak. Nie chciałem ci budzić.- odpowiedział.
- Możesz mnie już postawić.
- Ale ty jesteś strasznie lekka. Trzeb cię podtuczyć.
- Będę gruba i nie będziesz mnie już kochał.- stwierdziłam.
- Będę ci kochał zawsze i wszędzie.- odpowiedział.
Postawił mnie dopiero u siebie w sypialni. Poczułam jego delikatne usta na swoich. To było przyjemne uczucie. Jak znikał świat wokół mnie. Wplotłam palce w jego loczki i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Jego ręce powędrowały pod moją bokserkę, a mnie natychmiastowo sparaliżowało. Nie odsunęłam się od niego, ale Harry wyczuł moje wahanie. Kilka łez spadło z moich oczu.
- Kochanie co jest?- zapytał.
- Nie nic.
- Na pewno ja cię nie chcę do niczego zmuszać.
- Harry nie zmuszasz.
Tym razem to ja zaczęłam go całować.Przez głowę zdjął mi bluzkę i rzucił ją w nieokreślonym kierunku. Całował mnie po całej twarzy, zjechał pocałunkami na moją szyję przez dekolt do linii jeansów.
- Mogę?- zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową. Odpiął guzik moich spodni i zsuną je do samych kostek. Stałam przed nim tylko w czarnej bieliźnie. Podniósł mnie i położył na łóżku.On też rozebrał się z ciuchów. Całował każdy centymetr mojego ciała. Wiłam się pod jego dotykiem. Najpierw zdjął ze mnie stanik. Dłońmi pieścił moje piersi. Ciche jęki wydobywały się z moich ust. Dolna partia naszej bielizny dołączyła do reszty naszych ciuchów walających się po całej sypialni.
- Będę delikatny.
Podświadomie czekałam na ból, ale się go nie doczekałam. Była tylko sama rozkosz. Czułam każde dotknięcie, każdy ruch, każdą delikatną pieszczotę, ale ani odrobiny bólu. Leżałam na brzuchu zmęczona. Uśmiech nie schodził mi z ust. Harry wodził palcem po moich plecach. Obrysowywał palcem bliznę na moich plecach.
- Kto ci to zrobił?- zapytał.
Przekręciłam głowę na drugą stronę tak że mogłam patrzeć w jego zielone oczy.
- Kiedy miałam 15 lat...- zaczęłam.
- Powiedz mi, że to nie to o czym myślę.- przerwał.- Proszę powiedz, że to nie twój ojciec i że cię do niczego nie zmuszał.
- Nie mogę Harry.
- Wtedy w dniu ślubu ty się przestraszyłaś. Lili czemu nic mnie nie powiedziałaś.
- Bałam się, że zaczniesz mną gardzić.
- Co? Lili ty tego nie chciałaś.
Harry zerwał się z łóżka i zaczął się ubierać. Poszłam w jego ślady. Miałam na sobie tylko jeansy i stanik kiedy chłopak wziął kluczyki od auta.
- Harry co ty zamierzasz zrobić?- zapytałam.
- Zabiję skurwiela. Za to, że kiedykolwiek śmiał cię skrzywdzić.- odpowiedział i wyszedł.
Nie przejmowałam się tym, że jestem praktycznie nie ubrana. Szłam za nim. Nie chciał się zatrzymać.
- Harry to nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma. Nie wyobrażam sobie, że ktoś chodzi po ziemi, że ktoś mógł tak wykorzystać swoje dziecko. Dzisiaj też się bałaś?- pokiwałam twierdząco głową.- Boże Lili ja przepraszam.
- Nie masz za co. Harry proszę uspokój się, nigdzie nie jedź.
Chłopak mnie nie słuchał. W drzwiach minął Louisa. Tak Lou to moja ostatnia deska ratunku.
- Lou błagam zrób coś.- poprosiłam pasiastego.
- Sex się nie udał?
- Nawet tak nie żartuj.- powiedział Harry.
- Lou on chce lecieć do polski.
- Po cholerę.
- Zabić skurwiela, który wykorzystał własną córkę.- odpowiedział mu Harry.
- Co? Twój tata zrobił coś takiego? Nie mam zamiaru go zatrzymywać, tylko mu pomogę.
Patrzyłam spanikowana na chłopaków. Łzy zebrały się w moich oczach. Zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.
Harry
Cała wściekłość ustąpiła jak patrzyłam na jej łzy. Już miałem powiedzieć, że zabiję go przy innej okazji kiedy ona zemdlała. Lou w ostatniej chwili zdążył ją złapać. Położył ją na kanapie.
- Lili kochanie otwórz oczy.- poprosiłem.- Lili nigdzie nie jadę, tylko proszę otwórz oczy.
W końcu je otworzyła. Odetchnąłem z ulgą.
- Ale mnie przestraszyłaś.- powiedziałem.
- To wy zamierzaliście popełnić morderstwo. Harry to już niczego nie zmieni. On już nie może skrzywdzić mnie, ani Asi.
- Już was nie skrzywdzi obiecuję.
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
- Masz być grzeczna i słuchać się Ann.- pouczyłam Asię.
- Dobrze Lili.
- Opiekuj się Darcy i na prawdę bądź grzeczna.
- Lili będę grzeczna. Obiecuję.
- To widzimy się za tydzień.
Jeszcze raz ją uściskałam. Blondyneczka z zadowoleniem usiadła na siedzeniu samochodu. Louis pozwolił jej siedzieć z przodu. Podbiegła do mnie Darcy.
- Mamusiu ale nigdzie nie pojedziesz?
- Nie szkrabie. Jak wrócisz to ja nadal tam będę.
- To dobrze.
Zapięłam ją w foteliku i poczochrałam po kręconych włoskach. Pocałowałam ją w czółko i zatrzasnęłam drzwi.
- Lili mnie też przytulisz?- zapytał Louis
- No chodź do mnie.
On jak przytula człowieka to mało nie udusi człowieka. Bolały aż mnie żebra.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Jak ciebie nie było to Harry był nieznośny.
- A to Harry. Dostanie się mu, żeby być nieznośnym kto to widział.
- Louis mógłbyś przestać obściskiwać z moją żoną?- zapytał Harry.
- O nie bądź samolub i podziel się nią trochę.
- Masz Eleanor.
- Później cię poprzytulam jak tego samoluba nie będzie.
- Dobra Louis.- najśmieszniejsze było to, że Louis udawał, że mówi szeptem.
Patrzyłam jak odjeżdżają, Harry mnie przytulił.
- To co jedziemy na zakupy?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do jego auta. Przez trzy godziny wypieraliśmy meble. Harry był taki kochany. Kto by się w nim nie zakochał. Byłam tak zmęczona po tych zakupach, że przysnęłam w samochodzie. Obudziłam się jak niósł mnie do pokoju.
- Zasnęłam?- zapytałam mocniej łapiąc się jego szyji.
- Tak. Nie chciałem ci budzić.- odpowiedział.
- Możesz mnie już postawić.
- Ale ty jesteś strasznie lekka. Trzeb cię podtuczyć.
- Będę gruba i nie będziesz mnie już kochał.- stwierdziłam.
- Będę ci kochał zawsze i wszędzie.- odpowiedział.
Postawił mnie dopiero u siebie w sypialni. Poczułam jego delikatne usta na swoich. To było przyjemne uczucie. Jak znikał świat wokół mnie. Wplotłam palce w jego loczki i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Jego ręce powędrowały pod moją bokserkę, a mnie natychmiastowo sparaliżowało. Nie odsunęłam się od niego, ale Harry wyczuł moje wahanie. Kilka łez spadło z moich oczu.
- Kochanie co jest?- zapytał.
- Nie nic.
- Na pewno ja cię nie chcę do niczego zmuszać.
- Harry nie zmuszasz.
Tym razem to ja zaczęłam go całować.Przez głowę zdjął mi bluzkę i rzucił ją w nieokreślonym kierunku. Całował mnie po całej twarzy, zjechał pocałunkami na moją szyję przez dekolt do linii jeansów.
- Mogę?- zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową. Odpiął guzik moich spodni i zsuną je do samych kostek. Stałam przed nim tylko w czarnej bieliźnie. Podniósł mnie i położył na łóżku.On też rozebrał się z ciuchów. Całował każdy centymetr mojego ciała. Wiłam się pod jego dotykiem. Najpierw zdjął ze mnie stanik. Dłońmi pieścił moje piersi. Ciche jęki wydobywały się z moich ust. Dolna partia naszej bielizny dołączyła do reszty naszych ciuchów walających się po całej sypialni.
- Będę delikatny.
Podświadomie czekałam na ból, ale się go nie doczekałam. Była tylko sama rozkosz. Czułam każde dotknięcie, każdy ruch, każdą delikatną pieszczotę, ale ani odrobiny bólu. Leżałam na brzuchu zmęczona. Uśmiech nie schodził mi z ust. Harry wodził palcem po moich plecach. Obrysowywał palcem bliznę na moich plecach.
- Kto ci to zrobił?- zapytał.
Przekręciłam głowę na drugą stronę tak że mogłam patrzeć w jego zielone oczy.
- Kiedy miałam 15 lat...- zaczęłam.
- Powiedz mi, że to nie to o czym myślę.- przerwał.- Proszę powiedz, że to nie twój ojciec i że cię do niczego nie zmuszał.
- Nie mogę Harry.
- Wtedy w dniu ślubu ty się przestraszyłaś. Lili czemu nic mnie nie powiedziałaś.
- Bałam się, że zaczniesz mną gardzić.
- Co? Lili ty tego nie chciałaś.
Harry zerwał się z łóżka i zaczął się ubierać. Poszłam w jego ślady. Miałam na sobie tylko jeansy i stanik kiedy chłopak wziął kluczyki od auta.
- Harry co ty zamierzasz zrobić?- zapytałam.
- Zabiję skurwiela. Za to, że kiedykolwiek śmiał cię skrzywdzić.- odpowiedział i wyszedł.
Nie przejmowałam się tym, że jestem praktycznie nie ubrana. Szłam za nim. Nie chciał się zatrzymać.
- Harry to nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma. Nie wyobrażam sobie, że ktoś chodzi po ziemi, że ktoś mógł tak wykorzystać swoje dziecko. Dzisiaj też się bałaś?- pokiwałam twierdząco głową.- Boże Lili ja przepraszam.
- Nie masz za co. Harry proszę uspokój się, nigdzie nie jedź.
Chłopak mnie nie słuchał. W drzwiach minął Louisa. Tak Lou to moja ostatnia deska ratunku.
- Lou błagam zrób coś.- poprosiłam pasiastego.
- Sex się nie udał?
- Nawet tak nie żartuj.- powiedział Harry.
- Lou on chce lecieć do polski.
- Po cholerę.
- Zabić skurwiela, który wykorzystał własną córkę.- odpowiedział mu Harry.
- Co? Twój tata zrobił coś takiego? Nie mam zamiaru go zatrzymywać, tylko mu pomogę.
Patrzyłam spanikowana na chłopaków. Łzy zebrały się w moich oczach. Zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.
Harry
Cała wściekłość ustąpiła jak patrzyłam na jej łzy. Już miałem powiedzieć, że zabiję go przy innej okazji kiedy ona zemdlała. Lou w ostatniej chwili zdążył ją złapać. Położył ją na kanapie.
- Lili kochanie otwórz oczy.- poprosiłem.- Lili nigdzie nie jadę, tylko proszę otwórz oczy.
W końcu je otworzyła. Odetchnąłem z ulgą.
- Ale mnie przestraszyłaś.- powiedziałem.
- To wy zamierzaliście popełnić morderstwo. Harry to już niczego nie zmieni. On już nie może skrzywdzić mnie, ani Asi.
- Już was nie skrzywdzi obiecuję.
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
No i jest kolejny, ale mnie dawno nie było. Trochę dużo mam na głowie. Mam nadzieję, ze się podobał Mile widziane komentarze i do nastepnego.
boski<3 kocham to opowiadanie *.* czekam na nn :D - patrysia
OdpowiedzUsuńFantastyczny. Biedna Lili, musiała tyle przejść :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Biedactwo :c rozdział cudowny! Czeka na następny! Zapraszam na mojego bloga http://dream-love-friendship.blogspot.com
OdpowiedzUsuńno ejj
OdpowiedzUsuń