poniedziałek, 30 lipca 2012

ROZDZIAŁ 4 Randka nie randka

Izabella


- Tato przynieś trochę lodu.- zwróciłam się do ojca, który patrzył na mnie zdziwiony.
- Idę odpowiedział i wyszedł. Zostaliśmy z Harrym sami, który z zaciekawieniem mi się przyglądał tymi swoimi zielonymi oczami.
- Co mam coś na twarzy?
- Nie uważam, że łażenie w tym śmierdzącym jeziorze było wystarczającą karą.- odpowiedział na moje pytanie.
- Jakim jeziorze?- przy nim mój mózg chyba wolniej pracuje.
- No w tym, w którym wylądował twój aparat.
- Dobra, ale ja nadal nie wiem o co ci chodzi.
- Wczoraj kiedy ty już poszłaś wyłowiłem dla ciebie tą torbę. Telefonu i aparatu nie dało się uratować, ale zdjęcia i dane tak. Dlatego tak szybko cię znalazłem. Zobaczyłem twojego tatę i ciebie na zdjęciu. Od razu skojarzyłem, że jesteś jego córka, więc postanowiłem się zrekompensować. W tej torbie jest nowy telefon i aparat. Informatyk wgrał tam wszystko.- wyjaśnił pokazując mi torbę stojącą przy sofie.
Teraz bardziej mnie obchodziły te zielone tęczówki i te urocze dołeczki, które pojawiły się tylko gdy on był uśmiechnięty, nie jakiś tam aparat. Trzeba przyznać, że on ciągle się uśmiechał. Tę wspaniałą ciszę przerwało wtargnięcie taty do studia. podał mi woreczek z lodem, a ja przyłożyłam go do nosa Harrego. Ten syknął z bólu.
- Przepraszam- powiedziałam jeszcze raz. Szczerze mówiąc miałam wyrzuty sumienia.
- Nie przepraszaj. Zasłużyłem sobie za ten aparat.- powiedział 
- Wcale nie, przecież go wyciągnąłeś. Może mogłabym ci to jakoś wynagrodzić- zaproponowałam. W oczach Harrego pojawił się cień zainteresowania.
- Mogłabyś wybrać się ze mną na spacer.
- Oczywiście odparłam z uśmiechem. Dziwiło mnie to, że przy nim czuję się tak pewnie . Na sobie czułam nie tylko wzrok Harrego,  ale też taty. Patrzył na mnie nieco zdziwiony.

Harry 


Siedziałem na tej kanapie z workiem lodu na twarzy i wpatrywałem się w nią. Była drobna, z burzą kręconych włosów sięgających za ramiona do tego piękne czekoladowe oczy. Mógłbym tak na nią patrzeć całą wieczność, gdyby nie wtargnięcie reszty zespołu.
- Panie Anders- Liam zwrócił się do ojca Izz, ale spojrzał na mnie i dodał zdziwiony.- O Harry ty tutaj, a my ciebie szukaliśmy.
- Hazza co ci się stało?- zapytał Niall patrząc na moją twarz.
- Znalazłeś tę od aparatu.- stwierdził Lou wpatrując się w Izz.
- Jest naprawdę śliczna.- no tak to mógł palnąć tylko Zayn. 
Swój wzrok z kumpli przeniosłem na Izz , której twarz pokrył uroczy rumieniec, a wzrokiem podziwiała swoje buty.
- Chłopaki zaczynajmy nagrywanie- powiedziałem. Lepiej było ich czymś zając.
- A twój nos- tym razem odezwała się Izz, było to tylko trzy ciche słowa , ale jak mnie ucieszyły.
- Mi nic nie będzie- odpowiedziałem. Zaczęliśmy nagrywać, nie obyło się bez wygłupów. było koło 16 kiedy skończyliśmy.
- Chłopaki zaczekajcie na mnie w samochodzie, zaraz wrócę- powiedziałem do przyjaciół idąc w przeciwną stronę. - Izz zaczekaj.- krzyknąłem do dziewczyny, a ona się odwróciła do mnie z cudownym uśmiechem na ustach. Podbiegłem do i zapytałem.- Czy ten spacer jest nadal aktualny?
- Oczywiście, że tak.- odpowiedziała.
- To może za dwie godziny w parku przy tym jeziorku. - zaproponowałem.
- To w parku za dwie godziny przy jeziorku.
- Izz a powiesz mi jak się nazywasz?- zapytałem zdając sobie sprawę z tego iż znam tylko zdrobnienie.
- Izabella- odpowiedziała i odeszła.
- Izabella- powtórzyłem po cichu, stojąc tam jak kołek. Otrząsnąłem się i poszedłem do samochodu. Wszyscy patrzyli na mnie zaciekawieni, a ja myślałem tylko o niej.
- Hazza co się stało ci w nos?- zapytał Lou
- Niechcący dostałem drzwiami od Izabelli.
- Kogo?- tym razem pytanie zadał Zayn.
- O tej ślicznej.- odpowiedziałem.
- Aaa- powiedzieli wszyscy jednocześnie.
- Harremu wpadła w oko.- stwierdził Nialler
- Hazzuś zdradzasz mnie.- powiedział zrozpaczony Pan Marchewka.
- Oj ty moja marcheweczko ale ty mnie pierwszy zdradziłeś.- po tych słowach wszyscy wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. W końcu dojechaliśmy do domu, z samochodu wyskoczyłem jako pierwszy i od razu pobiegłem do swojego pokoju się przygotować, Wiozłem prysznic i tylko w ręczniku na biodrach wszedłem do pokoju. Na łóżku leżał mój telefon , zobaczyłam, że mam jednego SMS'a :
"Co do tego spaceru mam jeden warunek. Izz"- czytając wiadomość uśmiechnąłem się do siebie i odpisałem.
"Jaką.H"- długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
" Żadnego topienia mojego aparatu :D"
" Da się załatwić"
"To do zobaczenia"
" Do zobaczenia Izabello"
Już nie odpisała, podszedłem do szafy aby wybrać ubrania. Padło na ciemne jeansy, czarny T- Shirt, białe conversy i jedną z moich kochanych marynarek.

Izabella


Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, że on nadal tam stał z tą głupawą minął. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiem co w nim było, ale dzięki niemu czułam się jakoś inaczej.
- To co tato wracamy już do domu.- zaproponowałam. 
- Jasne przecież moja córcia musi się przygotować na randkę.
- Tato to nie randka, tylko zwykłe spotkanie.- zaprzeczyłam.
- Ściemę to ty możesz wciskać temu lokowatemu, ale nie mnie. Widziałem jak na siebie patrzycie.
- Tato- jęknęłam
- Dobrze już będę cicho, ale ja swoje wiem.- powiedział wsiadając do samochodu. 
Całą drogę się do mnie nie odzywał. Chyba chciał mnie tym ukarać. Ja jednak byłam zadowolona w spokoju mogłam myśleć o Harrym. Wzięłam telefon i napisałam do niego kilka SMS'ów. Oderwałam wzrok od telefonu i zobaczyłam, że mojego staruszka w nim nie ma, a my stoimy na podjeździe pod domem. Z samochodu wyskoczyłam wyskoczyłam wściekła. Weszłam do domu trzaskają drzwiami.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że jesteśmy już w domu?- zapytałam patrząc na niego moim zabójczym spojrzeniem.
- Byłaś zajęta swoim chłopakiem, nie chciałem wam przeszkadzać.
- To Izz ma chłopaka?- zapytał mój braciszek.
- Nie - krzyknełam na nich i poszłam do siebie. 
Po jakiś 40 minutach zeszłam na dół już ubrana i gotowa do wyjścia. Dojście spacerkiem do parku zajęło mi  15 minut. Spojrzałam na zegarek, było 20 minut przed czasem. Spojrzałam w stronę jeziorka i zobaczyłam go. Stał tam i czekał. Czekał na mnie. Ta jedna myśl sprawiła mi tyle radosci. Podeszłam do niego, a on spojrzał na mnie zielonymi oczami, na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Cześć- powiedział przytulając mnie. Nieco mnie zdziwił ten gest, ale w jego ramionach czułam się cudownie.
- Cześć Harry.
- To co przejdziemy się?- zapytał. Ja na znak zgody kiwnęłam tylko głowął.
Spacerowaliśmy po parku, rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o sobie, śmialiśmy się. Muszę przyznać, że nawet z Camil i Emili nie gadało mie się tak dobrze jak z nim.
- Izabello co powiesz na kawę.- zapytał 
- Z miłą chęcią.- zgodziałm się.
Poszliśmy do najbliższej kawiarni, usiedliśmy w kącie tak aby nikt go nie rozpozanł. Podeszła do nas kelnerka.
- Co podać?- zapytała
- Ja poproszę sernik na zimno i kawę mrożoną, a ty Izz co chcesz.
- Ciastko czekoladowe i kawę z mlekiem. 
- Na zamówienie czekaliśmy w milczeniu, wpatrzeni tylko w swoje oczy. Byliśmy tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyliśmy kiedy podeszła do nas kelnerka. Z niechęcią oderwałam wzrok od Harrego i zabrałam się za swoje ciasto.To samo zrobił Harry. Nagel spojrzał na mnie i zapytał.
- Dasz spróbować- kiwnełam tylko głowął. Harry wziął kawałek ciasta do ust.
- Pycha- powiedział- A ty mojego chesz?
- Tak ukroiłam sobie kawałek- Smaczne - stwierdziłam.
- Ale?- zapytał
- Ale co Harry?
- Musi być jakieś ale.
- No dobrze jest. Mój sernik jest owiele lepszy.- odpowiedziałam na jego ale.
- Chciałbym się o tym przekonać.
- Czuj się zaproszony.- oboje spojrzeliśmy na siebi i od razu zaczeliśmy się smiać. Skończyliśmy jeść swoje ciasto i stwierdziliśmy, że czas już wracać.
- Można prosić rachunek- Harry zagadną do kelnerki.
- Oczywiście- odpowiedziała i po chwili wróciła z rachunkiem.
- Ja zapłacę.- powiedziałam wyciągając portfel, ale Harry mnie ubiegł i już podawał banknot kelnerce.
- Reszta dal ciebie - dodał na porzegnanie- Izz idziemy - nie odpowiedziałam tylko wstałam z krzesła. Wyszliśmy z kawiarni. Na dworze było zimno, zadrżałam. Harry od razy to zauważył i sciągał już swoją marynarkę, kiedy się odezwałam.
- Harry nie trzeba, przeciez tobie będzie zimno.
To go nie powstrzymało, okrył swoją marynarką moje ramiona. Poczułam zapach jego perfum. Szlismy wolnym krokiem.
- Izz mam pytanie.- po dlugiej ciszy odezwał się Harry.
- Tak.
- Wybierasz się na nasz koncert.
- Tak, ten wypad na wasz koncert to prezent urodzinowy dla mojej przyjaciółki.W dzień koncertu są jej urodziny, ona was uwielbia.
- To naprawdę pomysłowy prezent .
- Dziękuję to jesteśmy na miejscu - powiedziałam do Harrego.
- Izz, dzięki że się zgodziłeś.
- Harry to ja powinnam ci dziękować. to był naprawdę miły wieczór. Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedział i zaczął iść gdy do niego krzyknęłam.
- Harry marynarka.
- Poczekaj będę miał chociaż pretekst, aby cię odwiedzieć.- powiedział i odszedł.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki twoje też są super. Cieszę się, że komus się to podoba

      Usuń
  2. Naprawdę świetne i czekam na dalszy ciąg z pewną niecierpliwością. Lubię twój styl pisania, bo jakoś tak łatwo się to wszystko czyta, co może w pewnym sensie jest wyjątkiem xd.
    Życzę weny i przy okazji zapraszam do mnie:http://when-i-see-stars.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym rozdziałem lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń