poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 67 Tylko ty i ja


'... I gdy nie ma Ciebie, niewiele wart 
Każdy mój dzień bo nie ma Ciebie
Cały mój świat znika...
... gdy nie ma Ciebie'

Izabella 

Jedna chwila, jeden moment może zmienić nasze całe dotychczasowe życie. Może uczynić człowieka najszczęśliwszym na świecie, może też zniszczyć to szczęście. Miłość niby uczucie nieśmiertelne, a jednak tak kruche. ' Idealna para' pieprzone wyrażenie którym nas określano. Od dawna już do nas nie pasuje. Wszystko się zepsuło, nasza miłość, nasza przyjaźń. 
- Izz jesteś już gotowa?- Harry dobija się do łazienki. 
Ostatnie spojrzenie w duże lustro. Granatowa sukienka <klik>, brązowe loki zebrane w kok i sztuczny uśmiech przyklejony do twarzy. Kolejna gala, kolejne udawanie szczęśliwie zakochanych.  Omijając Harrego zeszłam na dół. Na gali będą wszyscy oprócz Camil, z którą nie wiedzieliśmy co się dzieje.Niall bardzo przeżywał to rozstanie.Wsiadłam do limuzyny i usiadłam obok Nialla. Słowem nie odezwałam się do Harrego.Trzy godziny udawania, ale w końcu mogłam wrócić do domu. Na moje nieszczęście Harry wrócił ze mną, nie został na imprezie. Jakoś nie miałam ochoty na konfrontację. Kolejną kłótnię i kolejne łzy.  
- Mogłabyś się w końcu do mnie odezwać.- powiedział jak już byliśmy w domu. 
- Po co?
- Nie wiem, może abyśmy znaleźli jakieś porozumienie. Mam tego dość.
- Wow, Harry Styles ma dość.- zaśmiałam się i ignorując go poszłam na górę. - Ja też mam dość, może to skończmy. Dajmy sobie spokój nie wychodzi nam. Ile razy mamy próbować.
- Sama nie wiesz co mówisz.- powiedział ze smutkiem w głosie.
- Widzisz w tym jakiś sens. Mam dość obwiniania mnie, starałam cię zrozumieć. Boli cię strata dziecka, ale ja jestem w tej samej sytuacji. 
- Nie obwiniam cię.
- Kolejne kłamstwo, ile ich jeszcze? Powiedz coś jeszcze bardziej boleć nie będzie. Harry po co się ranić, nie wychodzi nam. Przegraliśmy.- wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Usilnie unikałam spojrzenia w jego oczy.
- Najłatwiej jest uciekać.- stwierdził gorzko.
- Nie uciekam odchodzę.- trzaskając drzwiami wyszłam z domu. 
Brighton
Tyle szczęśliwych chwil, tyle wspomnień w głowie odtwarzanych w głowie.  Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam się na górę. Walizkę postawiłam w pokoju, a sama weszłam do łazienki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W koszu dostrzegłam to samo pudełko po tabletkach antykoncepcyjnych. Wspomnienia zalały mój umysł
Podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Zmieniłam zdanie.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Co? 
- Chcę takiego małego szkraba.- powiedziałam. Jego oczy uważnie mi się przyglądały.- Ale wiesz bez żadnego planowania. Po prostu przestanę brać tabletki i tyle.  
Słone łzy mieszały się z wodą. Prysznic nie przyniósł zamierzonego efektu. Ubrałam się w piżamę.  Usiadłam na łóżku i próbowałam się jakoś ogarnąć. Położyłam się do łóżka spać.
Idę ciemnym lasem, próbuję coś znaleźć. W końcu widzę go siedzącego na polanie, te same loki. Odwraca się do mnie i z tym swoim uśmiechem patrzy na mnie. Idę w jego stronę, kiedy jestem już praktycznie u celu ziemia się rozstępuje i pojawia się wielka przepaść. Harry jej nie widzi, wstaje i idzie w moją stronę.
- Harry uważaj.- krzyczę, ale on nie zwraca uwagi na moje słowa idzie dalej. Wpada w przepaść. - Harry.- patrzę jak spada i nic nie mogę zrobić.- Harry.
Obudziłam się, łzy spływały po moich policzkach. Spojrzałam na zegarek była już 12 po południu.  wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Blada twarz, podkrążone oczy, czarne smugi łez. Opłukałam twarz, wyszłam z łazienki i z walizki wyjęłam sobie ciuchy. Legginsy, czarną bokserkę i bluzę Harrego. Poszłam pod prysznic. Odświeżona i ubrana zeszłam na dół. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor, akurat leciał jakiś program o gwiazdach.
- ' Czy to koniec związku Harrego Stylesa i Izabelli Anders? Wczoraj widziano jak po gali para pojechała do domu, godzinę później Izabella z walizką w ręku wsiadała do swojego samochodu. Dzisiaj też widziano piosenkarza jak wychodził z własnej w wili w kiepskim humorze. Co zaszło między nimi ?'- ze łzami w oczach wyłączyłam telewizor.
Telefon uparcie dzwonił, wzięłam urządzenie do rąk i rzuciłam nim o ścianę. Rozsypało się na kilka kawałków.
- Czym ci zawiniło to urządzenie?- słyszę pytanie, odwracam się i widzę Louisa.- Nie łatwo było cię znaleźć, no ale w końcu.
- Lou co ty robisz?
- To chyba raczej ja powinienem o to pytać. Co wy oboje wyprawiacie? Ty tutaj płaczesz, a on ledwo przytomny szuka cię po całym Londynie.
- Potrzebowałam po prostu uciec na jakiś czas. Odizolować się, nabrać dystansu. Chcę pobyć sama, przemyśleć kilka spraw, uspokoić emocje. Mam dość, ciągłego narzekania, pretensji kłótni.
- I powiedziałaś mu, że to koniec.- nie odpowiedziałam, moje łzy zrobiły to za mnie.- Powiem ci tak jeśli kochasz to walcz, nawet jeśli jest cholernie trudno.
Louis wyszedł z pomieszczenia. Patrzyłam jak wsiada do samochodu i odjeżdża
Tęsknota, tęsknota... Uczucie najbardziej niewypowiedziane, stan próżny wszelkiej ulgi, ucisk serca ciągły i jednostajny.

Harry

Zmuszony do pojawienia się na koncercie ubieram się. Zestaw taki sam jak zwykle, bokserka jeansy marynarka i conversy. 
- Harry oprzytomniej.- upomniał mnie Paul.  
Nic nie powiedziałem, wziąłem mikrofon i z resztą wyszedłem na scenę. Dzisiaj nie byłem skory do wygłupów. Na trzeciej piosence zaliczyłem upadek. Wstałem i  zszedłem ze sceny.  Za mną zbiegli chłopacy.
- Co ty wyprawiasz. Rusz tyłek na scenę.- rozkazał mi Paul.
- Nie bez niej, nie potrafię już.- powiedziałem. Podszedł do mnie Louis.
- Ona jest w Brighton. 
Nie czekałem na nic więcej, wyszedłem z hali i wsiadłem do samochodu i pojechałem. Po drodze złamałem kilka przepisów. Patrzyłem jak moknie w deszczu.

Izabella

 muzyka
Łzy płynęły po twarzy. Tęsknota rozrywa serce na kawałki. Paląca potrzeba jego uścisku, zielonych oczu, zapachu perfum.  Siedzę tak dobre parę godzin, herbata w ręku już dawno wystygła, zachód słońca mnie zastał. Wstałam z fotela i poszłam do kuchni, zrobiłam sobie nową herbatę usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Oglądałam jakiś program, po chwili zaczął lecieć koncert chłopków. Nie miałam siły przełączyć. Zaczęli od LWWY, później Kiss You, no Little Things. Łzy miałam w oczach.  Śpiewali kiedy Harry nie uważając zaliczył upadek. Cały koncert był jakiś rozkojarzony. Podniósł się z ziemi i po prostu zszedł ze sceny. Wyłączyła telewizor. Chciałam wsiąść do samochodu i pojechać do niego, chodź na chwile utonąć w jego zielonych oczach.
Bose stopy zostawiają ślady w zimnym piasku, deszcz miesza się z łzami, szum fal zagłusza mój szloch. Wspomnienia opanowały głowę i jakbym słyszała jego głos, czuła jego dotyk. Głos, który wdarł się do mojej podświadomości.
Czy możemy upaść kolejny raz?
Zatrzymajmy taśmę i przewińmy wstecz
Oh i wiem, że jeśli ty odejdziesz to ja zniknę
Bo nie mam nikogo innego.
Teraz kiedy słyszę twój głos i to jak drży
Gdy mówisz, że nie przypominam tego kim byłem 
Masz tego dość
A twoje oczy są głośniejsze niż słowa
Chciałabyś rzucić w niepamięć wszystko co usłyszałaś 
Nie obawiaj się nigdzie nie odejdę.
Będę tu, obok Ciebie
Nigdy więcej strachu, nigdy więcej płaczu
Ale jeśli odejdziesz
Wiem, że również zniknę
Bo nie mam nikogo innego 
Głos był prawdziwy, odwracam się i widzę jego moknącego w deszczu. Serce bije szybciej na jego widok, niepewnie, jak dziecko uczące się chodzić idzie w moją stronę. Moje stopy jakby przyrosły do piasku. Bałam się wykonać najmniejszy ruch, w obawie, że on zniknie jak sen czy zjawa. Był już na wyciągnięcie mojej ręki. Podniosłam ją i opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Był prawdziwy. Chciałam ją zabrać, ale Harry złapał moją rękę i wtulił się w moją dłoń. 
- Proszę wybacz mi każde moje słowo, wszystko czym cię zraniłem.- powiedział. Nic nie powiedziałam, tylko zrobiłam krok w jego stronę i delikatnie musnęłam jego usta. 
- Czyli nadal mnie kochasz?- zapytał, a ja się zaśmiałam.
- Czy kiedykolwiek przestałam. -Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Zrozumiałem coś bardzo ważnego. Nie umiem żyć bez ciebie. To co najprostsze przychodzi najtrudniej. Spróbujmy jeszcze raz.
- Zauważyłeś, że łatwiej jest nam zaczynać od początku niż skończyć.
- Bo nadal się kochamy.- powiedział to z taką pasją.
Była to prawda nadal go kochałam. Co mi szkodzi spróbować, zawalczyć o naszą miłość, może będzie tak jak dawniej. Musnęłam jego usta w delikatnym pocałunku, który on odwzajemnił. Oderwaliśmy się od siebie, wtuliłam się w niego.
- Przypomina ci to coś?- zapytała, pokiwałam przecząco głową- Tak się skończyła nasza pierwsza randka. Pocałunkiem w deszczu.
- To było pół roku temu, ty to jeszcze pamiętasz?
- Pamiętam każdą chwilę spędzoną z tobą.- zadrżałam w jego ramionach. Był listopad, padał deszcz a ja stałam boso na zimnym piasku.- Ty mi się tutaj zaraz przeziębisz.- powiedział i wziął mnie na ręce.
Postawił mnie dopiero na dywanie w sypialni. Na chwilę znikną w łazience, z której wyszedł z dwoma ręcznikami. Zamiast zacząć siebie wycierać, on dorwał się do mnie. Wzięłam jedne ręcznik od niego i zaczęłam go wycierać. Zrzuciłam z niego mokrą marynarkę i zabrałam się za ściąganie białej bokserki. Stał przed de mną tylko w nisko opuszczonych jeansach. Śmiesznie wyglądał z tymi mokrymi loczkami, patrzył na mnie niepewnie.
- Ładnie ci w fioletowym.- powiedział unosząc do góry bluzę, którą miałam na sobie.
Podniosłam ręce do góry, ułatwiając mi zdjęcie ze mnie mokrego ubrania. Po chwili stałam przed nim tylko w staniku i legginsach. Ręcznikiem wycierał moje ciało. Każde jego przypadkowe muśnięcie mojej skóry wywoływało u mnie dreszcz pożądania. Złapałam jego dłoń i przesunęłam ją na moją talię wytrącając z jego rąk ręcznik. Przyciągną mnie do siebie i zachłannie pocałował. Wplotłam palce w jego mokre włosy przyciągając go jeszcze bliżej. Pewniej złapał mnie w tali, podniósł do góry i posadził na łóżku. Ściągnął ze mnie legginsy, a ja zabrałam się za odpinanie jego paska. Musiał akurat założyć ten interesujący.
- Nigdy nie lubiłam tego paska.- powiedziałam.
Harry ze śmiechem odpiął to ustrojstwo i zdjął z siebie spodnie. Wylądowaliśmy w łóżku.
Miłość to skomplikowawszy machina, którą napędza wzajemne zaufanie, szczęście i bezgraniczna wierność. Kiedy kogoś kochasz jesteś w stanie zrobić dla tej osoby niemal wszystko. Wyrzec się pewnych rzeczy w imię jej dobra i wspólnego szczęścia. I tego czasu, którego jest wciąż za mało. Ale kiedy kochasz tak, że po dłuższej rozłące zdajesz sobie sprawę, że nie umiesz bez niego żyć, a brak jego obecności zaczyna cię po prostu dusić. Masz wrażenie, że błądzisz w ciemnościach bez światła na końcu tunelu. Wtedy już wiesz, że to uczucie przetrwa wszystkie próby.
____________________________________________________
A jednak można. Od razu człowiekowi się lepiej pisze widząc te wszystkie komentarze. 8 komentarzy nowy rozdział 

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział,jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Następny prosimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sweet!! Boski! :)) Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetne opowiadanie,czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. tak sie poryczalam jak go czytalam. kocham to opowiadanie. dodaj szybko kolejny, jak bys mogla to pisz dluzsze bo ja tak uwielbiam je czytac ze jak patrze ze juz sie konczy rozdzial to mi strasznie smutno :) <3!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział! Czekam na następny! Zapraszam na mojego bloga http://notidealbutmylife.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Płakałam <3 Świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń