wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 68

Jak oddać słowami nasze milczenie?
Serce, wyśpiewać chce swe pragnienie
Nie chcę mu dłużej zamykać ust
Kocham cię teraz i tu...

Izabella

Czasem żeby być szczęśliwym nie potrzebujemy dużo. Wystarczy nam ta druga, najważniejsza osoba w naszym życiu. Chcemy się budzić koło niej co rano i zasypiać, tak aby ostatnią rzeczą jaka zobaczymy przed snem była jego twarz. Głupia byłam myśląc, że nadal potrafię żyć bez tych jego zielonych oczu, zachrypniętego głosu czy brązowych loków. Uzależniłam się, był a raczej nadal jest moją własną prywatną odmianą heroiny. Obudziłam się sama druga strona łóżka była pusta. Myśl, że ta noc mogła być tylko snem, marzeniem które już nigdy mogło się nie spełnić strzaskało moje i tak już biedne serce. Wszystko jednak wskazywało, że wydarzenia były prawdziwe. Ja byłam naga, a suche już ciuchy walały się po całej sypialnie. Drzwi pokoju się otworzyły, a mój lęk odszedł w zapomnienie. W drzwiach stał Harry. Niepewny uśmiech, potargane włosy i iskierki nadziei w zielonych oczach. Na jego widok serce zaczęło mi bić szybciej, a głupawy uśmiech wpłyną na usta. Harry przysiadł na łóżku, a ja pocałowałam go w usta. Pocałunek się pogłębił. Czułam zimne dłonie na moich nagich plecach. Nasze czoła się stykały, oddechy się mieszały w usilnej próbie przywrócenia ich do normalności. Zapatrzona w tę szmaragdową głębię jego oczu zapominam o otaczającym nas świecie.
- Kocham cię.- słyszę cichy szept wydobywający się z jego ust.
- Ja ciebie też.- odpowiadam tym samym ledwo słyszalnym szeptem. 
- Kiedy musisz wracać do Londynu?- zapytałam.
- Ja nic nie muszę.- powiedział- No chyba że rozpieszczać moją księżniczkę.
- Koncerty, Paul?
- Koncerty odwołane, a Paul dał nam swoje błogosławieństwo wraz z rzeczami przywiezionymi przez Louisa. - powiedział.- Zrobiłem śniadanie. - wstał z łóżka i po chwili przyniósł śniadanie na tacy.
Zjedliśmy pyszne śniadanie i Harry oznajmił, że mam do 17.00 nie schodzić na dół bo ma dla mnie niespodziankę. Mam jeszcze się wyszykować. Pół dnie przeleżałam w łóżku słyszą od czasu do czasu kilka przekleństw dochodzących z dołu. Nie mogłam nawet sprawdzić nawet co tam się dzieje. Koło trzeciej postanowiłam pójść pod prysznic. Nabalsamowałam ciało kawowym balsamem. W białej bieliźnie poszłam po sukienkę. Dobrze, że pakowałam wszystko po kolei. Wysuszyłam włosy i splotłam je w warkocz. Zrobiłam lekki makijaż.<klik> Zakładałam już buty kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Gotowa wyszłam z łazienki. Harry był ubrany w jeansy i koszulę. Lekko był zdenerwowany. Poprowadził mnie drewnianymi schodami na dół. Wszędzie paliły się świece, w kominku palił się ogień. Stół był pięknie nakryty, odsuną mi krzesło i usiadł na przeciwko. Zjedliśmy kolację śmiejąc się jak kiedyś. Nagle Harry wstał od stołu, nerwowo zaczął czegoś szukać po kieszeniach. Chyba znalazł to czego szukał bo ulga malowała się na jego twarzy. Uklękną przede mną i otworzył czerwone pudełeczko.
- Kochanie, wiem, że krótko jesteśmy razem, ale mam 100 procent pewności, że jesteś tą jedną jedyną. Izabello Jen Anders czy zostaniesz moją żoną?- zapytał. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Tak.- wydukałam. Szczęśliwy założył mi na palec piękny pierścionek. Porwał mnie na ręce i zaczął całować.

W Brighton spędziliśmy cały tydzień, bo później Harry i chłopcy mieli pojechać w trasę aż do świąt. Żadnemu z chłopków nie uśmiechało się wyjeżdżać.  Niall był załamany po rozstaniu z Camil, Zayn nie chciał rozstawać się Emili, która była już w piątym miesiącu ciąży, Alice z Liamem byli szczęśliwie zakochani, a El i Lou planowali ślub. Po kłótniach i problemach z przed miesiąca nie było śladu. Został tydzień do przyjazdu chłopaków, pojechałam razem z Emili do lekarza bo Zayn kategorycznie zabraniał jej prowadzić bo raz wyjeżdżając z podjazdu skasowała bramę. Ja też nie powinnam prowadzić bo źle się czułam, ale tylko ja miałam prawko.  Dojechaliśmy do kliniki, Emili weszła do gabinetu a ja czekałam na przyjaciółkę na krzesełkach. Nie mogłam siedzieć na niewygodnych krzesełkach, wstałam, w pustym korytarzu echem słychać było stukot moich obcasów. Chodzenie mnie uspokajało ostatnio byłam ciągle rozdrażniona, albo mega płaczliwa wcale nie podobna do samej siebie. Mój żołądek też urządzał strajk. Zrobiłam jedne krok w przód i się zachwiałam. Przed upadkiem uchroniła mnie ściana. Opierałam się o nią czekając aż świat przestanie mi się kręci.
- Dobrze się pani czuje?- zapytała mnie pielęgniarka. Pokręciłam przecząco głową, bo czułam się do bani.- Proszę usiąść ja pójdę po lekarza.
Z pomocą kobiety usiadłam na krześle. Odchyliłam głowę od tyłu opierając ją o zimną ścianę. Przed sobą zobaczyłam pielęgniarkę i jakąś lekarkę. Zaprowadziły mnie do gabinetu. Zmierzyła mi ciśnienie, temperaturę a jak zwróciłam śniadanie do kibelka w jej łazience wrobiła mnie w USG. Wodziła zimnym urządzeniem po moim brzuchu.
- Długo pani się tak czuje?
- Od jakiegoś tygodnia.- odpowiedziałam.- Mam do tego jeszcze wahania nastrojów. Dobrze, że Harry w trasie bo biednemu by się nieźle dostawało.
- Znalazłam przyczynę pani stanu.- powiedziała, a najdziwniejsze w tym było to że się promiennie do mnie uśmiechała. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem i czekałam na wyrok.- Widzi pani o ten pęcherzyk.- wskazała na mały pęcherzyk.
- Widzę.
- No więc, jest to pani dziecko.
- A jak to się leczy?- zapytałam nie zwracając uwagi na to co powiedziała.
- Za jakieś osiem miesięcy samo przejdzie.- odpowiedziała ze śmiechem.- Jest pani w ciąży.
Dobrze że nie padłam tam trupem. CIĄŻA. Wpatrywałam się w ten mały pęcherzyk zwany moim dzieckiem. Nie wiem jak wyszłam. Trzymając receptę, zdjęcie mojego maluszka i kartkę z napisaną datą następnej wizyty wyszłam z gabinetu. Emili czekała na mnie.
- Izi co ci jest?- zapytała mnie przyjaciółka.
- Jestemwciąży.- powiedziałam na jednym wdechu.
- Co?
- Jestem w ciąży.- odpowiedziałam tym razem wolniej.- Jestem w ciąży.- powtórzyłam ze śmiechem. Przyjaciółka mnie przytuliła.
- Izi daj mi kluczyki.- rozkazała Emili. Dałam jej bez gadania, nie chciałam zabić naszej czwórki. Wpatrywałam się w ten czarny obrazek z uśmiechem na ustach.
- Powiedz mi chłopiec czy dziewczynka?- zapytałam patrząc na Emili
- Dziewczynka.-odpowiedziała.
Zajechaliśmy pod domu, obie szczęśliwe weszliśmy do domu. W domu czekała na nas jeszcze większa niespodzianka na kanapie siedziała Camil. Bez zastanowienia obie podbiegłyśmy do przyjaciółki i ją przytuliłyśmy. Z kuchni wyszedł Leo. Pytając spojrzałem na brata.
- Była w Mediolanie.- powiedział.
Dokładniej przyjrzałam się przyjaciółce. Kilka siniaków gościło na jej twarzy i ramionach, strasznie schudła. Po policzkach płynęły łzy. Nie pytałam co się stało tylko ją przytuliłam jeszcze mocniej. Uspokoiła się i zasnęła. Leo zaniósł ją do sypialni.
- Wiesz co się jej stało?- zapytałam.
- Jak będzie gotowa to sama wam powie.
- Ty mnie nie denerwuj, jak wiesz to mi powiedz. Nie wolno mi się denerwować.
- A to niby czemu?- ja nie powinnam nic mówić.
- No wiesz... Będziesz wujkiem.- co ja będę to ukrywać.
- Wpadliście z Harrym?
- Tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Będę wujkiem.- zaczął odstawiać jakiś pokraczny taniec szczęścia.- Co na to Harry?
- Dopiero się dowiedziałam.
Leo musiał pójść już do domu. Poszłam na górę, położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad przyszłością, kiedy do pokoju wpadł Harry. Z niedowierzaniem patrzyłam na mojego narzeczonego który zziajany stał w progu.
- Harry?- zdziwiłam się.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że źle się czujesz?
- A skąd ty wiesz.
- El wygadała się dla Louisa, a on powiedział mi.- wyjaśnił siadając na łóżku.- Kochanie byłaś u lekarza?
- Dzisiaj.- odpowiedziałam.
- Wiesz co ci jest?- zapytał. Spojrzałam w jego zielone oczy z niepewnością.- Słoneczko ze wszystkim sobie poradzimy.
- Czemu od razu wymyślasz najczarniejsze scenariusze.- zaśmiałam się. Wstałam z łóżka i z torebki wyjęłam zdjęcie USG.- No więc nieco powiększy się nam się rodzina.- patrzył na mnie zaszokowany.- Harry będziesz tatą.- dodałam.
Chłopak porwał mnie na ręce i zaczął kręcić w kółko. Postawił mnie dopiero wtedy kiedy zrobiłam się zielona. Pocałował mnie w usta.
- Ale jak?- zapytał a ja się zaśmiałam
- Nie wiesz jak się dzieci robi?- zapytałam.
_____________________________________________________________
Kolejny za nami. Jestem z was dumna. Pobiliście swój rekord aż 12 komentarzy. Sorki, że tak późno, ale dopiero teraz mogłam usiąść do komputera. Jako że wam tak dobrze idzie 10 komentarzy i następny. Anonimki się podpisują 

13 komentarzy:

  1. JEEEJ....Jak słodko :) Zakochałam się po raz XXX w tym opowiadaniu:) Czekam na następny <33

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. 9 wieczorem a ty mi komentarze kazesz pisac. A wiec no wiesz jakos trzena zaczac... Rozdzial strasznie ladny taki romantyczny ale i trzymajacy w napieciu. I w ogole to mi sie podoba jak zawsze. I eee no nie wiem mam cinapisac ze czekam na nn? Napisze. CZEKAM NA NN ALE I TAK KOCHAM RONNI!!! ISABELLE TEZ

    OdpowiedzUsuń
  3. Super super super kocham tego bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ;)
    Jestem ciekawa co się stało w tym Mediolanie. ;P
    Dodaj szybko następny rozdział .!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę sie doczekać następnego . ; )
    Camilla ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział;)
    Czekamy na następny.
    Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Następny prosimy

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział.Z niecierpliwiscua czekam na następny
    Izka

    OdpowiedzUsuń
  9. Następny,następny

    OdpowiedzUsuń
  10. Najlepszy blog jaki czytałam

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne, genialne i jeszcze raz genialne. Super się czyta twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  12. OCHY & ACHY ! To jest CUDOWNE !!! Super po prostu ! <3
    Całuję i pozdrawiam :
    Kaśka . xoxo <3 : )

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny , a ostatnie zdanie mnie rozwaliło ;)

    OdpowiedzUsuń