piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 76 Kłopoty w raju

Paula

Dwa miesiące później
Jestem szczęśliwa z Nathanem, jeszcze, żeby to moje szczęście podzielał mój tata to byłby raj.  Szykowałam się na spotkanie z Izi. Majowe słońce mocno grzało więc wybrałam niebieską sukienkę w kwiatki, ostatnio często je nosiłam i nawet polubiłam, niebieskie konwersy i jeansową kurtkę. <klik>  Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam jeszcze niebieską torebkę i zeszłam na dół.
- Wychodzę.- oznajmiłam mamie.
- Oczywiście córciu.
Pod domem czekała na mnie już taksówka, która zawiozła mnie pod dom mojej siostry. Weszłam do domu bez pukania, Izi siedziała na kanapie.
- O już jesteś.- stwierdziła ze śmiechem.- Kawy, herbaty czy czegoś zimnego?- zapytała wstając z kanapy.
- Sama sobie zrobię a ty siedź.
- Nie zachowuj się jak Harry, nie jestem chora tylko w ciąży. 
Postawiła na swoim i w kuchni szykowała nam napoje. Usiadłyśmy w ogrodzie. 
- Dobra Paulina mów co cię gryzie.- rozkazała zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne.- Nathan coś nawywijał?
- Nie. Nathan jest kochany. Tata ciągle ma do mnie pretensje, albo wcale się do mnie nie odzywa. Zachowuje się jak obrażony pięciolatek. Nie lubi Nathana i okazuje to na każdym kroku.
- Musisz go zrozumieć jesteś jego córką i on nie chce żebyś za szybko dorosła. Boi się po prostu, że cię straci.
- Zawsze będę jego córką.- stwierdziłam.- No dobra pogadajmy o czymś przyjemnym. Nie nudzi ci się tak w domu.
- Nudzi, zwariować idzie, ale napisałam kolejną piosenkę muszę tylko namówić Leo do nagrania jej.
- Z chęcią posłucham.
Całe popołudnie spędziłyśmy na gadaniu. 

Izabell

Miesiąc później
Pomyślałby ktoś, że ponad rok temu, wracałam wściekła ze spaceru w parku za to że jakiś kretyn utopił mi torbę z aparatem w stawie. Teraz codziennie mogłam patrzeć na tego kretyna, mojego kretyna. Była trzecia nad ranem, a ja nie mogłam spać bo lokatorzy w moim brzuchu urządzali sobie jakąś imprezę. Siedzę na kanapie i czytam książkę. Jest to już któraś noc z kolei. Dobrze, że miałam dużo książek Nagle poczułam straszny ból.
- Nie róbcie mi tego maluchy.- powiedziałam do swojego brzucha, ale moje dzieci mnie nie słuchały. Całe moje spodnie od piżamy były mokre.- O  nie.- jęknęłam podnosząc się z kanapy- Harry.- krzyknęłam.
Na schodach pojawił się zaspany loczek. Spojrzał na mnie i myślałam że on za chwilę po prostu zemdleje.
- To już?- zapytał dla pewności.
- Tak.- odpowiedziałam.
Gdyby nie ten straszy ból, pewnie zwijałabym się ze śmiechu jak Harry próbuje znaleźć kluczyki od auta, ubrać się i wziąć moją torbę jednocześnie. No tak co musi zrobić ciężarna kobieta jeżeli chce dostać się do szpitala, najlepiej zadzwonić po tego najbardziej odpowiedzialnego. Moje rozważania nad tym czy zadzwonić po Liama przerwał Harry, który był już gotowy.

Harry

Spanikowany czekałem na korytarzu, pojawiły się jakieś komplikacje i zostałem wyproszony. Chodziłem w tą i z powrotem martwiąc się o Izi i moje dzieci.
- Harry uspokój się.- powiedział Louis.
- A jak coś się stało.- jęknąłem
- Izz i dzieciom na pewno nic nie jest.
Podziwiałem go, że mnie uspokajała, widać było że sam był zdenerwowany. W końcu z sali w której była Izi wyszła pielęgniarka.
- Panie Styles, może pan już wejść.
Na drżących nogach wszedłem do sali, Izi opierała się o masę poduszek, na rękach trzymała małe zawiniątko w różowym kocyku. W łóżeczku leżał mój synek. Mój maluszek grzecznie sobie spał. Był taki maleńki. Usiadłem na brzegu łóżka i patrzyłem na moje dwie dziewczyny.
- Chcesz ją potrzymać?- zapytała Izi. W jej głosie było słychać, że jest zmęczona.
- A mogę?
- Oczywiście.
Delikatnie podała mi moją córeczkę, trzymałem ją na rękach. Ona też była strasznie malutka. Pocałowałem moje kochanie w czoło.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Do sali weszła cała reszta, moje dzieci przechodziły z rąk do rąk.
W końcu mogłem zabrać Izi i moje dzieci do domu. Obawiałem się czy dam radę, ale mam zamiar się starać być dobrym tatą. Izz siedziała na miejscu pasażera, maluchy grzecznie spały pozapinane w fotelikach, usiadłem za kółkiem i pojechaliśmy do domu. Izi wzięła Darcy, a ja Alana i zanieśliśmy je do ich pokoiku. Grzecznie spały w swoich łóżeczkach. Nastawiłem elektroniczną nianię jakby zaczęły płakać i poszedłem po torbę mojej narzeczonej.
Czekała nas pierwsza kąpiel, jakoś przy współpracy ze strony dzieci udało nam się je wykąpać. Pół łazienki było zalane ale się udało. Izi cyknęłam im zdjęcie do naszej galerii honorowej. Ja posprzątałem łazienkę a moje kochanie nakarmiło dwa głodomorki. W końcu grzecznie spały w swoich łóżeczkach. Izz usiadła w salonie przed telewizorem a ja zabrałem się za przygotowywanie kolacji. Zadzwonił mój telefon.
- Odbierzesz kochanie?
- Tak.- zgodziła się.- Tak słucham. O cześć Ann.- najwidoczniej rozmawiała z moją mamą.- Nie wszystko w porządku. Śpią, grzeczne są. To zapraszamy, nie nie będzie miał nic przeciwko. To do zobaczenia. Pa.
- Mama dzwoniła?- zapytałem kiedy Izi przyszła do kuchni.
- Tak, odwiedzi nas z Robinem. Stwierdziła, że zdjęcia to nie to samo i chce zobaczyć swoje wnuki na żywo.
_______________________________________________________________
Ta da oto jest kolejny, pisany na komórce więc krótki, siedzę sobie u lekarza i czekam na swoją kolej. Postanowiłam wam coś napisać. Mam nadzieję że się wam spodoba i do następnego. Mile widziane komentarze.

10 komentarzy:

  1. Super, jeju jakie słodkie maluchy. Mi się bardzo podoba i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super, jak zwykle. Słodkie te maluszki <3 Czekam na następny ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej. Zarąbisty. Nareszcie Harry został ojcem .Czekam na kolejny.
    +Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie maluszki przyszły na świat:) Rozdział cudowny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. sliczny <333 strasznie sie ciesze ze juz sie urodzily :)

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny *_________*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ! Słodkie dzieciaczki :) Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ah jaki słodki rozdział :) Super:* Maluszki słodziuśkie :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejj ! :3 Świetne ! <3

    OdpowiedzUsuń