wtorek, 23 października 2012

Rozdział 41 Bradford

Emili

    Kolacja się udała, rodzice polubili moich znajomych i Zayna. Jestem mega szczęśliwa. Własnie stoję przed moją szafą i zastanawiam się co ze sobą zabrać, a moje kochanie na dole z moim tatą i resztą One Direction gra w karty. Wpatrywałam się w moje ubrania i ciągle się zastanawiałam co mam ze sobą zabrać, kiedy, czyjeś ręce złapały mnie tali. Czyjeś to znaczy Zayna.

- Kochanie spakowałaś się?- zapytał
- Nie wiem co mam ze sobą wziąć.- odpowiedziałam odwracając się do niego przodem. Szczerze bałam się tego wyjazdu. A jak jego rodzice mnie nie polubią.
- Emili co jest?
- Nic.- skłamałam. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Zayn przyciągnął mnie do siebie. W jego ramionach czułam się tak dobrze i bezpiecznie.
- Jak chcesz to zdzwonię do rodziców i powiem, że nie przyjadę.- zaproponował
- Nawet nie waż mi się tego robić. Ja jakoś sobie poradzę.
- Emili, chcę żebyś była szczęśliwa. Jeżeli nie chcesz jechać to mi po prostu powiedz.- wyplątałam się z jego objęć i usiadłam na łóżku
- To nie tak, że nie chcę tylko się boję.
- Słoneczko nie masz czego się bać. Powiem ci jedno mam 100% pewności, że oni cię polubią.
- Skąd możesz wiedzieć.
- Bo ciebie kocham i jesteś dla mnie najważniejsza, a do tego jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie.- spojrzałam w jego oczy. Wiedziałam, że bardzo mu na tym zależało
- To może ja skończę pakowanie.
- A mogę ci pomóc?- zapytał.
- Jasne.- zgodziłam się. Zayn pakował do mojej walizki wszystko co popadnie. Po godzinie zabawy walizka była pełna, a my gotowi. Pożegnałam się z rodzicami oraz Melą i razem z resztą pojechaliśmy do domu chłopaków.
- Co może małe Party Hard?- zaproponował Lou.
- Przykro mi Lou, ale ja jutro prowadzę i muszę być na chodzie.- powiedział Zayn
- A gdzie jedziesz?- zapytał Liam
- Do Bradford.- odpowiedział Zayn
- Z Emili- zapytała Izz
- Tak.- odpowiedziałam za niego.
- Wrócicie na moje urodziny?
- Jasne.- odpowiedziałam
- To możecie jechać.- zgodziła się.- To może zamiast Party Hard mały seans filmowy.
- Super pomysł.- zgodnie wszyscy przyznaliśmy jej rację.
- Ja pójdę się przebrać.- oznajmiłam i udałam się na górę do pokoju Zayna.
   Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w różową pidżamkę ze snoopym i zeszłam na dół. Nie tylko ja byłam w pidżamce. Izz była w pidżamce z cookim,  Cama w pidżamce ze śniadaniem, El w pidżamce w paski a Dan też w pidżamce ze snoopym. Usiadłam obok Zayna, ten objął mnie ramieniem, a ja swobodnie mogłam się w niego wtulić.
- Co oglądamy?- zapytałam.
- Piranie.-odpowiedział mi Lou.
   Z przyzwyczajenia wtuliłam się jeszcze bardziej w Zayna. Ten tylko się zaśmiał i mnie przytulił. Film się zaczął a ja nawet nie wiem kiedy odleciałam. Obudziłam się, jak już leżałam w łóżku. Obok smacznie spał Zayn. Wtuliłam się w niego i poszłam dalej spać. Rano obudził mnie Zayn.
- Kochanie pobudka.
- Ale ja nie chcę.- jęknęłam nakrywając się kołdrą po samą głowę.
- Emili, naprawdę musimy już wstawać.
- Serca nie masz.- stwierdziłam i wstałam z łóżka. Z obrażoną miną poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się w biały top, żółte rurki i jeansową koszulę, którą zostawiłam rozpiętą <klik>. Wysuszyłam włosy, pomalowałam się.
- Skarbie jesteś już gotowa?- usłyszałam Zayna.
- Tak.- odpowiedziałam i wyszłam.
- Śniadanie na stole.- razem zeszliśmy na dół. Wszyscy siedzieli przy stole. Chociaż bardziej by pasowało spali przy stole.
- Co im?- zapytałam się Zayna
- Oglądali filmy do 4 rano. I teraz chce im się spać - wyjaśnił mi Zayn.
- To ja się nie dziwię, że są nieprzytomni.- powiedziałam śmiejąc się. Usiadłam do stołu i zjadłam pyszne kanapki.
- Emili proszę twoje leki.- powiedział podając mi tabletki. Z niechęcią je wzięłam, nie cierpię brać leków, ale jak trzeba to trzeba
- Jedziemy?- zapytałam go.
- Jasne.- pożegnaliśmy się z resztą i pojechaliśmy. Prze cztery godziny wymyślałam czarne scenariusz na temat spotkania rodziców Malika.  Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce.
- Emili gotowa?- zapytał
- Jeżeli ty jesteś gotowy.- stwierdziłam wysiadając z auta.
- Uśmiechnij się, przecież nie idziesz na egzekucje.- powiedział śmiejąc się.
- Nie żartuj ze mnie.
- Kochanie ja z ciebie nie żartuje tylko próbuję rozbawić.- stwierdził
- Zamiast gadać lepiej mnie pocałuj.
- Bardzo chętnie.- Zayn podszedł do mnie i pocałował tak, że zapomniałam jak się nazywam. Ten to potrafi całować. Oderwaliśmy się od siebie, Zayn oparł swoje usta o moje czoło.- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Zayn wyją nasze walizki z bagażnika i razem poszliśmy do jego domu. Drzwi były otwarte. Zostawiliśmy walizki w przedpokoju i weszliśmy głębiej. Z kuchni wydobywały się piękne zapachy. Weszliśmy dalej. Mama Zayn siedziała w salonie na kanapie. Gdy nas zobaczyła od razu się zerwała z miejsca i przytuliła syna, później bez żadnej zapowiedzi tak po prostu przytuliła mnie. Nie wiem może to u nich rodzinne czy jak? Miłe to było.


______________________________________________________________________
Jestem :D
Sorry, że dopiero teraz, ale dostałam szlaban na wszystko.
Jestem chora i mój wyrok został zawieszony.
Mam nadzieję, że wam się spodoba

 Ta sama zasada 5 komentarzy = nowy rozdział 

1 komentarz to jedna marcheweczka dla Louisa hahaha 

Dzięki za 5000 wejść jesteście kochani

6 komentarzy:

  1. Marcheweczka dla Louisa leci <3 :D
    zajebisty ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka słodka :D czekam na następny! Zapraszam na mojego bloga http://notidealbutmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :*
    Taki słoodki :)
    Pisz szybko nn ;)
    I Lou dostaje marcheweczkę:)

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń