czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 47 Koszmar się zaczął

Louis 

 W jednej chwili cały alkohol znajdujący się w moim organizmie po prostu wyparował. Dzisiaj była niezła okazja aby się spić, a mianowicie impreza urodzinowa Izz. Nigdzie nie widziałem naszych gołąbeczków, więc pewnie są na górze i korzystają puki wszyscy są spici. Tańczyłem sobie z Els, nieco już byłem wstawiony bo alkoholu sobie nie żałowałem, gdy zadzwonił mój telefon. Próbowałem go ignorować, ale on usilnie nie dawał mi spokoju, więc pożegnałem się z El na chwile namiętnym pocałunkiem i wyszedłem na dwór odebrać telefon, bo w środku było za głośno.
- Paul?- zdziwiłem się. Nasz menadżer doskonale wiedział, że dzisiaj imprezujemy. Bawiliśmy się na urodzinach jego chrześniaczki.
- Izabella i Harry są w szpitalu.- powiedział na wstępie. Z jego tonu można było wywnioskować, że stało się coś poważnego, ale miałem nadzieję, że im nic się nie stało.
- Co się stało?- zapytałem
- Jakiś wariat w nich wjechał.- po jego słowach wytrzeźwiałem od razu.
- Ja pierdole. Wiesz co z nimi?
- Nie dopiero tam jadę.- odpowiedział mi.
-My też zaraz będziemy.
- Będę czekał na was pod szpitalem.- powiedział i się rozłączył.
Poszedłem szukać Liama. Po kilki chwilach znalazłem go w kuchni jak gadał z Nathanem. Trzeba przyznać, że the Wanted umieją się bawić, chłopak ledwo trzymał się na nogach i nieco bełkotał.
- Li możemy pogadać.- zwróciłem się do Daddiego.
- Jasne.- zgodził się.- Lou co ty masz taka minę jakby coś się stało?
- Bo się stało.- odpowiedziałem.- Izz i Harry są  w szpitalu. 
- O jasna cholera.- stwierdził.- Co się stało? Co z nimi?
- Wiem tylko tyle, że jakiś wariat w nich wjechał, Paul będzie czekał na nas pod szpitalem.
- Dobra kończymy imprezę i tam jedziemy.- jak powiedział tak zrobiliśmy. Pożegnaliśmy wszystkich gości i wyjaśniliśmy wszystko reszcie. Dziewczyny zaczęły płakać. Każdy z nas był jakiś przygaszony, smutny. Izz i Harry to nasi przyjaciele. 
Zapakowaliśmy się do samochodu i taksówki, bo Daddy zabronił mi prowadzić. Jak to on powiedział:
- Wystarcz, że jeden mój przyjaciel leży w szpitalu jeszcze kilku mi nie potrzeba. Po pijaku się nie prowadzi.
- Ja jestem trzeźwy.- stwierdziłem
- Lou on ma racje.- zgodziła się z nim reszta. Zostałem przegłosowany więc wsiadłem do tej pieprzonej taksówki i wkurzałem się tylko bo jechała cholernie wolno. W końcu po 30 minutach jazdy dojechaliśmy pod szpital. Paul już na nas czekał. Cała nasza dziewiątka pobiegła na izbę przyjęć dowiedzieć się co z naszymi przyjaciółmi.
- Izabella Anders i Harry Styles co z nimi?- zapytał się Paul pielęgniarki.
- A pan kim jest?
- Paul Higgins.
- Stan dziewczyny jest stabilny, ale z chłopakiem jest ciężko. Więcej powie wam lekarz.
- Kot jest lekarzem prowadzącym.- odezwała się Emili
- Thomas Richardson -odpowiedziała jej pielęgniarka.- Znajdziecie go w gabinecie.
- Dziękuje. - podziękowała Emili.
- Proszę państwa tam traw narada nie możecie teraz tam iść.
- Proszę się nie martwić.- stwierdziła Emili i poszła.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszliśmy za nią. Nikt się nie odzywał, słychać było tylko nasze kroki i oddech. Emili prowadziła nas labiryntem szpitalnych korytarzy, kiedy w końcu zatrzymała się przed jakimiś drzwiami. Weszła do pomieszczenia bez pukania. W środku znajdowało się kilku lekarzy.
- Co z nimi? - zapytała- Jeżeli powiesz żebym się nie martwiła to po prostu zacznę wrzeszczeć.
- Dobra panowie jak przyjdą wyniki lub jego stan się pogorszy to proszę od razu mnie powiadomić. O stanie pacjentów proszę informować tylko obecnych tutaj i rodziców po dokładnym upewnieniu się. Jeżeli dojdzie to do prasy na głowie będziemy mieli dziennikarzy szukających sensacji.
- Oczywiście panie ordynatorze.- zgodziła się z nim reszta i wyszli. W gabinecie zostaliśmy tylko my.
- Powiedz co z nimi.- rozkazała lekarzowi. .
- Izz ma tylko lekki wstrząs mózgu, za to z Harrym jest dosyć kiepsko. Połamana noga z przemieszczeniem, wstrząs mózgu. Wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej. Tylko tyle wiem na chwilę obecną.- szczerze słabo rozumiałem ale domyślałem się, że stan  Hazzy jest ciężki. Emili odwróciła się na pięcie i wybiegła z gabinetu za nią pobiegł Malik.- Paul z nim jest ciężko, a jej będzie jeszcze gorzej. Podajemy jej leki na uspokojenie. Z relacji świadka Harremu nic by się nie stało gdyby nie uratował Izabelli. Ktoś to zaplanował bo nawet się nie zatrzymał, a gdyby jechał z normalna prędkością urazy nie były by tak poważne. Kierowca nawet nie próbował ich wyminąć, a miał do dyspozycji jeszcze kilka pasów.
- Thom ja nie wiem co mam o tym myśleć...- przerwał mu dzwoniący telefon. Każdy z nasz wstrzymał oddech.
- Jasne już idę.- powiedział lekarz i się rozłączył.- Kolejny wypadek.- wyjaśnił, a my odetchnęliśmy z ulgą.- Kiepska noc. Jeszcze dodał i wyszedł, a my razem z nim.

 Zayn

Wybiegłem z gabinetu za Emili. Krzyczałem aby się zatrzymała, ale ona nie zwracała na to najmniejszej uwagi
Przestała biec dopiero jak znalazła się na parkingu. Odwróciła się do mnie, oczy miała pełne łez, w wpadła mi w ramiona.
- On musi z tego wyjść. Ona tego nie przeżyje jak go straci, a ja nie chcę stracić znowu przyjaciółki.
- Kochanie nikogo nie stracisz.
- Raz już to przeżyłam drugi raz nie chcę.- ciągnęła dalej wcale nie zwracając uwagi na moje słowa.- Dzięki niemu ona jest taka sama jak kiedyś.- za bardzo jej nie rozumiałem
- Co?
- Ja i Izz przyjaźnimy się od zawsze. Nasi rodzice się znają. Cztery lata temu jej babcia zachorowała. Pojechali tam do niej. Izz dużo czasu spędzała z Astonem. Łączyła ich miłość do muzyki. Ona się w nim zakochała, a ten palant przespał się z dziewczyną Leo. Izz zamknęła się w sobie, a gitara i nuty poszły w kąt. Dzięki Harremu ona jest taka jak kiedyś, znowu gra, uśmiecha się. On zrobił coś czego mnie i Camil nie udało się przez trzy lata.  Jeżeli jemu cokolwiek się stanie ona z powrotem się zamknie. - wyjaśniła
- Harry z tego wyjdzie.
- Tak myślisz?- zapytała
- Ja to wiem. Ten wariat za bardzo ją kocha aby od niej odejść.

Izabella

Grzecznie dałam się zbadać, ponieważ obiecali mi powiedzieć co z Harrym. Oni wszyscy patrzyli na mnie z takim współczuciem.
- Proszę mi powiedzieć co z Harrym. - byłam już bliska płaczu, ale żadna z pielęgniarek nie raczyła mi odpowiedzieć. 
Korzystając z okazji, że nie patrzą odłączyłam kroplówkę i wyszłam z sali. Na korytarzu panowało zamieszanie, wszyscy biegli do jakiś sal. Poszłam za pielęgniarką w kierunku jednej sali. Przez szybę zobaczyłam lekarzy zgromadzonych wokół poszkodowanego. Jeden z lekarzy osuną się, a ja mogłam zobaczyć jego twarz. Leo. Mój starszy brat, który teraz powinien być na romantycznej kolacji i się oświadczać. Leży tutaj, a lekarze próbują uratować mu życie. Odwróciłam się i wpadłam na pielęgniarkę z mojej sali. Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku sali, a której przed chwilą uciekłam. Wyrwałam  
się z jej uścisku i pobiegłam w przeciwnym kierunku. Dobrze, że wcześniej pozbyłam się butów. Zobaczyłam chłopaków i Paula siedzących na korytarzu. 
- Izz co ty tutaj robisz.- zapytał mój chrzestny.
- Leo on tutaj jest.- tylko tyle zdołałam powiedzieć, bo zaczęłam płakać. Louis podszedł do mnie i przytulił.
- Lou powiedz co z Harrym. Nikt nie chce mi powiedzieć. 
 Louis nic nie powiedział tylko poprowadził mnie w kierunku jakiejś sali. Spojrzałam, a tam mój Harry leżał blady z nogą w gipsie, a wokół niego masa urządzeń. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, wtulając się w Louisa. Wszystko się rozsypało jak domek z kart. Płakałam a on ciągle mnie przytulał, ale to nie był ten uścisk, nie te ramiona, nie te perfumy.


_________________________________________________________
W końcu udało mi się to napisać. Jestem z niego zadowolona, chociaż czytając go dostaję lekkiej depresji. Czekam na szczere komentarze. 

6 komentarzy:

  1. od czasu wypadku Hazzy I Izz może życie nie ma sensu , jak mogłaś to zrobić ? :D

    Super rozdział, nie lubię wypadków ale czyta się fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, jeśli lubisz opowiadania z 1D to zapraszam do mnie. Fajnie by było jak byś wpadła i wyraziła szczerą opinię. Z góry przepraszam także za spam. Mam nadzieję, że w żaden sposób nie uraziłam, po prostu staram się jakoś wybić :D
    http://life-is-one-big-game.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG jakie to smutne, aż mi się łzy zbierają. Mam tylko nadzieję, że napiszesz szczęśliwe zakończenie dla izz i harrego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, ale się narobiło. Mam nadzieję, że skończy się wszystko dobrze i znów będzie tak wesoło jak przed tem.
    Rozdział wspaniały :) Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle EXTRAORDINARY ! : )
    Czekam na nn ! <3 Tylko wiesz .. wszystko ma być DOBRZE ! Pozddrawiam Kaśka . xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest mi smutno :(
    Ale rozdział jest boski !
    Leo ma ŻYĆ !
    Hazz TEŻ !!!

    i Ma być słodko, a ja mam rzygać tęczą ! <3

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń