niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 48 Jak żyć ...

Izabella

- Izz, przepraszam, że zawracam ci tym teraz głowę, ale mam do ciebie parę pytań.- zwrócił się do mnie tata Emili. Odkleiłam się od Louisa i spojrzałam na niego pewnie już czerwonymi od płaczu oczami.
- O co chodzi.- wychrypiałam.
- Wiesz czy Annabeth ma jakąś rodzinę, kogoś kogo możemy zawiadomić?- zapytał.
- Jej rodzice nie żyją, a młodsza siostra mieszka w domu dziecka ma 6 lat.- odpowiedziałam.
- Ona i Leo byli razem od bardzo dana?
- Tak na poważnie to jakieś pół roku, ale spotykali się ponad rok.
- Czyli to możliwe, że spali ze sobą?
- Na pewno. A czemu się pan pyta?
- Annabeth jest w ciąży. - odpowiedział mi.
- I dziecku po wypadku nic nie jest?
- Nic. To cud. W drugim miesiącu ciąży łatwo jest poronić, a te maleństwo przetrwało. Musi być sile jak jego rodzice.
- Leo będzie tatą?- zapytałam dla pewności.
- Tak.- odpowiedział mi pan Thomas. Delikatnie uśmiechnęłam się.- Może pójdziesz się położyć. Dzwoniłem do twoich rodziców. Przylecą z Polski rano.
    Ja chciałam im powiedzieć dopiero jak wrócą, ale pan Thomas i Paul zadzwonili do nich. Chociaż może lepiej, że dowiedzieli się od nich, a nie z gazet. Jestem pewna, że jutro będzie tego pełno. Poszłam do swojej sali i położyłam się na łóżku. Lou poszedł sobie po kawę. Znowu zachciało mi się płakać. Wtuliłam się w poduszkę i czułam jak po moich policzkach płyną słone łzy. Do sali wszedł Louis. Zobaczył mnie płaczącą. Kawę odstawił na szafkę i położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Przepłakałam całą noc, a ten ciągle mnie przytulał. Łzy nie chciały przestać płynąć. Za każdym razem kiedy już się uspokajałam, znajdywał się nowy podwód do płaczu. Raz myślałam, że Louis zabije pielęgniarki plotkujące sobie o Harrym. Stałam teraz pod prysznicem i próbowałam się jakoś ogarnąć. Za jakąś godzinę wychodzę, a jak uprzedził mnie Paul pod szpitalem koczowali dziennikarze. Emili z Zaynem przywieźli mi ciuchy do przebrania. Louisa odesłałam do domu, żeby przespał się klika godziny. Emili wysłałam na próbę, Camil na sesję. Odesłałam wszystkich, siedzieli tutaj całą noc. Wyszłam, wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam się w ciemne jeansy i białą bluzkę z długim rękawem na to kamizelka <klik>. Wysuszyłam włosy i zebrałam je w warkocz. Ubrana wyszłam z łazienki. W mojej sali siedzieli rodzice. Od razu mnie przytulili.
- Jak dobrze, że tobie nic nie jest.- powiedział tata.
- Byliście u Leo?- zapytałam.
- Tak. U Ann też byliśmy.- odpowiedziała mama. - Dokładnie nic nie wiemy, nie możemy złapać Thomasa.
- Pojechał do domu. Oni będą mieli dziecko.- powiedziałam.
- Będziemy dziadkami?- zapytał tata.
- Tak. Maleństwo przeżyło.- wiadomość o tym, że będą dziadkami bardzo ich wzruszyła. Czasem potrzeba takiego małego zastrzyku szczęścia.
- Maleńka gotowa?- zapytał Paul, który akurat wszedł do sali. Wszyscy byli w strasznych nastrojach. Ten też słabo spał dzisiejszej nocy.
- Praktycznie, chcę jeszcze zajść do Harrego.
- To Harry, też tu leży?- zapytała mama.
- Tak.- odpowiedziałam, ze łzami w oczach.- Paul wyjaśnij im wszystko, a ja pójdę do Harrego.- powiedziałam do mojego chrzestnego i wyszłam z sali. Skierowałam się do sali w której leżał Harry. Leżał dalej blady i nieprzytomny. - Jak to się wszystko pochrzaniło. Wczoraj rano byłam wściekła na ciebie za ten wywiad, a dzisiaj leżysz tutaj. Chciałabym, żebyś teraz ze mną był. Leo i Ann też mieli wypadek. Ktoś zepsuł im hamulce. Tak mówi policja. Jak ja mam sobie poradzić z tym wszystkim bez ciebie.- kilka łez spadło na białą pościel.
- Maleńka wszystko będzie dobrze.- usłyszałam głos Paula.
-Mam taką nadzieję. - powiedziała. Pochyliłam się nad Harrym i delikatnie pocałowałam go w czoło. Wyszłam razem z Paulem.- Nie odpowiadaj na żadne pytania. Idź prosto do samochodu, nie zwracaj na nich najmniejszej uwago. Będę zaraz obok.
- Dobrze.- zgodziłam się i razem z Paulem wyszliśmy z budynku. Wcale on nie żartował mówiąc, że jest ich dużo.
- Izabello co z Harrym?
- Co sądzisz o jego wystąpieniu w radiu?- pytali. Robiłam tak jak kazał mi Paul szłam w kierunku czarnego auta. Usiadłam na miejscu pasażera, a Paul z kółkiem.
- Dałaś radę.- powiedział ciepło się do mnie uśmiechając, próbowałam odwzajemnić ten uśmiech, ale na moich ustach pojawił się tylko grymas.
Paul zawiózł mnie do domu. Weszłam do środka i skierowałam się do swojego pokoju. Panował tam taki sam bałagan jak wczoraj. Części naszej garderoby porozwalane po całym pokoju. Zaczęłam wszystko sprzątać, było ta chociaż jakieś zajęcie. Pozbierałam wszystkie walające się ciuchy i zniosłam je na dół do prania. Wstawiając ciuchy trafiłam na jeansy Harrego z których wypadło małe pudełeczko. Sięgnęłam po nie i otworzyłam. W środku był złoty medalik w kształcie serca i karteczka.

" Żebyś pamiętała jak bardzo cię kocham i, że zawsze będę.
                                                                         Harry"
Łzy same zebrały mi się w oczach, znowu zaczęłam płakać. Wzięłam do ręki medalik i otworzyłam. W środku było wygrawerowane: " Kocham i zawsze będę. H."

Minęło kilka dni, a ja nic innego nie robiłam tylko odwiedzałam Harrego, Ann i Leo w szpitalu. Rodzice musieli gdzieś pojechać, więc teraz pomieszkuję u chłopaków. Wszyscy chodzimy przygnębieni i smutni. Nie miałam siły się sprzeczać z Louisem, ani żartować sobie z Nialla bo ciągle jadł. Nawet nie było by okazji bo Lou się nie wygłupiał, nikogo nie denerwował  a Niall nie wyjadał wszystkiego co było w lodówce. Jakiekolwiek emocje pokazały się u mnie jak musiałam nawrzeszczeć na Emili. Dwa dni przed jej planowanym wyjazdem do Australii na warsztaty taneczne. Chciała z nich zrezygnować.
- Zayn nie pogniewasz się jak nie pojadę na te warsztaty?- zapytała się swojego chłopaka.
- Nie, to twoja decyzja.
- Fajnie, że mnie rozumiesz. Nie chcę jej zostawiać samej z tym wszystkim i ciebie.
- Emili Richardson mamy do pogadania.- powiedziałam wchodząc do kuchni. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Słyszałaś?- zapytała
- Tak i mam zamiar cię ochrzanić. Ja sobie jakoś dam radę. Istnieją telefony. Jak nie pojedziesz to nie będę się do ciebie odzywać.
- Izi- powiedziała. Dawno mnie tak nie nazywała. - Nie mogę ciebie zostawić. Harry, Leo i Ann w szpitalu. Po prostu nie mogę.
- Możesz.- powiedziałam do niej.- Zawsze chciałaś tam pojechać. Bez żadnych wykrętów. Za dwa dni widzę cię spakowaną.- powiedziałam i wyszłam z kuchni.

Moi rodzice też sprawili mi niespodziankę. Kilka dni po wyjeździe Emili. Najpierw jak się dowiedzieli, że Ann ma młodszą siostrę w domu dziecka, to na drugi dzień gdzieś pojechali. Tydzień później wrócili z małą dziewczynką, jak się później dowiedziałam Lili młodszą siostrą Ann. Obudził mnie z rana Liam, miałam ochotę go za to obudzić, bo od bardzo dawna spałam jak zabita i nie śniły mi się koszmary. Dokładnie od dwóch tygodni, bo tyle minęło od wypadku. Stan, żadnego się nie poprawił.
- Czego chcesz?- zapytałam zaspana.
- Twoi rodzice przyjechali.- powiedział.
- Powiedz, że zaraz zejdę.
- Okej.- Liam miał już wychodzić.
- Li zrobiłbyś mi kawy?- zapytałam
- Jasne. - odpowiedział i wyszedł. Wyskoczyłam z łóżka i w piżamie zeszłam na dół. Moi rodzice siedzieli na kanapie w salonie a na kolanach u mojego taty siedziała urocza blondyneczka o piwnych oczach. Ja chyba dalej śpię.
- Izz musimy pogadać.- powiedział mój tata.
_________________________________________________________________
Napisałam. Jej. Ale mam zaciesz. Mi się nawet podoba, ale czekam na waszą opinię.

                                                        Lili- młodsza siostra Ann

4 komentarze:

  1. Suuper :)
    Jaka ona słodka *__*
    Szkoda mi Loczusia i Izz :(

    Pisz szybko ! :*

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny. Mam ogromną nadziję, że wszystko skończy się dobrze a Lili jest słodka. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super i jeszcze raz SUPER ! LiLi jest really słodka ! Oby wszystko się dobrze skończyło ! Kocham i pozdrawiam ! Kaska . xoxo <3 : )

    OdpowiedzUsuń