poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 20 ...bo coś się zaczęło

Ten rozdział będzie tylko o Zaynie i Emili. Mam nadzieję że wam się spodoba.

Emili

    Miną jedne dzień, drugi a ja nie dostałam żadnej wiadomości od Zayna.
Z samego rana do niego zadzwoniłam, ale on nawet nie odebrał, ani nie oddzwonił. Może to i dobrze, chyba potrzebuję trochę dystansu. Siedzę w studio i próbuję ułożyć choreografię do tej piosenki<KLIK>. Jakoś nie mogłam się skupić nad tym co robię, przebrałam się w normalne ciuchy<KLIK> i wyszłam.  Wybrałam jeszcze raz numer Zayna.
- Zayn, mógłbyś się do mnie odezwać, martwię się. Nie dajesz znaku życia. Od chłopaków wiem tyle, że pojechałeś do rodziców i nic więcej. Proszę napisz zadzwoń cokolwiek.- powiedziałam.
    Gdyby nie ten mój strach, przed straceniem przyjaciela, siedziała bym w jego ramionach. Byłabym pewnie szczęśliwa, tylko czemu tak późno zauważyłam, że to co do niego czuję to miłość. W głowie miałam tylko ten jego pocałunek. To jak na mnie patrzył, to co wyprawiało moje serce za każdym razem gdy go widziałam. Cholera czemu nie mogłam zrozumieć tego wcześniej. 
- O widzę, że nie ma z tobą twojego ochroniarza.- na dźwięk tego głosu serce podeszło mi do gardła.
- Co Jeremi ostatni za mało dostałeś.- powiedziałam. Próbowałam udawać, że go się nie boję.
- Mamy pewną sprawę do załatwienia.
- Tak ciekawe jaką? Nie zrozumiałeś co ostatnio powiedziałam. To może powtórzę. NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ JEREMI.
- To ja zrywam z dziewczynami, nie one ze mną.- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Co uraziłam twoje maleńkie ego. Przykro mi.
- Ty suko, jak ty się do mnie odzywasz.
- Tak jak chcę. - powiedziałam i miałam zamiar już odejść, gdy ten złapał mnie za rękę. Trzymał ją tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz połami mi kości.- Puszczaj Jer. Nie zrozumiałeś co powiedziałam.
- Zrozumiałem, ale chyba ty nie rozumiesz co do ciebie mówię. Nikt ze mną nie zrywa, a w szczególności nie taka dziwka jak ty.
- Tylko to nie ja zdradzałam cię z kim popadnie. Co myślałeś, że to do mnie nie dojdzie. Pomyliłeś się. A teraz mnie puść bo zacznę wrzeszczeć.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - powiedział i uderzył mnie w twarz.
- Pożałujesz tego, że podniosłeś na mnie rękę. - powiedziałam i odeszłam. Wiedziałam, że jak tata to zobaczy to go zabije. Szłam przed siebie i płakałam. Nagle drogę zajechało mi jakieś sportowe auto. Nie zwracałam uwagi na to kto jest jego kierowcą, dopóki ten ktoś mnie nie zatrzymał.
- Emili co się stało -to Zayn stał przede mną.
- Nic.- skłamałam.
- On cię uderzył, prawda.- kiwnęłam tylko głową.- Zabiję go. -powiedział Malik, na nieszczęście Jeremiego, Zayn go zauważył. Mulat podszedł do niego i strzelił go po gębie. W obronie mojego byłego stanieli jego koledzy.- Powiedz mi czy twój ojciec nie nauczył cię, ze kobie się nie bije, czy był takim samym skurwielem jak ty i bił ciebie i twoją matkę.- po jego słowach jego banda się odsunęła. Wiedziałam, że byli za nim murem, ale żaden z nich nie odważył by się podnieść ręki na dziewczynę.- Jak następnym razem będziesz chciał kogoś uderzy poszukaj kogoś kto dorównuje ci siłą, a  nie bijesz kobiety.- po tych słowach Malik, zaczął go bić. Jer nie był mu dłużny.Podbiegłam do nich i próbowałam odciągnąć Zayna, to samo robili koledzy Jeremiego.
- Zayn proszę, przestań on nie jest tego wart.
- Jeszcze raz spróbujesz ją dotknąć to cię po prostu zabiję.- powiedział Malik. Poszliśmy do jego samochodu.
- Zayn daj kluczyki.- powiedziałam, chłopak bez gadania dał mi to o co go prosiłam. Pojechaliśmy do mnie do domu. Zayn usiadł na kuchennym krześle, a ja poszłam po apteczkę. Wróciłam z powrotem do kuchni, spojrzałam na niego, miał rozwaloną wargę i na pewno śliwę pod okiem, a z nosa kapał mu krew, wprost na białą koszulkę.- Zdejmij koszulkę - rozkazałam. Malik zrobił to o co powiedziałam. Siedział przede mną tylko w spodniach. Z lodówki wyjęłam lód i przyłożyłam mu do nosa. Krew po chwili przestał lecieć. Na wacik nalałam trochę wody utlenionej i przyłożyłam mu do rany w kąciku ust. Sykną z bólu. Mokrą szmatką  próbowałam zetrzeć krew z jego twarzy, ale mnie powstrzymał.
- Przemyślałem wszystko i wolę być twoim przyjacielem niż zniknąć z twojego życia.- powiedział.
- Tylko ja tego nie chcę.
- Dobrze.- powiedział i sięgną po swoją koszulkę, chciał już wychodzić gdy w końcu odważyłam się powiedzieć te słowa.
- Kocham cię.- był to cichy szept, ale on go usłyszał.
- Proszę powtórz to jeszcze raz.- poprosił, jakby nie mógł uwierzyć w znaczeni tych słów.
- Kocham cię ty mój wariacie. Kocham to jak się uśmiechasz, to jak kochasz muzykę i jak patrzysz na mnie swoimi piwnymi oczami. Kocham być w twoich ramionach, a najbardziej kocham to jaki jesteś wrażliwy, chociaż próbujesz, wmówić wszystkim dookoła jaki z ciebie Bad Boy. Kocham cię rozumiesz.- powiedziałam. po chwili byłam już w jego ramionach.
- Ja ciebie też.- powiedział mi do ucha.- A i to ty sprawiłaś, że jestem taki wrażliwy.- dodał i złożył delikatny pocałunek. W ten sposób próbował dać mi wybór, szansę na wycofanie się. Z każdą chwilą, pocałunek się pogłębiał, Malik posadził mnie na blacie kuchennym i całował dalej. Oderwaliśmy się do siebie aby zaczerpnąć powietrza i już po chwili nasze usta z powrotem były złączone w jedno. Nasze pocałunki przerwało wtargnięcie mojego taty do kuchni.
- Cześć dzieciaki.- powiedział. Po jego słowach Zayn momentalnie odsuną się ode mnie.
- Cześć tato.- odpowiedziałam uśmiechając się do ojczulka.- Tato to jest Zayn.
- Dzień dobry panu- powiedział Malik.
- Dzień dobry, chłopcze co ci się stało?
- Długa historia.- powiedział lekceważąco Malik
- Mamy czas.
- Pobił się z Jeremim, bo ten mnie uderzył.-wyjaśniłam za Zayna.
- Co uderzył cię? Nigdy bym nie pomyślał, że z niego taki palant. Jak go dorwę to ...
- Tatusiu Zayn nieźle go pobił.- powiedziałam zeskakując z blatu i podchodząc do mulata. 
- O, Zayn powiesz mi czemu jesteś bez koszulki.- powiedział uważnie nam się przyglądając,
- Tato, kazałam mu ją zdjąć.- powiedziałam nie zastanawiając się jak to brzmi.
- Emili niezłe z ciebie ziółko, ale tak w kuchni.- no tak mój kochany tata opacznie to zrozumiał.
- Tato to nie tak jak myślisz, kazałam mu ją zdjąć, bo była cała w krwi. Tatusiu powiesz mi czemu jesteś tak wcześnie w domu?
- Zapomniałem o tym, że twoja mama, dzisiaj wraca i że ma dziś urodziny. Myślę nad niespodzianką dla niej. Ale do tego potrzebuję pustego domu, kucharza i ktoś musi zająć się Melanią.
- Jedzenie zamów w restauracji, przywiozą a ty wyłożysz je na talerze. Jak nie powiesz o niczym mamie i obiecasz, że nie planujecie powiększyć rodziny to zniknę z domu na całą noc i zaopiekuję się Melanią.- powiedziałam.
- Okej umowa stoi. Odbierzesz ją z przedszkola.
- Ma się rozumieć tylko z Malikiem, pojedziemy po jakąś koszulkę na przebranie.
- Emi nie trzeba mam walizkę w samochodzie, przecież wracam z Bradfort.
- To ty idź po koszulkę, a ja spakuję jakieś ciuch dla siebie i małej.- powiedziałam i pobiegłam na górę. Spakowałam sobie ciuchy i dla Melanii no kilka jej zabawek. Zeszłam na dół, a Zayn czekał już na mnie. Wziął ode mnie torbę z rzeczami i pojechaliśmy.
________________________________________________________________________

 Melania Muss- ma 6 lat, jest uroczym dzieckiem. Kiedy miała cztery lata jej mama zginęła w wypadku samochodowym, od tamtej pory rodziców zastępują je Maragret i Thomas Richardson. Emili jest dla niej jak siostra


3 komentarze:

  1. Skomentowałam jeden rozdział, po chwili już następny, dziewczyno ja nie wyrabiam ! <3
    ale Kocham twój blog ;*
    Rozdział super ! ;)
    fajnie, że Emi i Malik są razem ;)

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam cie!!! Plissss daj następny!!! Super rozdziały!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest jak zawsze świetny. Zgadzam się z Paulą z tym co powiedziała.

    OdpowiedzUsuń